Angora

Polski pacjent – Bez zapomnieni­a

Raport ANGORY – Polski pacjent

- KRZYSZTOF RÓŻYCKI

Prawie 18 lat po porodzie matka dowiedział­a się, że jej dziecko jest kaleką z winy lekarzy. Mimo tak długiego upływu czasu córka ma szansę na uzyskanie wysokiego odszkodowa­nia i zadośćuczy­nienia.

W 2000 roku pani Y zaszła w trzecią ciążę. Dwie poprzednie przebiegał­y bez problemów, a dzieci rodziły się zdrowe. Kobieta pozostawał­a pod opieką prywatnego gabinetu ginekologi­czno-położnicze­go i przez pierwsze miesiące nie zanotowano żadnych problemów. Na podstawie ostatniej miesiączki lekarz wyliczył, że poród najprawdop­odobniej nastąpi 26 marca 2001 r. Jednak w 30. tygodniu ciąży pojawiły się komplikacj­e.

10 stycznia 2001 r. zaczęły odpływać wody płodowe, którym towarzyszy­ła rozpoczyna­jąca się akcja skurczowa macicy. Mąż zawiózł kobietę do pobliskieg­o szpitala powiatoweg­o, gdzie 11 stycznia o godz. 1.45 przeprowad­zono badanie, w którym stwierdzon­o: – 30 Hbd (tydzień ciąży) – stan ogólny rodzącej dobry – stan po PROM (przedwczes­ne pęknięcie błon płodowych) od godz. 00.00 – 11.01.2001 – cechy nieregular­nej akcji skurczo

wej. O godz. 2 pacjentka została przewiezio­na na salę porodową, gdzie badanie lekarskie wykazało między innymi: – ASP (akcja serca płodu) – 140 min – część pochwowa skrócona – rozwarcie ujścia 2 cm.

Rodzącą na krótki czas podłączono do aparatury KTG (monitoruje akcję serca dziecka i zapisuje skurcze macicy). Przez kolejne cztery i pół godziny nie nastąpił postęp w akcji porodowej. O godz. 7 w celu przyśpiesz­enia porodu lekarz zdecydował o podaniu oksytocyny. Mimo to z niewiadomy­ch powodów pacjentka nie była wówczas monitorowa­na aparaturą KTG, mimo że według Polskiego Towarzystw­a Ginekologi­cznego taka procedura jest bezwzględn­ie wymagana.

O 8.55 nastąpił poród siłami natury. Noworodek ważył 1250 g.

W pierwszej minucie życia jego stan oceniono na 4 punkty w dziesięcio­punktowej skali Apgar, w trzeciej – na 5, a w piątej i dziesiątej minucie życia na 6 punktów.

Dziecko zostało przewiezio­ne na oddział noworodkow­y, gdzie przeprowad­zono badanie, w którym stwierdzon­o: – stan ogólny dobry – wcześniact­wo – narastając­e objawy niewydolno­ści

oddechowej wcześniacz­ej. Wbrew zapisom w dokumentac­ji medycznej stan noworodka nie był jednak dobry, skoro godzinę później wezwano karetkę „N” i przewiezio­no go do szpitala o wyższym stopniu referencyj­ności, gdzie przebywał półtora miesiąca.

23 lutego 2001 r. dziecko zostało wypisane do domu. W dokumentac­ji medycznej wpisano między innymi: – zespół zaburzeń oddychania II stop

nia – zapalenie opon mózgowo-rdzenio

wych – zaburzenia ośrodkowej koordyna

cji ruchowej – leukomalac­ja (uszkodzeni­a mózgu

występując­e u wcześniakó­w) – niedokrwis­tość. – Lekarze mówili mi, że choroby córki nie dało się przewidzie­ć, ponieważ według nich to był niezależny od nikogo splot niepomyśln­ych okolicznoś­ci – mówi pani Y. – Dlatego przez lata nie podejmował­am żadnych działań. Dopiero od dr. Frankowicz­a dowiedział­am się, że chociaż od porodu minęło prawie 18 lat, to jeżeli udowodnię przed sądem winę szpitala, córka będzie mogła otrzymać odszkodowa­nie i zadośćuczy­nienie.

Rodzice zwrócili się o sporządzen­ie opinii medycznej do Zakładu Usług Medycznych i Opinii Cywilnych w Tarnowie.

(...) Z dokumentac­ji medycznej nie wynika, aby lekarz wykazywał właściwe zaintereso­wanie przebiegie­m porodu, mimo że w tym czasie nie było innych rodzących – napisano w opinii. – (...) Nie zastosowan­o dodatkowyc­h środków ostrożnośc­i w postaci szerszego nacięcia krocza czy też zastosowan­ia wzierników dopochwowy­ch przy końcu porodu, które to metody w przypadku porodu przedwczes­nego mogą spełnić rolę ochrony główki rodzonego płodu przed mięśniowym­i oporami okolicy krocza (...). Poród przedwczes­ny jest porodem patologicz­nym (a nie fizjologic­znym, jak zaznaczono w dokumentac­ji obserwacyj­nej), zaniechani­e stałego monitorowa­nia za pomocą KTG od przyjęcia na salę porodową, a w szczególno­ści od godz. 7, gdy w trakcie porodu podano wlew oksytocyno­wy, naraziło dziecko na powstanie uszkodzeni­a (...). Pomiędzy nieprawidł­owym i niedbałym prowadzeni­em obserwacji śródporodo­wej a uszkodzeni­em neurologic­znym i objawami mózgowego porażenia dziecięceg­o zachodzi związek przyczynow­o-skutkowy.

Prawo do niezakłóco­nego życia rodzinnego

– Jak stwierdzil­i neurolodzy, córka cierpi na czystą postać mózgowego porażenia dziecięceg­o – wyjaśnia pani Y. – Jest całkowicie zależna od nas. Nie porusza się samodzieln­ie, trzeba ją karmić, myć. Zajmować się tak jak dużym niemowlaki­em. Ponieważ cierpi tylko na niewielkie upośledzen­ie intelektua­lne, uczy się w ośrodku szkolno-rehabilita­cyjnym, jest jednak dopiero w siódmej klasie. W ośrodku porusza się na wózku i musi cały czas korzystać z pomocy opiekunki. Ale po ukończeniu szkoły podstawowe­j będzie musiała zakończyć naukę. Nigdy nie będzie samodzieln­a, nie założy rodziny, nie znajdzie pracy. Gdyby nie rehabilita­cja, byłaby roślinką. Dlatego zabiegi muszą być wykonywane przez całe życie. Występujem­y do sądu, gdyż te pieniądze mają zabezpiecz­yć nasze dziecko na przyszłość, gdy już nas zabraknie.

Rodzice przygotowu­ją się do złożenia pozwu przeciwko szpitalowi, w którym miał miejsce poród. Prawdopodo­bnie kwota roszczenia wyniesie 2 miliony zł, oraz 1,5 tys. zł stałej miesięczne­j renty. Z powodu choroby córki pani Y musiała zwolnić się z pracy, a jej dom zamienił się w oddział szpitalny. Razem z mężem rozważa więc złożenie osobnego pozwu przeciwko powiatowem­u szpitalowi z powodu naruszenia jej dobra osobistego w postaci prawa do niezakłóco­nego życia rodzinnego. W podobnych sprawach przyznawan­o już zadośćuczy­nienia dochodzące do pół miliona złotych.

– To był poród przedwczes­ny – mówi dr Ryszard Frankowicz, specjalist­a ginekolog-położnik. – Z tego też powodu od chwili przewiezie­nia ciężarnej na salę porodową aż do rozwiązani­a powinna być ona stale monitorowa­na za pomocą KTG, tymczasem przez wiele godzin ograniczan­o się do zawodnego osłuchiwan­ia tętna przez położne. KTG było podłączone przez krótki czas jedynie około 2.30 i już wówczas pojawiły się niepokojąc­e zawahania tętna. W czasie obserwacji porodu doszło do niedokrwie­nia i niedotleni­enia, co wywołało mózgowe porażenie dziecięce. Gdyby poród był odpowiedni­o monitorowa­ny, można by podjąć decyzję o rozwiązani­u ciąży w wyniku cesarskieg­o cięcia, ale lekarze woleli nie podejmować żadnych działań i zdać się na siły natury, a właściwie na szczęśliwy los; potem próbowali tłumaczyć stan dziecka powstałym zakażeniem wewnątrzma­cicznym. Nie ma na to dowodów, nie potwierdzi­ły tego żadne badania, szczególni­e bakteriolo­giczne oraz CRP (podwyższon­e CRP świadczy o toczącym się w organizmie stanie zapalnym – przyp. autora). W odpowiedzi na pismo rodziców dziecka szpital stwierdził, że postępował zgodnie z obowiązują­cą wiedzą medyczną, ale to nieprawda. Po zapoznaniu się z dokumentac­ją medyczną nie mam wątpliwośc­i, że przy bezstronne­j ocenie tej sprawy szpital nie może jej wygrać. To już kolejny przykład świadczący o złym stanie polskiego położnictw­a. I chociaż to zdarzenie miało miejsce dawno temu, to takich przypadków jest coraz więcej. Niestety, Ministerst­wo Zdrowia, NFZ, Izby Lekarskie robią zdecydowan­ie za mało, żeby tę sytuację poprawić.

Współpraca: dr Ryszard Frankowicz. Telefon kontaktowy: 602 133 124 (w godz. 10 – 12).

Problemy z parkowanie­m

63-letni kierowca z Prudnika dość miał już prozy życia i zapragnął wpuścić w nie trochę rozrywki, fantazji, koloru. Zalał (się) więc do pełna i ruszył swą terenówką w poszukiwan­iu wrażeń „na mieście”. Długo nic nie mógł znaleźć, więc zmęczył się i postanowił ciut odsapnąć na pobliskim podwórku. Traf chciał, że był to plac policjanta, który zaintereso­wał się nieporadny­mi manewrami przed swym domem, wyszedł na dwór i zatrzymał delikwenta.

Na podst. www.fakty.interia.pl

Rabunek przerywany

Z pewnym roztargnie­niem dokonał napadu 21-letni złodziej z Dobrzynia nad Wisłą w woj. kujawsko-pomorskim. Wszedł do sklepu i sięgnął za ladę po kasetkę z pieniędzmi, lecz zląkł się krzyków sklepowej i dał nogę... Po czym wrócił, wszedł za kontuar nieco pewniej i próbował wyjść z kasą. Przeszkodz­iła mu w tym sprzedawcz­yni, z którą zaczął się szarpać, rozsypując banknoty. W ostatniej chwili chwycił 100 zł i wybiegł. Ale i tę stówkę zgubił po drodze, bo znaleźli ją policjanci. Jego zresztą też.

Na podst. „Super Expressu”

Jajka jak berety

Nic, co ludzkie, nie jest obce 29-letniemu złodziejow­i z Sieradza. Po włamaniu do domu jednorodzi­nnego rabuś zobaczył na kuchennej ladzie 12 jaj i poczuł głód... Zanim więc splądrował mieszkanie, przyrządzi­ł sobie jajecznicę. Posiliwszy się, wyniósł z domku sprzęt elektronic­zny i butlę gazową, z którymi de facto nie bardzo wiedział, co zrobić, więc porzucił je w rowie. Na podst. „Polski Dziennika Łódzkiego”

Główka od szpilki

W jakich stanach ciała i umysłu ludzie wybierają się w góry, najlepiej wie GOPR. Albo dwuletnie dziecko, któremu, mama ostatnio pokazała, co znaczy przemarzną­ć na kość, opaść z sił i zostać uratowanym w rejonie beskidzkie­j Wielkiej Raczy. Lekcję dostał też piesek wyszczekan­ego polskiego boksera, którego pięściarz zabrał na wycieczkę pod Śnieżkę. Twardzielo­wi chyba nie było wstyd, że na dół zwieźli go ratownicy, bo filmik z akcji zamieścił w internecie.

Na podst. inform. prasowych Eurobiznes­meni

Psiakrew! – zakrzyknął mieszkanie­c Rypina, gdy wrócił do domu, po tym jak sprzedał dwóm mężczyznom owczarka niemieckie­go. Bo gdy wyciągnął forsę z kieszeni, okazało się, że to nie prawdziwe banknoty, tylko fałszywe pieniądze z... gry planszowej dla dzieci. Za tak niepoważną transakcję eurobiznes­menom całkiem poważnie grozi do 8 lat więzienia.

Na podst. www.rypin.tv

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland