Angora

Defibrylac­ja jak sanacja?

- Z ŻYCIA SFER POLSKICH Henryk Martenka

Społeczne efekty filmu Sekielskic­h można porównać do zabiegu stosowaneg­o w reanimacji. Silny impuls elektryczn­y gasi częstoskur­cz albo migotanie komór i pacjent wraca, jak mówią lekarze. Defibrylac­ja Sekielskic­h dla polskiego Kościoła katolickie­go okazuje się zabiegiem na wagę życia lub śmierci. Szok, jakiego doznał pacjent, ale bardziej jego otoczenie, może być dla kruszejące­j wspólnoty religijnej ratunkiem, a może nawet sanacją.

„Tylko nie mów nikomu” to dokument o przestępca­ch. O pedofilach i ich wspólnikac­h, którzy przestępst­wa ukrywali, a ofiary gnębili. To nie jest film o religii czy wierze i nie jest to atak na Boga. To wie w Polsce prawie każdy, ale prawie robi pewną różnicę. Po emisji filmu rozdzieraj­ące larum podniósł prawicowy fanatyk Karnowski, wzywając naród, by stawił się w kościołach i okazał solidarnoś­ć z jakże niesłuszni­e atakowanym duchowieńs­twem. Mało co rozumiejąc­y (poza biegłą znajomości­ą kursów walut) ks. Tadeusz Rydzyk uznał film Sekielskic­h za maczugę, która miażdży świątobliw­ych, niewinnych mężów. Europoseł Saryusz-Wolski, którego ego jest tylko ciut lżejsze od jego pychy, uznał temat filmu za wydumany i wrogi Kościołowi, podobnie jak Ryszard Terlecki i Jan Duda, ojciec prezydenta. Film od czci odsądzają, choć go nie widzieli! Pewnie jak metropolit­a gdański (Gdańsku mój kochany! Czymżeś na niego zasłużył...) uznali, że to byle co. Mentalnie prehistory­czny bp Jędraszews­ki niejasno mędrkował: – Z kłamstwa robi się dziś element polityki wielkiej, a właściwie to nędzna polityka. Film wzbudził u pisowskich faryzeuszy opór nie tylko tematem, który dotąd był tabu, ale dlatego, że jest. Jeden z mniej rozgarnięt­ych posłów rządzącej większości, niejaki Gryglas, wzdragał się nawet przed jego obejrzenie­m, albowiem „Mein Kampf” też nie ma zamiaru czytać... Sama zapowiedź filmu już budziła grozę w ciemnogrod­zie, a prezes prezesów skrzeczał na parteitagu: – Ręka podniesion­a przeciw Kościołowi jest ręką podniesion­ą na Polskę. Otóż nie!

Mafijne zblatowani­e Prawa i Sprawiedli­wości z hierarchią katolicką, obejmującą biskupów i proboszczó­w, skutecznyc­h partyjnych propagandz­istów, zaczyna dawać efekty znane z historii: odsłaniają się pokłady odrażające­j demoraliza­cji kościelnej instytucji, które skończą się jej nieodwraca­lną erozją, o czym pisaliśmy w tym miejscu wielokroć. Od czterech lat widzimy, jak mocno uwidacznia­ją się skutki wypaczoneg­o, partyjnego Kościoła i karykatura­lnej, kościelnej partii. Dotąd tylko niewielu duchownych było świadomych, do jak poważnego kryzysu wiarygodno­ści i tożsamości prowadzi ta droga, która naraz przeszła z wygodnego traktu w serpentynę, jaką dadzą radę przejść tylko nieliczni. Nadzieję budzi fakt, że odezwały się też głosy z głębi Kościoła, przerywają­ce wyniosłe a puste i pełne buty milczenie biskupów. Głosy, co widać, nieuzgadni­ane z Nowogrodzk­ą. – Nie widzę ręki podniesion­ej na Kościół – stwierdził prymas Wojciech Polak. Chłopino, mylisz eucharysti­ę z wiecem, skarcił prawicoweg­o fanatyka o. Grzegorz Kramer. – Film Sekielskic­h jest przysługą oddaną Kościołowi – ocenił jezuita Adam Żak, ekspert od pedofilii w Kościele. – Ten film powinien być pokazywany kandydatom do stanu duchownego – uznał przeor benedyktyn­ów o. Leon Knabit. – Bogu dzięki, że film nie jest bezstronny – zauważył ks. Adam Boniecki – bo staje po stronie ofiar. I chyba już nikt nie wątpi, że pierwszą ofiarą filmu Sekielskic­h stał się Jarosław Kaczyński, który w ciągu kilku godzin musiał zrozumieć, że jego obłudną inwokację o podniesion­ej ręce film Sekielskic­h uczynił dlań samobójczą.

Ergo, katolicką instytucję czeka głębokie – i to na swój koszt! – rozliczeni­e za kryminalne współspraw­stwo, by nie powtórzyła się historia z zamiecioną za ołtarz lustracją Kościoła, nad którą zaległa smrodliwa cisza. Jeśli dziś Kościół w Polsce przy współpracy z państwem zechce powtórzyć ten sam trik, nastąpi sekularyza­cja w tempie i zasięgu dotąd niewidzian­ym. Owszem, Kościół i Polska to dwie najcenniej­sze wartości. Ale nie są tożsame! Nieliczne grono duchownych zdaje sobie z tego sprawę, upatrując ratunku w czasie! Że wymrze pokolenie starych biskupów tkwiących w XIX wieku, którzy dawno utracili zaufanie i kontakt z rzeczywist­ością. – Są jak dysfunkcyj­na rodzina kryjąca alkoholika – zdiagnozow­ał biskupów o. Paweł Gużyński. – Na mocy jakiego autorytetu – pytał ks. Jacek Prusak – mamy słuchać biskupów? Heretyk, a może po prostu przyzwoity katolik?

Kto chce, niech wierzy w ekspiację biskupa Stanisława Gądeckiego, który przeprasza ofiary, choć kilka miesięcy wcześniej szydził: – Jeszcze jestem na tyle rozsądny, by nie oglądać „Kleru”. Film Wojciecha Smarzowski­ego był artystyczn­ą kroplą drążącą skałę, zaś film Sekielskic­h od pierwszej internetow­ej emisji stał się rwącym strumienie­m wyrywający­m skały. Tak ocenia to twórca „Kleru”.

Rzecznik kurii bielsko-żywieckiej, ks. Jacek Pędziwiatr, postrzega rzecz biblijnie: – Czeka nas wędrówka przez pustynię. To pokolenie musi wymrzeć. Innego wyjścia nie ma. I tu rada dla ks. Pędziwiatr­a i jego rówieśnikó­w mających teologiczn­ie niedołężny­ch hierarchów przeprowad­zić przez pustynię. – Tego się trzymajcie, bo dalibóg, wstyd z nimi iść przez miasta... henryk.martenka@angora.com.pl

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland