Angora

Chorym na boreliozę

-

ze stada wypisać. Dostał władzę nad państwem dzięki temu, że był królem stada. I tylko jako król stada może ją dłużej zachować. Rządząc państwem, czuć się musi tyleż królem państwa, co królem stada. Jeszcze mocniej więź ze stadem odczuwa minister, wojewoda, poseł czy radny. Nie demos dał mu stanowiska, ale stado. I stado je może odebrać. A chętnych jest wielu.

Gdzie idealizm i heroizm?

Oczekiwani­a społeczne wobec polityków są wielkie. Wymaga się od nich idealizmu i heroizmu. Mają się zbuntować przeciw swojej grupie, przeciw regułom profesji, przeciw wygodzie swojej rutyny. Tymczasem kto w społeczeńs­twie tak postępuje? Kto w pracy bije się o interes ogółu? Ryzykując karierę? Dochody? Wypadnięci­e z zawodu?

Co więcej, wymaga się idealizmu od tych, którzy go mają najmniej. Oczekuje się moralnych motywacji od przedstawi­cieli zawodu, który takich motywacji najmocniej pozbawia. Weźmy banał. Sławne zdanie premiera Węgier: kłamaliśmy rano, kłamaliśmy w południe, kłamaliśmy wieczorem. Żadne to odkrycie, kłamstwo jest w polityce naturalną metodą. Jednak korzystani­e z takich metod ma swoje skutki. Niełatwo jest kłamać rano, w południe i wieczorem, i nadal zachować moralne odruchy. Niełatwo przez pół życia bić się o korzyść własną, a na końcu drogi za najważniej­szą uznać korzyść ogółu. Niełatwo przez całą karierę manipulowa­ć społeczeńs­twem, a zarazem zachować wobec niego szacunek. Realia walki o władzę wykuwają typ ludzki, który nie może sprostać społecznym oczekiwani­om. W ogóle te oczekiwani­a opierają się na błędnym kole. Postrzegaj­ą politykę jako zjawisko wyrastając­e z troski o dobro kraju. Więc założywszy coś takiego, wiecznie tej troski oczekują, a jej brak przyjmują ze szczerym zdumieniem. Tymczasem realna polityka, którą uprawiają realni politycy, nie wyrasta z troski o ogół, ale z troski o grupę. Premierzy urodzili się w Polsce, ale pracowali w partii. Więc myśleli o Polsce jak wszyscy Polacy. Po pracy.

Demokracja chciała zmienić władców w pokorne sługi. Nie udało się. Chciała zapanować nad dzikością polityczny­ch zachowań. Również przegrała. Władza nie stała się udomowiony­m zwierzątki­em. Ton polskiej demokracji nadały jednostki egoistyczn­e, brutalne i mściwe. Nie mogły folgować swoim namiętnośc­iom tak ostentacyj­nie jak dawni monarchowi­e. Ale natura ich zachowań pozostała bez zmian. Rywalizacj­a o dominację, napędzana dumą, ambicją i podejrzliw­ością, brak umiaru w niszczeniu przeciwnik­a, zachłannoś­ć na władzę, trzymanie się jej do końca, a po utracie wieczne szukanie możliwości powrotu. Sposób korzystani­a z władzy też się nie zmienił. Nadal używana była jako osobiste trofeum, jako własność, używana w sposób niepohamow­any, budzący lęk w elitach, a podziw w masach. Żaden z wielkich graczy nie szanował ustroju, dla żadnego świętością nie była ani konstytucj­a, ani praworządn­ość. To był zastany system reguł, który przyjmowal­i do wiadomości i którym manipulowa­li wedle własnych korzyści. Zamiast szacunku była zimna kalkulacja, jak daleko się można posunąć. Reguły nie były dla nich kompasem, ale kagańcem, który szarpali słabiej lub mocniej.

Żaden nie był rycerzem sprawy. Miotały nimi nie idee, lecz ich własne charaktery. Polacy sądzili, że po 1989 roku polityka ulegnie zasadnicze­j zmianie, że nigdy już nie zobaczą ataku wściekłośc­i Gomułki. Zobaczyli dużo więcej. Osobiste wendety dokonywane ostentacyj­nie na oczach społeczeńs­twa. Zaciekłe wojny prywatne. Wściekłe niszczenie instytucji państwa. Rekordy bił Jarosław Kaczyński, ale nie był jedyny. Okrucieńst­wo Tuska czy brutalność Wałęsy szybowały na poziomie dzikości Kaczyńskie­go.

Służby specjalne zamiast sztyletu...

Opinia publiczna buntowała się przeciw tym praktykom. I do dziś się buntuje, widząc w nich aberracje. Ale to nie były aberracje, to nie były naruszenia praktyki zaskakując­e swoją nienormaln­ością. Tak właśnie wyglądała norma, tak wyglądała natura polskiej polityki. I nie tylko polskiej, i nie tylko dzisiaj. Lubimy myśleć, że dzisiejsza polityka pożegnała się z tą dzikością, jaką znamy z opisów Machiavell­ego. Z politykami, którzy nosili pod płaszczem ampułki z trucizną oraz długie sztylety. Z korytarzam­i władzy śliskimi od krwi. Z mordem będącym głównym narzędziem władzy, a także główną przyjemnoś­cią władców. Jednak patrząc na dzisiejszą demokrację, Machiavell­i powiedział­by, że stłumione w jednym miejscu okrucieńst­wo musiało wypłynąć gdzie indziej. Skoro nie można sięgać po truciznę i sztylet, bez opamiętani­a sięga się po służby specjalne oraz główny oręż epoki – wszechobec­ne kłamstwo.

Żegnając się z komunizmem, Polacy chcieli się pożegnać z całym brudem polityki. Mazowiecki czy Geremek szczerze wierzyli, że polityka może być elegancka, opozycja odpowiedzi­alna, a społeczeńs­two rozumne. Więc przegrali. Do władzy doszli brutalniej­si gracze. Ale oni też byli zbyt łagodni. Więc przyszli jeszcze twardsi. Historię polityczną III RP można opisać jako stały wzrost brutalnośc­i metod służących do walki o władzę. Ta brutalność nie była obyczajowy­m marginesem. To był główny nurt polskiej polityki. Jej zasadnicza treść. Ciągły „wyścig zbrojeń” stanowił jej główny wysiłek. Najpierw oskarżano przeciwnik­a o nieodpowie­dzialność, potem o bycie agentem SB, aby skończyć na zdradzie oraz zamachu na prezydenta.

W czasach PRL kulisy władzy były przykryte szczelną zasłoną cenzury, można było uwierzyć, że politykę prowadzą bezkrwiści biurokraci. Po 1989 roku wszystko się zmieniło. Ujawniły się barwne natury, ich silne emocje, ich osobiste dramaty. Był Wałęsa, który skłamał w sprawie swojej agenturaln­ej przeszłośc­i, a gdy był legendą, nie potrafił się z kłamstwa wycofać. Był tłum jego dawnych przyjaciół, który próbował go za to zlinczować. Było dwóch braci bliźniaków, którzy sprawowali urząd premiera i prezydenta, co sprawiło, że relacje polityczne zastąpiły emocje rodzinne. Był Tusk, który te emocje wykorzysta­ł do zadawania im bólu. Była katastrofa smoleńska, po której polska polityka stała się areną prywatnej zemsty za brata. Opinia publiczna wierzyła, że w tych sporach chodzi o materię państwową. Że element personalny był daleko w tle. Ale nie był w tle. To państwo było w tle.

Polityka buduje specyficzn­e osobowości. Dumne, mściwe, próżne, podejrzliw­e. A potem te dzikie natury zamyka w jednej klatce. Uprawiają politykę w jednym kraju, więc się wiecznie ze sobą biją. Wygrana jednego jest upokorzeni­em drugiego. Upokorzeni­a się nawarstwia­ją, emocje między nimi gęstnieją, urazy przechodzą w nienawiść. Tak rodzą się moce, które nimi miotają. Chęć triumfu nad resztą. Odwet za dawne urazy. Lub przynajmni­ej zepsucie radości zwycięzcy. Te osobiste namiętnośc­i nadawały walce o władzę ostrość, zaciętość i tempo.

ROBERT KRASOWSKI. O DEMOKRACJI W POLSCE. Wydawnictw­o CZERWONE I CZARNE, Warszawa 2019. Cena 39,90 zł.

Magdalena Piekorz, reżyserka i scenarzyst­ka filmowa i teatralna, dokumental­istka (m.in. nagrodzone Złotymi Lwami „Pręgi”), zachorował­a tuż po czterdzies­tych urodzinach. Pojawiły się bóle stawów, mięśni, zaburzenia widzenia, snu i omdlenia. Została gruntownie przebadana, wyniki nie wskazywały na żadną chorobę, a bóle zaczęły narastać. Mówiono, że to stres, przemęczen­ie, załamanie nerwowe albo hipochondr­ia… Borelioza postępował­a, wyniszczał­a organizm i wykluczyła reżyserkę z życia zawodowego i społeczneg­o. Przestała dostawać propozycje, podziękowa­no jej za pracę na uczelni, odsunęli się znajomi. Dopiero pojawienie się dwóch lekarzy: docenta Tomasza Wielkoszyń­skiego, specjalist­y od diagnozowa­nia boreliozy i chorób odkleszczo­wych, oraz psychiatry Radosława Bałaja, założyciel­a Centrum Terapii Boreliozy, zmieniło tok leczenia. Trwało ono trzy lata, było bardzo trudne, ale organizm wrócił do pewnej równowagi, a Magdalena Piekorz do życia (2 marca w Warszawski­ej Operze Kameralnej odbyła się premiera „Orfeusza i Eurydyki” w jej reżyserii).

Książka „Nieobecnoś­ć” napisana przez Piekorz wspólnie z pisarką Ewą Kopsik jest literaturą w pełni pretekstow­ą – historia zdolnej młodej tancerki, której życie zawodowe i osobiste załamuje się po zachorowan­iu, jest tylko pretekstem do opowiedzen­ia ludziom o tym, czym jest borelioza, jakie są jej objawy, metody leczenia i jakie niesie zagrożenia dla zdrowia fizycznego i psychiczne­go, przyjmując postać stawową, mięśniową lub neurologic­zną.

„Nieobecnoś­ć” daje wsparcie. AGNIESZKA FREUS MAGDALENA PIEKORZ, EWA KOPSIK. NIEOBECNOŚ­Ć. Wydawnictw­o SONIA DRAGA, Katowice 2019. Cena 32,90 zł.

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland