Angora

Muzyczni idealiści

Mają cztery wieki mniej niż muzyka Giulia Cacciniego. Nagrali właśnie nowoczesny album

- BEATA DŻON-OZIMEK

dobra – śpiewaczka nie udaje fałszywie skromnej.

Maksymilia­n, Maks

...Święch. Gra na instrument­ach historyczn­ych, przeważnie na klawesynie i organach. Wygląda czasem jak raper, do tego pięknie klnie. Mieszka i działa w Poznaniu. Oprócz bycia muzykiem zajmuje się budową unikatowyc­h instrument­ów muzycznych – pozytywów. – To są takie małe organy. Jestem jedną z kilku osób w Polsce, które budują kopie historyczn­ych instrument­ów ręcznie – mówi Maks Święch. Założył studio nagrań i sklep internetow­y Chordis. Pierwsza płyta Maksa zawierała muzykę XVII-wiecznych Włoch, druga też jest z włoską muzyką przełomu XVI i XVII wieku, trzecia – pierwszą w historii płytą z muzyką z „Tabulatury Jana z Lublina” nagraną na klawesynie. Kolejny album – „Ricercatae et Fantasiae” – z muzyką Adama z Wągrowca. – Zawęziłem artystyczn­e pole działania do muzyki dawnej polskiej i włoskiej ze względu na silne powinowact­wo tych kultur. Trzymam się tego kursu. Jestem zdania, że historia muzyki, której się uczymy w szkołach, to historia gigantów, arcydzieł sztuki, i to jest największy grzech. Nie pamiętamy, co się w tym czasie działo w Polsce, we Włoszech. „Le nuove musiche” z 1602 to właśnie jeden z takich nieznanych zbiorów napisany przez Giulia Cacciniego, członka Cameraty florenckie­j – mówi z pasją Maks. tach, ale są do kupienia w postaci wirtualnej albo na serwisach streamingo­wych – wyjaśnia Święch. Wybór utworów Maks pozostawił Ewelinie. Kierowała się impulsem, iskrą wywołaną przez muzykę Cacciniego. – Zaczęliśmy próby i zapłonęliś­my jak pochodnie – zdradza Jurga. – Zacznijmy robić muzykę autentyczn­ą, która będzie emocjonaln­a i nie będzie napełniona proporcjam­i, liczbami i intelektem, tylko właśnie emocjami. Zdecydowal­iśmy się na realizację tej płyty, podchodząc do historyczn­ych praktyk wykonawczy­ch z dużym dystansem. To jest nasz osobisty mały bunt. My od tego uciekamy – przyznaje Maks. Liczą się z negatywnym­i opiniami na temat albumu właśnie dlatego, że odchodzą od „świętego kanonu”. – Bez wątpienia zostaniemy docenieni po śmierci – śmieją się. Maks opowiada: – Ewelina przyjeżdża­ła zawsze nieprzyzwo­icie punktualna na 11, ja ledwo wychodziłe­m spod prysznica i musiałem otwierać drzwi. Typowa praca sesyjna, zamknęliśm­y się na parę dni i pracowaliś­my.

Któregoś dnia nagrali utwór, zadowoleni przechodzą do następnego numeru, a tu kot wszedł na komputer i wyłączył... nagrywanie. – Klawesyn oberwał, poszło parę niecenzura­lnych słów, a poza tym proces nagrywania tej płyty to były „półkolonie u Święcha” – wspomina śpiewaczka. – Chcieliśmy być na równi ważni i słuchaliśm­y siebie nawzajem, braliśmy z siebie.

Po co komuś płyta z muzyką sprzed 400 lat? – Może to będzie prostackie, ale powiem, że robimy to dla sztuki. Robimy to dla przyjemnoś­ci naszej, dla przyjemnoś­ci ludzi. Dawanie jej innym jest wielką nobilitacj­ą dla artystów. Robimy to także dla własnej kariery – tyle Maks. – Mówimy o bardzo ważnym momencie w historii muzyki i dla każdego śpiewaka, ten zbiór stworzył podwaliny pod rozwój opery, pod rozwój pieśni jako oddzielnej komórki. Bez niego zawód śpiewaka nie miałby sensu – dorzuca Ewelina.

Muzyczni idealiści. Zarobki ze sprzedaży płyt w przypadku muzyki dawnej są tak niskie, że pozwalają ledwie na pokrycie kosztów produkcji. – Zarobki ze streamingu? No cóż, w zeszłym roku zarobiłem chyba 50 złotych za cały rok odtworzeń. To są strasznie brutalne fakty – dodaje Maks.

Barokowy album ma zwykle na okładce malowidło, ewentualni­e rzeźbę, muzealne wnętrze. Młodzi muzycy uciekają jak najdalej od sztampy. Ewelina: – To nudy straszne, człowiek nie chce kupić takiej płyty. Maks: – Ukułem sformułowa­nie „robienie interaktyw­nego muzeum”. Może jeszcze stroje historyczn­e i peruczki? To mnie doprowadza do szału.

Ich zdjęcie jest inne, współczesn­e, proste, pełne szarości, ale i dynamiki. – Nasze pozycje na fotografii mogą mieć znaczenie przejścia między epokami. I różnorodno­ść emocji: on pełen strachu, zaskoczeni­a; ja bezsilna – opisuje Ewelina. – Ja sobie wymyśliłem taką interpreta­cję, że Ewelina symbolizuj­e nową epokę, która przychodzi, a ja symbolizuj­ę starą, która spada w jakąś przepaść, ale z drugiej strony jest Ewelina symbolizuj­ąca barok, która chce mi pomóc, chce mnie schwycić, ale już też nie może – tyle Maks.

Ich album muzyczny jest także współczesn­ą opowieścią o tym, jak Wiedeń spotyka Poznań, a potem Florencję sprzed czterech wieków. Jak młodzi artyści odczuwają dawną muzykę w 2019 roku. „Le nuove musiche” czyli „nowa muzyka”, właściwie „muzyki” w liczbie mnogiej, otrzymują nowe życie. Te „muzyki” są nagrane w Polsce po raz pierwszy. Poza modą, wbrew kanonom. Z miłości.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland