Toksyczny oddech Mexico City
Nie wychodź z domu, zamknij drzwi i okna, a klimatyzację ustaw na obieg zamknięty, pracuj w domu, nie posyłaj dzieci do szkoły, nie pal świec, kadzideł, papierosów, jeśli poczujesz swąd dymu, uszczelnij okna i drzwi mokrymi ręcznikami, a jeśli możesz, wyjedź z miasta – zaleciła Komisja Środowiskowa mieszkańcom stolicy, gdy w ubiegłym tygodniu toksyczność powietrza 22-milionowej metropolii kilkakrotnie przekroczyła normy.
W 1804 roku Alexander von Humboldt przybył na tereny dzisiejszego Mexico City w Dolinie Meksyku. Porażony pięknem górskiej przyrody napisał w dzienniku: Podróżniku, przybyłeś do miejsca o nieskazitelnym powietrzu. Dwa wieki później o Meksyku można już bez zachwytu powiedzieć coś zdecydowanie przeciwnego. Już w latach 80. Mexico City ogłoszono najbardziej zanieczyszczonym miastem na świecie, a obecnie Meksyk należy do najbardziej zanieczyszczonych państw, zaraz po Chinach i Indiach.
Meksykanie od kilkudziesięciu lat masowo zapadają na choroby układu oddechowego i układu krążenia. Niewątpliwie najgorszy okres w roku dla mieszkańców stolicy to czas między lutym a majem, gdy w mieście robi się gorąco i sucho. Jak bardzo powietrze stanie się toksyczne, zależy od kilku trudnych do przewidzenia czynników, jednak w tym roku eksperci już w styczniu ostrzegali, że stolica może doświadczyć pogodowej apokalipsy. Meksykańskie Centrum Ochrony Środowiska w wywiadzie dla „El Pais” ogłosiło: „Jeśli dodamy do siebie fenomen El Niño, upały, ewentualne pożary oraz niewystarczającą weryfikację pojazdów pod kątem spełniania norm środowiskowych, to staniemy w obliczu bardzo niekorzystnej ekologicznie sytuacji”. W związku z tym zażądało od władz „krótkoterminowego programu prewencyjnego na okres marzec – maj”. Bezzwłocznych działań rządu zabrakło (choć na jego czele po raz pierwszy stoi ekspertka w temacie środowiska Claudia Sheinbaum, z wykształcenia fizyk i inżynier energetyk, a w latach 2001 – 2006 minister środowiska), a rzeczywistość okazała się bardziej złowieszcza niż przewidywania ekspertów.
W drugi weekend maja z powodu przedłużającej się suszy w kraju wybuchło ponad 140 pożarów lasów. Stolica zmagała się jednocześnie z 20 pożarami w mieście oraz 30 na obrzeżach metropolii. Powietrze stało się szarobrunatnym dymem, w którym fruwały cząsteczki popiołu. – To nie kadry z „Silent Hill”, to Mexico City – głosił jeden z nagłówków. Media obiegły zdjęcia satelitarne NASA, na których niemal cały południowy Meksyk przykrył ciężki koc utkany z dymu. Mieszkańcy skarżyli się na szczypanie oczu, drapanie w gardle i nudności. 12 maja rząd w specjalnym komunikacie potwierdził, że pożary oraz warunki atmosferyczne, czyli brak wiatru i deszczu, przyczyniły się do powstania toksycznego środowiska, i ogłosił kryzys na obszarze metropolii. Powietrze wypełniały cząsteczki PM2,5 oraz ozon w niebezpiecznie wysokim stężeniu. W poniedziałek ministerstwo edukacji zabroniło dzieciom ćwiczeń na powietrzu. Od środy wprowadzono poważniejsze restrykcje. Lekcje odwołano, a unikatowy na skalę światową miejski program ograniczenia ruchu pojazdów (Hoy No Circula), który na co dzień wyłącza z ruchu 20 proc. samochodów starszych niż 9 lat, na dwa dni objął 50 proc. wszystkich pojazdów, zabraniając właścicielom wyjeżdżania na ulice. Mimo to mieszkańcy narzekali, że środki zapobiegawcze wdrożono dopiero w 5. dobie kryzysu, narażając ich na poważne skutki zdrowotne.
Już w kwietniu mieszkańcy Mexico City złożyli zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez urzędującą od grudnia premier Sheinbaum. Według nich premier złagodziła zasady weryfikowania pojazdów jako bardziej lub mniej szkodliwych dla środowiska i umożliwiła ponowne wprowadzenie na ulice 169 tysięcy pojazdów, które wcześniej wycofano z ruchu. Tylko w tym roku alarm z powodu toksyczności powietrza podnoszony był już pięć razy. – To jawna niesprawiedliwość i działanie na szkodę mieszkańców – skarżył się Gunnar Hellmund, adwokat, który w imieniu 12 osób, których zdrowie gwałtownie pogorszyło się po zmianie prawa, złożył pozew zbiorowy. Sheinbaum wskazała na przestarzałe sposoby radzenia sobie z zanieczyszczeniem i zapowiedziała zmodernizowanie systemu, w tym wprowadzenie innowacji, już w 2020 roku. Kto jak kto, ale premier, która dekadę temu należała do nagrodzonego w 2007 r. Pokojową Nagrodą Nobla zespołu ds. zmian klimatycznych, powinna poradzić sobie z wyzwaniem. Szczęśliwi, którzy dożyją tego momentu. (ESZ)