Przegięta pała posła Cymańskiego
Wiele by można o pośle Tadeuszu Cymańskim powiedzieć, ale nigdy, że jest nudny czy banalny. Na tle, wybacz mi Boże to słowo, obecnych elit politycznych Rzeczypospolitej Tadeusz Cymański jest barwny i sympatyczny, jak Hanka Bielicka na tle Biura Politycznego PZPR z 1951 roku. Ostatnio, goszcząc o poranku w RMF, Cymański z nieznanego powodu rozochocił się, jakby sam spłodził krakowskie sześcioraczki. Dowcipkował, zagadywał, śpiewał donośnie, a nawet sugerował, że częstują go w studiu dżinem, co daje mu kopa i czyni życie przyjemnym. Czaruś. Tylko na moment spuścił z tonu, gdy usłyszał, że jego gruchanie poszło na antenę. – O kurczę – przeklął sprośnie. – Przegiąłem pałę chyba...
Jak wiadomo, pała pale nierówna i nie każda przegiąć się da. Niemniej istnieje powszechne przekonanie, że starać się trzeba. Wspomniałem krakowskie sześcioraczki. Ledwie im wyliczono Apgar, a już ten i ów wymyślił, by przegiąć pałę! Usłyszeliśmy więc apel szczęśliwej matki, która prosi na Facebooku: – Ludzie, nie wpłacajcie na moje dzieci żadnych pieniędzy! Jak to? Nie przegina położnica? W szoku jest? Wszak lud chce jej pomóc... I podejrzenia się zrodziły, że mamusia to i owo gnie, gdy się okazało, że kwestuje na noworodki nie rodzina, ale nie wiadomo kto. Zatem pałę przegiął bez porównania mocniej niż poseł Tadeusz jakiś łotrzyk żerujący na „miłosierdziu gminy”. Na miejscu Cymańskiego śpiewałbym w RMF dalej...
Parcie do władzy jest jak parcie w kiszce stolcowej. Bywa bolesne, a każde wystąpienie Grzegorza Brauna, partyjnej chluby piastowskiej Festung Breslau, uzmysławia jak bardzo. „Państwo polskie ma być suwerenne, nie land eurokołchozowy, nie tęczowa republika zboczeńców”– publicznie przeginał Braun pałę w gromkim stylu postsowieckim. Nie lepiej byłoby mu śpiewać pieśni z Cymańskim? Nie znam walorów wokalnych Korwin-Mikkego, politycznego kumpla Brauna z tejże ferajny, ale ten w gięciu pały jest asem nad asy. – System polityczny obowiązujący w Polsce dogadany został przy Okrągłym Stole. Generał Kiszczak zaplanował, że prawica nigdy nie zostanie dopuszczona do władzy i będziemy budować eurosocjalizm. Tak się umówili i podzielili, że raz rządzimy my, raz wy – mówił na mityngu wyborczym Korwin-Mikke. Łojezu! Ileż pał gotów byłby nagiąć Mikke, gdyby to z nim choć raz umówił się Kiszczak. Albo chociaż Kiszczakowa... Pomyśleć, że już niemal trzydzieści lat wygina pałę Korwin i nic mu z tego nie wyszło...
W podobnej tonacji, też minorowej, odezwał się samozwańczy Jeremiasz polskiej polityki Andrzej Zybertowicz, który czytał dzieło Fukuyamy o końcu historii, więc sam dziś głosi koniec chrześcijaństwa, na czym – według niego – zależy Unii Europejskiej. Gdyby Zybertowicz był historykiem, a nie tylko społecznym doradcą, wiedziałby, że zawsze (!) zagrożenie dla chrześcijan było najsilniejszą motywacją do ich przetrwania, natomiast uznawanie chrześcijaństwa za religię państwową, czyli sztama tronu i ołtarza, zawsze wiedzie do moralnego rozkładu. Co akurat widać, słychać i czuć.
Przeginanie pały nie jest metodą stosowaną li tylko na obrzeżach, z obrzydzeniem wyżej wspomnianych elit. Oto partia rządząca, procedująca w trybie doraźnym niczym sądy bolszewickie w armii Budionnego, spreparowała w try miga ustawę zmieniającą Kodeks karny, przegłosowała ją i przekazała do Senatu, skąd bubel wrócił jeszcze szybciej. Do tego z 30 poprawkami. Czy w resorcie sprawiedliwości każdą pałę musi przeginać minister Jaki Patryk? Zajmujący się więziennictwem, stosunkami z Izraelem, dobrosąsiedztwem z USA i ustawą antypedofilską?
Spazmem medialnym dni ostatnich był donos (inaczej: doniesienie), że prezes Kaczyński zamiast wcześniej iść spać, włóczy się po Warszawie i zachodzi wieczorami do Julii Przyłębskiej, która sławy jako sędzia Trybunału Konstytucyjnego raczej nie zrobi, za to pieczeń wieprzową robi wyborną. Kaczyński zachodzi więc chyłkiem, bywa, że z Morawieckim, i pieczystym do syta się zajadają. I gadają, ministrów oceniają, Tuska przeklinają, politykę uprawiają. Złośliwi mówią, że to zaprzeczenie trójpodziału władzy, że przy jednej misce z pieczenią siedzi najważniejszy sędzia, premier rządu i ich przełożony. Uczeni gderają, że to satrapia wschodnia, a nie demokracja zachodnia. Mylą się, bo to tylko zwykłe przegięcie pały. I to czynione z rozwagi, bo u Przyłębskiej na kwaterze nikt prezesa ani premiera dotąd nie nagrał. Chyba...
Poza złośliwcami i uczonymi zdarzają się wredni. Dzwonią do Radia Maryja troglodyci od Brauna i Mikkego, pisze prasa. I lustrują. Rozległo się w błogosławionym eterze, że Kaczyński to żaden Kaczyński, ale Żyd Kalkstein, co można sprawdzić w księdze wieczystej działki przy ulicy... informował radiosłuchaczy prawicowy patriota (choć o jaką ulicę chodzi, nie podał), jeden ze zwolenników pał wyginaczy, gremialnie dzwoniących do Torunia przed niedzielnymi wyborami. Jak wiadomo, kretynów nie sieją. Sami się rodzą, i rzadko szóstkami... Aliści posądzanie Kaczyńskiego, że jest scyzorykiem chrzczony, gdy ten każdy szabas spędza u Przyłębskiej nad wieprzowym pieczystym, oznacza, że także pałę warto umieć przegiąć. Na czym zna się wyłącznie poseł Cymański, jedyny, który przegina ją z wdziękiem.