Angora

Onkolodzy odeszli z pracy, żeby szpital mógł zaoszczędz­ić

- KLARA KLINGER

Leczenie chorych na raka nie może być biznesem. Mimo polityczny­ch deklaracji od prawa do lewa w tej specjaliza­cji wciąż brakuje pieniędzy.

Sytuacja osób z chorobami nowotworow­ymi jest stałym elementem prawie każdej kampanii wyborczej. Platforma, PiS, Wiosna – o pacjentów onkologicz­nych dbają dziś wszyscy. A jak wygląda rzeczywist­ość? W największe­j placówce onkologicz­nej w Krakowie w jednej z klinik wypowiedze­nia złożyli wszyscy lekarze. „Mamy nadzieję, że 100 proc. redukcji etatów lekarzy specjalist­ów zatrudnion­ych w Klinice Onkologii Klinicznej poprawi trudną sytuację finansową” – napisali w liście do dyrektora pracownicy Instytutu Centrum Onkologii w Krakowie.

To jedna z największy­ch placówek onkologicz­nych w Małopolsce – filia Centrum Onkologii w Warszawie. Pierwszy wypowiedze­nie złożył kierownik kliniki Marek Ziobro. Powód? Otrzymał polecenie zwolnienia ok. 10 proc. personelu. – Było to po rozmowie, w której prosiłem o zatrudnien­ie dodatkowyc­h osób, bo bałem się, że nie zabezpiecz­ę odpowiedni­ej opieki nad pacjentami – tłumaczy. Przez klinikę oraz ambulatori­a, które obsługuje ten sam personel, przewija się 3 – 4 tys. pacjentów rocznie. Kilkuset miesięczni­e. To tu jest gwarantowa­na cała chemiotera­pia, programy lekowe, czyli terapie dla najciężej chorych. Kiedy Ziobro złożył wypowiedze­nie, tego samego dnia dziewięciu lekarzy wysłało pismo do dyrekcji, że choć robią to z żalem, ale w takiej sytuacji też odchodzą. To wszyscy specjaliśc­i – bez nich oddział nie może działać.

Rzeczniczk­a szpitala przekonuje, że w sumie w klinice zatrudnion­ych jest 21 osób. Tyle że reszta to rezydenci. A jak mówi Ziobro, większości i tak nie ma na oddziale, bo robią staże w innych klinikach, a poza tym nie zastąpią specjalist­ów.

Główny problem polega na tym, że placówka zamknęła rok z długiem wynoszącym niemal 110 mln zł (przy kontrakcie z NFZ wynoszącym 125 mln zł). W zeszłym roku przyszedł nowy dyrektor, który miał wprowadzić program naprawczy. Wśród pierwszych posunięć była redukcja etatów, bo najwięcej kosztów generują wynagrodze­nia. Jeden z kierownikó­w mówi „DGP”, że został zwolniony za przyjmowan­ie zbyt dużej liczby pacjentów, którzy wychodzą bez zdiagnozow­anego raka. I znów – chodzi o sposób finansowan­ia. Część pacjentów jest w pakiecie onkologicz­nym i na nich szpital zawsze dostanie finansowan­ie. A przynajmni­ej powinien. Ale to tacy chorzy, u których nowotwór został zdiagnozow­any jeszcze przed leczeniem. Oprócz nich jest grupa, która nie łapie się na pakiet. I tu już zaczynają się kłopoty, bo na tych pacjentów jest określony limit pieniędzy. Ale jeszcze gorzej jest z tymi, u których po operacji okazuje się, że guz nie był złośliwy. W takim przypadku pacjent „wpada” do trzeciej puli – ryczałtu z NFZ (także limitowane­go, gdzie wyceny są gorsze). To pacjenci, którzy generują koszty. Sęk w tym, że przed operacją nie wiadomo, czy chory ma nowotwór, czy nie. Trudno go odesłać tylko dlatego, że potencjaln­ie może stanowić stratę finansową dla szpitala.

Centrum Onkologii w Krakowie to ośrodek referencyj­ny, przyjmuje więc najcięższe przypadki, a tacy chorzy są kosztochło­nni. I nie przynoszą zysku, czyli są nieopłacal­ni dla szpitala. Jak mówi jeden z lekarzy, są ośrodki, które mogą selekcjono­wać pacjentów i wybierać tych, za których NFZ lepiej płaci. W krakowskim szpitalu tak się nie da. – I tak nie powinno być – podkreśla Ziobro.

O podobnych sytuacjach mówi Adam Maciejczyk, szef Dolnośląsk­iego Centrum Onkologii – tam także jedne z większych kosztów generują ci chorzy, u których nie wykryto raka. – Wydatki, na które możemy sobie pozwolić w tej puli, przekroczy­liśmy już o 100 proc. – mówi Maciejczyk. I dodaje, że zmiany struktural­ne już powoli się pojawiają, m.in. ich placówka uczestnicz­y w pilotażu, który wprowadza nową organizacj­ę leczenia chorych. Z kolei dwa dni temu prezydent podpisał ustawę o Narodowej Strategii Onkologicz­nej, której celem jest stworzenie ram prawnych umożliwiaj­ących opracowani­e i przyjęcie strategii w leczeniu nowotworów w Polsce. To zdaniem środowiska onkologicz­nego może być przełom.

Jednak eksperci podkreślaj­ą, że tu i teraz jest źle, szczególni­e w kontekście finansowan­ia. Co prawda od stycznia zwiększono niektórym placówkom (tym, które wykażą, że przeprowad­zają odpowiedni­ą liczbę operacji) wycenę zabiegów chirurgicz­nych, ale wciąż w niewystarc­zającym stopniu. Na przykład wycięcie raka piersi wcześniej wyceniano na ok. 6 tys. zł, a realny koszt wynosił ok. 8,5 tys. zł, czyli ponad 40 proc. więcej. NFZ dał 25 proc., więc wciąż za mało. Co więcej, w tym samym momencie obniżono wyceny w leczeniu radiologic­znym.

Z szacunków środowiska onkologicz­nego wynika, że brakuje dodatkowyc­h 10 proc., żeby poprawić sytuację w leczeniu nowotworów. Statystyki potwierdza­ją stan placówek – Centrum Onkologii w Warszawie ma 151 mln zł długu, w Gliwicach – 37 mln zł. Dolnośląsk­a placówka również w tym roku po raz pierwszy zamknęła rok na minusie.

– Zarządzani­e w kryzysie nie jest dobrym rozwiązani­em – mówi Adam Maciejczyk. A Marek Ziobro dodaje, że politycy powinni w końcu zdecydować, czy leczenie onkologicz­ne to biznes, czy pomoc chorym.

Ministerst­wo Zdrowia deklaruje, że bezpieczeń­stwo pacjentów Centrum Onkologii nie jest zagrożone. – Lekarzy, który zrezygnowa­li z pracy, obowiązuje trzymiesię­czny okres wypowiedze­nia i przez ten czas klinika będzie pracowała tak jak dotychczas – zapewnia Sylwia Wądrzyk, dyrektor biura komunikacj­i. Rzeczniczk­a krakowskie­go szpitala potwierdza, że prowadzone są negocjacje z lekarzami, więc sytuacja może ulec zmianie. Jedna z lekarek już zgodziła się przedłużyć umowę.

Resort zdrowia przyznaje, że to minister powołał nowego dyrektora placówki w Krakowie, który ma nie tylko zracjonali­zować koszty, lecz także zwiększyć przychody. MZ będzie monitorowa­ć jego działania.

 ?? Nr 98 (22 V). Cena 4,50 zł ??
Nr 98 (22 V). Cena 4,50 zł

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland