Wojna na smartfony
Departament Handlu Stanów Zjednoczonych umieścił koncern Huawei na czarnej liście firm, których działalność może zagrozić bezpieczeństwu narodowemu. To znaczy, że amerykańskie przedsiębiorstwa powinny zawiesić współpracę z Chińczykami.
Na wezwanie władz pierwszy zareagował Google, ogłaszając, że nie będzie sprzedawał Huawei swojego systemu operacyjnego Android. Poza tym Departament Handlu nakazał, by Huawei oraz 68 innych powiązanych z nim podmiotów występowały o specjalną zgodę rządu USA na zakup amerykańskich podzespołów i technologii. To dramat dla biznesów po obu stronach Oceanu Spokojnego, bo jak twierdzi „China Daily”, tylko w 2018 roku Huawei kupił w Stanach Zjednoczonych podzespoły do swoich smartfonów i tabletów za 11 mld dolarów, kooperując z ponad 30 amerykańskimi firmami. Wojna handlowa wypowiedziana Chinom przez Donalda Trumpa, koncentrująca się dotychczas na taryfach celnych, wkracza na poziom technologii.
Negocjacje między obydwoma krajami posypały się, walka zaostrzyła. Trump od dawna głosił, że sprzęt Huawei może być wykorzystywany przez Pekin do szpiegowania. A na początku tego roku jego administracja wniosła oskarżenie przeciwko Huawei, twierdząc, że firma ukradła tajemnice handlowe T-Mobile oraz naruszyła sankcje wobec Iranu. Teraz „czarna lista” i działania Google’a rozgrzały emocje za Wielkim Murem. – Chiny uznają to za jawnie wrogi akt i poważną prowokację – mówi Paul Triolo, amerykański ekspert od technologii i cyberbezpieczeństwa. Rzecznik chińskiego MSZ Lu Kang oznajmił, że rząd sprzeciwia się amerykańskiemu tłumieniu i wymazywaniu przedsiębiorstw z innych krajów za pomocą władzy państwowej. Wystosował też zawoalowaną groźbę: – Jeśli chodzi o to, jakie środki podejmiemy, proszę czekać i zobaczyć.
Wartość rynkową Huawei szacuje się na 8 mld dolarów i jest to jedyna chińska firma na liście 100 najcenniejszych światowych marek magazynu „Forbes”. Ten status jest teraz bardzo zagrożony. Podobnie jak globalne ambicje przedsiębiorstwa, które w pierwszym kwartale tego roku było drugim co do wielkości producentem smartfonów i zapowiadało, że już w 2020 zajmie pierwsze miejsce na podium, wyprzedzając Samsunga. Dzisiaj, mimo buńczucznych oświadczeń władz, zarówno Huawei, jak i jego klienci stanęli przed poważnym problemem. Bo o ile obecni użytkownicy chińskich urządzeń mobilnych na razie nie muszą się martwić, nikt im nie odbierze systemu i zachowają dostęp do aktualizacji, to nabywcy kolejnych wersji tych smartfonów i tabletów mogą być niemile zaskoczeni. Brak najpopularniejszego na świecie systemu operacyjnego, odcięcie od Gmaila, Chrome’a, YouTube’a, Google Maps czy Sklepu Play sprawią, że koncern na pewno straci na popularności. Jeśli w ogóle jego urządzenia będą sprzedawane w innych krajach, a trafia tam prawie połowa chińskich smartfonów.
Tylko w Polsce niemal co trzeci telefon to produkt Huawei. Dyrektor generalny koncernu Yu Chengdong zapewnia, że od lat ma przygotowany plan awaryjny i już jesienią lub najpóźniej na wiosnę firma jest w stanie uruchomić własny system operacyjny. Wdrożenie go w Chinach będzie proste, bo już dziś większość najpopularniejszych produktów Google’a jest tam zakazanych. Jednak upowszechnienie nowego systemu na świecie jest mało realnym marzeniem. Dla milionów użytkowników spoza Chin odcięcie od Google’a zabija atrakcyjność telefonu Huawei – twierdzi Bryan Ma, amerykański analityk International Data Corporation. Anonimowy chiński ekspert IT też widzi te trudności, ale proponuje rozwiązanie: – W najgorszym przypadku Huawei może nadal oferować nagie smartfony za granicą. Niestety, telefon bez aplikacji Google’a to cegła – mówi Bryan Ma.
Tymczasem wojna z Chińczykami zatacza coraz szersze kręgi. Zalecenia Departamentu Handlu USA wcielają w życie kolejne koncerny – największy światowy producent układów scalonych Intel, przedsiębiorstwo informatyczne Qualcomm oraz twórca komponentów optycznych dla sieci komunikacyjnych Lumentum. W czwartek 23 maja współpracę z Huawei zawiesił japoński Panasonic. (EW) Na podst.: China Daily, CNBC, CNN