Działka premiera
W 2002 r. Mateusz Morawiecki za 700 tys. kupił od Kościoła działkę. O tym, jak obecny premier miał zarobić na wywłaszczeniu, napisała „Gazeta Wyborcza”, przekonując, że było to „kilkakrotnie mniej niż realna wartość gruntu”, która wynosiła w tamtym czasie 4 mln zł (taką kwotę w 1999 r. przedstawiła biegła). Dziennikarze zapytali kurię, dlaczego działka została sprzedana za tak niską kwotę. Odpowiedzi nie otrzymali, bo dokumentów dotyczących tej transakcji nie ma... Wywołana do tablicy Kancelaria Premiera wyjaśniła, że to żona Morawieckiego dowiedziała się o możliwości zakupu „od znajomego, który zajmował się pośrednictwem w sprzedaży nieruchomości”. „Gazeta Wyborcza” podała, że obecnie działka, którą premier kupił w 2002 roku, warta jest ok. 70 mln zł. Dziennik podał, że Mateusz Morawiecki przed przejściem do polityki dokonał z żoną podziału majątku. Działki przepisał na żonę w 2013 roku. Po publikacji artykułu Centrum Informacyjne Rządu poinformowało, że tekst „narusza dobra osobiste premiera Mateusza Morawieckiego i jego żony. Podjęli oni decyzję o skierowaniu sprawy na drogę sądową z żądaniem sprostowania zawartych w nim kłamstw i manipulacji”.
– Zwróciłem się z apelem do premiera, żeby przedstawił majątek rodzinny. To, że Mateusz Morawiecki przepisał majątek na małżonkę, żeby go nie ujawniać, jest głęboko nie w porządku – powiedział na antenie TOK FM Adrian Zandberg (twitter.com/Radio_ TOK_FM).
– Zgodę na sprzedaż wydał abp Gulbinowicz, choć powinien bp Głódź. Z parafii zniknęły wszelkie dokumenty nt. transakcji. Nieznane jest jej uzasadnienie, którego wymaga prawo kanoniczne. Ominięto zgodę Watykanu. Coraz więcej pytań o działkę Morawieckiego. Podstawowe: kiedy dymisja? – docieka Andrzej Rzońca (twitter. com/andrzej_rzonca).
– Czy zaniżenie ceny kupna pozwoliło ominąć Morawieckiemu zgodę Watykanu na kupno dóbr kościelnych? W 2002 r. papieżem był Święty Jan Paweł II – pyta Jarosław Kurski (twitter.com/JaroslawKurski).
– Według kelnera z „Sowy” istnieje nieujawnione jeszcze nagranie, na którym premier Morawiecki ma mówić o kupowaniu nieruchomości na podstawione osoby – dorzucił do pieca na Twitterze poseł Krzysztof Brejza (twiter.com/KrzysztofBrejza).
– Ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego od zarania walczy z układem i elitami III RP. Niespodziewanie to Mateusz Morawiecki okazał się ucieleśnieniem tych elit – komentuje Jacek Nizinkiewicz (twitter.com/JNizinkiewicz).
– Po ujawnieniu wrocławskiej afery gruntowej państwa Morawieckich premier stał się największym hamulcowym kampanii PiS i za ewentualną wyborczą porażkę swojego obozu zapłaci własną głową – pisze Cezary Michalski (Newsweek.pl).
– (...) Jeżeli wszystko było zgodne z prawem i z etyką, to dlaczego pani Morawiecka wyraża teraz gotowość sprzedania w odpowiednim czasie części działki władzom Wrocławia, a uzyskane tą drogą pieniądze przeznaczyć na cel charytatywny? – pyta Daniel Passent (Passent.blog.polityka.pl).
– Znów powróciła kwestia podnoszonego przez PiS mitycznego uwłaszczenia jako wielkiej patologii III RP. Znaczącym beneficjentem tego uwłaszczenia był Kościół katolicki i zaprzyjaźnieni z nim politycy. Skorzystało na nim także środowisko Porozumienia Centrum, które stworzyło PiS – pisze Dominika Wielowieyska (twitter.com/DWielowieyska).
– Przy całym szacunku, ale wystawienie żony na pierwszą linię, żeby bronić spekulacji gruntami, które sam prowadził. Tabloidowe ustawki z dziećmi. Wizerunkowe wywiady z siostrą. Ten pan staje się tykającą bombą i coraz większym problemem. Jeden przyświecał mu cel: Kasa, Misiu, kasa! Delfin do zmiany. Nowogrodzka huczy, że Prezes ma dość rozbrajania pola (gruntu) minowego – pisze Michał Szczerba (twitter. com/MichalSzczerba).
– Panie premierze Mateuszu Morawiecki – albo pełny wykaz wszystkiego, co posiada pan i pana żona dziś, albo dymisja jutro. Bo skoro Polska jest sercem Europy, to proponuję się stosować do zwyczajów europejskich, a nie azjatyckich. Dlaczego pani Morawiecka sprzeda działkę, dopiero gdy zacznie się budowa drogi? Bo mąż już nie będzie premierem i będzie można powiedzieć „akuku”? Pan Morawiecki bardzo chce uniknąć zarzutu krętactwa. A jego żona chce sprzedać działkę po wyjściowej cenie. Może ktoś się zgłosi i ją kupi od ręki, choćby jutro. Naprawdę warto pomóc państwu Morawieckim pozbyć się problemu – pisze Tomasz Lis (twitter.com/Lis_Tomasz).
– Dla porządku zacznijmy najpierw od encyklopedycznego wyjaśnienia terminu „uwłaszczenie”. Wszak Jacek Harłukowicz i redakcja „Gazety Wyborczej” postawili taką oto tezę, że w zasadzie Mateusz Morawiecki dostał coś za bezcen, uwłaszczył się, a w dodatku czytelnik, spoglądający tylko na okładki (a tacy są, i to niemała grupa), uzna, że chodzi o ostatni czas w karierze premiera – pisze Grzegorz Wszołek (Salon24.pl). – W wielkim skrócie. „Uwłaszczenie – przekazanie osobie prawnej bądź fizycznej prawa własności do mienia Skarbu Państwa, komunalnego lub spółdzielczego. Jest ono nieodpłatne lub częściowo płatne ( w przeciwieństwie do prywatyzacji)”. Działka na wrocławskim Oporowie o powierzchni 15 ha należała do Kościoła. Kościół uzyskał do niej prawa z tytułu ustawy o stosunkach z państwem z maja 1989 r. Komisja Majątkowa na ogół przyznawała kuriom ziemie, nie bez kontrowersji, zagrabione przez komunistów. To ta instytucja przyznała wrocławskiemu Kościołowi grunty w Oporowie pod koniec lat 90. Jakoś nigdy nie słyszałem, by Platforma Obywatelska rozprawiła się z orzeczeniami komisji. Mateusz Morawiecki w 2002 roku był poza polityką, zasiadał w zarządzie BZW BK. 700 tys. złotych, jak za 15 ha, to i na ówczesne czasy brzmi zachęcająco. W każdym razie – nie ma mowy o uwłaszczeniu. Nabywca zakupił grunt od prawowitego właściciela. Nie uzyskał ziemi za darmo lub „częściowo płatnie”. Kościół wrocławski nie rościł też żadnych pretensji. Oczywiście, warto zadać pytanie, czy Morawiecki nabył grunt w Oporowie po znajomości z kardynałem Henrykiem Gulbinowiczem. Natomiast nawet jeśli tak, to nie ma tutaj mowy o „uwłaszczeniu”. Odnoszę wrażenie, że „Gazecie Wyborczej” przeszkadzają dwie rzeczy: 1. Morawiecki mógł się na działce – dziś o kilkukrotnie większej wartości – dorobić, zamiast stracić. W dodatku zakupił ją za własne, uczciwie zarobione pieniądze. Jeśli jest inaczej – trzeba pokazać jakikolwiek dowód. 2. Na gruncie nie doszło do drogowych inwestycji, bo wtedy byłby niezbity dowód na to, że Morawiecki wiedział, co robi, dokonując transakcji i pełniąc funkcję radnego dolnośląskiego z ramienia AWS (...). Nie mam wątpliwości, że dziennikarskie śledztwo „Wyborczej” poprowadzono tak, aby szturchnąć Morawieckiego na ostatniej prostej. By musiał się tłumaczyć, by nie zdążył odpowiedzieć politycznej konkurencji. W tym Grzegorzowi Schetynie.