Chciał ze sobą skończyć. Dziś pomaga innym
(Polska The Times) Drugie życie Janusza Świtaja.
Janusz Świtaj miał niespełna 18 lat, gdy po wypadku motocyklowym został sparaliżowany. Po 15 latach leżenia w łóżku zapragnął śmierci. Ale wtedy pojawili się dobrzy ludzie, którzy do dziś pomagają mu spełniać marzenia. Właśnie został magistrem psychologii.
– Mam nadzieję, że będzie pan zadawał przyjemne pytania i nie będziemy wracać do starych czasów, gdy składałem wniosek o zaprzestanie uporczywej terapii? – zaczyna rozmowę Janusz Świtaj. Jest już po kilku wywiadach z dziennikarzami i najwyraźniej zaczyna go męczyć to ciągłe przypominanie, że kiedyś nie chciało mu się żyć. – Wolę rozmawiać o tym, co teraz. Że spełniłem swoje marzenie i zostałem magistrem psychologii. I żyję pełnią życia – mówi jastrzębianin.
Rok 2007: Wegetowałem i miałem dość...
Dziś ma 44 lata. Cała Polska usłyszała o nim w 2007 roku, gdy jako pierwszy pacjent w Polsce złożył wniosek o zaprzestanie uporczywej terapii w chwili, gdyby rodzice nie mieli się już siły nim zajmować. Wtedy ogarniała go pustka, nicość. 7 lat w szpitalu, 8 lat w łóżku, w mieszkaniu rodziców, sparaliżowany od szyi w dół, oddychający za pomocą respiratora. Kompletny dół. Jak sam mówi: marazm. – Po prostu wegetowałem i miałem tego dość – wspomina dziś.
Ale już rok później, gdy po jego apelu zrobiło się głośno w całym kraju, zaczął walczyć o siebie. Pomogła aktorka Anna Dymna, która prowadzi Fundację „Mimo wszystko”. Pamięta jej słynne słowa: – Chłopie, ty się weź do roboty. Będziesz pracował u nas, musimy ci znaleźć jakieś zajęcie. Te słowa były jak magiczne zaklęcie. Podziałały.
I Janusz zaczął pracę; do dziś ma naprawdę napięty grafik. Rok później jako pierwszy w Polsce dostał specjalistyczny wózek z miniaturowym respiratorem. Urządzenie sterowane za pomocą dżojstika przy ustach pozwoliło mu opuścić mieszkanie i na nowo poznawać świat. – Praca w fundacji pochłonęła mnie bez reszty. Wiszę na telefonie, pracuję online. Pierwsze pięć lat to setki maili i rozmów z niepełnosprawnymi z całej Polski. Czasami wymagali interwencji, czasami pomagała zwykła rozmowa – wspomina. Załatwiał materace przeciwodleżynowe, paczki świąteczne, aparaturę, dzięki której inni też mogli opuścić swoje domy. Wspaniała praca, dająca wiele satysfakcji.
2019: Rodzice to moi najwięksi bohaterowie
Mieszka z rodzicami na 8. piętrze na jednym z jastrzębskich blokowisk. Gdy widzieliśmy się ostatni raz, w 2013 roku, miał rybki w akwarium, na ścianie wisiał potężny plakat z motocyklem, zdjęcia z siatkarzami Jastrzębskiego Węgla. To dwupokojowe mieszkanie, które dzieli z rodzicami opiekującymi się nim od 1993 roku, gdy jako niespełna 18-latek uderzył swoją emzetką w tył tira, co spowodowało przerwanie rdzenia. I stało się jego ostoją. Lubi je. Dziś nie ma już plakatu z motocyklem, akwarium jest puste, bo to wymaga sporo wysiłku, by je utrzymać. A przy tylu zajęciach byłoby o to trudno. Nowość to olbrzymia fototapeta z tygrysem bengalskim.
– Pokój dzielę z rodzicami. Dwa lata temu przeprowadziliśmy generalny remont, więc sporo się zmieniło. Nie myślałem nigdy, by się stąd przeprowadzać. Blok ma podjazdy, windy. Z okna widać panoramę Jastrzębia, mam stąd przepiękny widok. A czasami, przy świetnej pogodzie, jak się spojrzy w lewo, widać nawet Czechy. Z tej strony też zachodzi słońce – mówi Świtaj.
Rodziców ma wspaniałych, dla niego oni są głównymi bohaterami. Zawsze przy nim. Pomagają zmagać się z codziennością. Pan Henryk i pani Helena.
– Tata ma 75 lat, ale krzepę jak sprzed 20 lat. Mama jest dwa lata młodsza. Bez nich nie byłoby tego wszystkiego – przyznaje. Pomaga mu też przydzielony asystent.
Chcę wiedzieć, jak lepiej pomagać ludziom
To wtedy, w 2013 roku opowiadał nam, że zaczyna spełniać marzenia – właśnie rozpoczynał studia na Wydziale Psychologii i Pedagogiki Uniwersytetu Śląskiego.
Tymczasem półtora tygodnia temu, we wtorek 11 czerwca, obronił pracę magisterską na piątkę! – Jej temat dotyczył stresu i wypalenia zawodowego wśród pielęgniarek pracujących na oddziale intensywnej terapii – wyjaśnia nam Janusz Świtaj. Znów rozdzwoniły się telefony z całej Polski. Gazety, telewizje. Mnóstwo wywiadów, mnóstwo pytań.
Oj, nie było łatwo spełnić to marzenie. Książki w wersji elektronicznej, nagrane wykłady, notatki – nie wszędzie może przecież być, dojechać. Ale nie poddawał się. Nigdy, przecież nawet maturę z matematyki kiedyś zdał. Był pierwszym rocznikiem, który musiał ją zdać obowiązkowo. Sprawa była skomplikowana, wszystkie obliczenia musiał przetworzyć w głowie, a następnie precyzyjnie wytłumaczyć egzaminującemu nauczycielowi, w jaki sposób ma zapisać figurę geometryczną bądź równanie. – Jeśli wiedziałem, o co chodzi, a nie potrafiłem dokładnie tego sprecyzować językiem matematycznym, powstawał problem – wspomina czasy maturalne Janusz.
Na szczęście w końcu się udało. Dziś jest magistrem, ale myśli o tym, by nadal pogłębiać wiedzę na podyplomówce. Psychologię wybrał, by lepiej zrozumieć siebie, ludzi, świat. Żeby wiedzieć, jak dotrzeć do swoich rozmówców, jak im lepiej pomóc.
– Mam staż w Tarnowskich Górach w Górnośląskim Centrum Rehabilitacji w Reptach. Ta wiedza pozwoli mi jeszcze lepiej pomóc pacjentom po najcięższych wypadkach, bo takim chcę pomagać, odnosząc się także oczywiście do własnych doświadczeń. Chcę im przekazać, że w przypadku wydawałoby się nawet beznadziejnym medycznie, przy właściwej pomocy, organizacji, można nadal czerpać radość z życia – mówi jastrzębianin.
W pracy spotyka się z bardzo trudnymi przypadkami, nie unika ich. Wie, że tam najbardziej potrzebne jest wsparcie. To właśnie dlatego w ubiegłym roku zdecydował się na wolontariat w żorskim hospicjum stacjonarnym im. Jana Pawła II. Co czwartek, od 15 czerwca do 15 października, zazwyczaj w sali świetlicowej, spotykał się z chorymi, rozmawiał. Przy kawie, ciastku. O życiu, śmierci, nadziei.
– To były i dla mnie, i dla nich ważne rozmowy. Trudne, bo czasem w kolejny czwartek to byli już całkiem nowi rozmówcy – wspomina.
Ciesz się życiem. Masz nieograniczone możliwości
Obecnie w ośrodku rehabilitacyjnym w Tarnowskich Górach planuje pod koniec czerwca zaprezentować na forum specjalny wykład o pozytywnym myśleniu i jego sile. – Dziś wiem, jak stres może wpłynąć na życie człowieka, jak bardzo może zmienić nasze postrzeganie. Że ból powodowany stresem potrafi być odczuwalny znacznie poważniej niż w normalnych sytuacjach. Odnosiłem to do siebie, pamiętam siebie sprzed lat, gdy stres pozbawiał mnie chęci życia – analizuje. Ma wiele zajęć. Udziela się też w Stowarzyszeniu MotoMikołaje, które organizuje paczki dla dzieciaków z domów dziecka. Razem z motocyklistami we wtorek odwiedził taką placówkę w Bielsku-Białej.
– Teraz to dobry czas – mówi Janusz Świtaj. Czasem dziwi się, gdy wokół widzi pełnych zdrowia, zwykłych ludzi, którzy narzekają na żonę, pracę, robotę, dzieci. – A tymczasem mają nieograniczone możliwości. Nie ma sensu tracić czasu na marudzenie i narzekanie, trzeba czerpać radość z każdego nowego wschodu słońca – przypomina.