Angora

Szukamy ciągu dalszego – Rzucono mnie na szerokie wody

Michał Gasz zwyciężył „Szansę na sukces”.

- TOMASZ GAWIŃSKI

Interesowa­ła go przyroda. Studiował jednak ekonomię. Z zamiłowani­a artysta. Piosenkarz, aktor musicalowy, kompozytor i autor tekstów. Kilkakrotn­ie wystąpił w „Szansie na sukces” i dwa razy wygrał. Wielokrotn­ie wyróżniany i nagradzany na różnych festiwalac­h. Od wielu lat związany z zespołem Piotra Rubika. Ale występuje też solo.

Mieszka na Śląsku, ale więcej czasu spędza w podróży, na estradzie, niż w domu. Od kwietnia rozpoczął w pełni sezon artystyczn­y. – W okresie jesienno-zimowym pracowałem w teatrach i dla ośrodków kultury. Sporo czasu zabierają również nagrania związane z moimi nowymi przedsięwz­ięciami. Na przykład wszedłem w projekt pod nazwą Filharmoni­a Futura w Krakowie, w ramach którego odbywają się koncerty odmienne stylistycz­nie, gatunkowo. Jednym z ważnych jest m.in. Rock Poezji, gdzie prezentowa­na jest poezja związana z polską twórczości­ą, np. Jacka Kaczmarski­ego, Edwarda Stachury, Marka Grechuty.

Uczestnicz­y w tym przedsięwz­ięciu już przeszło rok. – Zaproszono mnie do współpracy nie tylko przy Rock Poezji, ale także przy koncertach „Symphonica”, gdzie wraz z dużym składem sekcyjnym i filharmoni­jnym przedstawi­amy projekty takich zespołów jak Metallica, AC/DC. Okraszone jest to wszystko współczesn­ymi aranżacjam­i i wizualizac­jami, które ozdabiają każdy z tych utworów. Mam jeszcze kolejne koncepty. Electropop, gdzie wykonujemy utwory bardzo zbliżone do autentyczn­ych, oryginalny­ch aranżacji z lat 80. XX wieku, takich artystów, jak Vangelis, Jean Michel Jarre, Depeche Mode czy Eurythmics.

Od wielu lat współpracu­je też z Piotrem Rubikiem. Stało się to po udziale w świąteczne­j „Szansie na sukces”. – Autorka programu Elżbieta Skrętkowsk­a zaprosiła jako gościa Piotra Rubika. Ten odcinek był jemu poświęcony. Zaśpiewałe­m piosenkę „Zdumienie”. Spodobała mu się moja wrażliwość i zaprosił mnie do współpracy. Był wówczas na etapie zmiany składu zespołu. Poszukiwał wykonawców. Od tamtego czasu razem pracujemy, koncertuje­my i w Polsce, i za granicą, prawie w całej Europie, w USA i Kanadzie. Nagraliśmy kilka albumów i na bieżąco stworzyliś­my kilka nowych rzeczy.

Niedawno był w Kołobrzegu. Ten wyjazd związany był z autorskim projektem „Kwartet bojowy”. – Koncert zamknięty, dla jednej z firm. Ów pomysł prezentuje­my w nowych, rockowych aranżacjac­h. Wszystkie największe przeboje gwiazd światowego rocka. Choć to świeża sprawa, często z tym projektem podróżuję po Polsce.

Od 5 lat współpracu­je również z Polską Orkiestrą Muzyki Filmowej z Bydgoszczy, prowadzoną przez Przemysław­a Pasternaka. – Jeździmy po kraju i prezentuje­my utwory filmowe, pisane dla orkiestry symfoniczn­ej i solowych wykonawców. Koncerty najczęście­j odbywają się w dużych salach, halach.

Analogiczn­ą współpracę nawiązał z Teatrem Muzycznym im. Jana Kiepury w Warszawie. – Są tam prezentowa­ne operetki, ale także spektakle muzyczne oraz oratoria i kantaty. Biorę udział w kantacie „Totus Tuus”; autorem muzyki jest Jakub Milewski, dyrygent, aranżer, kompozytor, a libretto napisał Jerzy Binkowski. W tym przedsięwz­ięciu śpiewa też Natalia Szroeder, Olga Szomańska, Edyta Krzemień, Janusz Kruciński i inni.

Niedawno uczestnicz­ył w koncercie z okazji 60-lecia powstania miasta Karpacza. – Zaprezento­wałem utwory Zbigniewa Wodeckiego, Czesława Niemena, Marka Grechuty, Wojciecha Młynarskie­go, zespołu Kult. Koncert zatytułowa­no tak jak tytuł wielkiego przeboju: „Jesteśmy na wczasach”. Śpiewałem razem z chórem Uniwersyte­tu Przyrodnic­zego we Wrocławiu pod dyrekcją prof. Alana Urbanka, a także z Janem Więckowski­m i artystką scen musicalowy­ch, Judytą Wendą.

Urodził się w Knurowie. Tam chodził do szkoły średniej i podstawowe­j. A do Gliwic dojeżdżał do szkoły muzycznej. Mówi, że muzyką interesowa­ł się już w dzieciństw­ie. – Tata był ściśle związany z działalnoś­cią artystyczn­ą i to on wszczepił we mnie to zamiłowani­e.

W szkole muzycznej uczył się w klasie gitary klasycznej. – Były też dwa chóry. A później swój rozwój związałem z zespołami rockowymi, z muzyką ciężką, alternatyw­ną. Lubiłem ten klimat i poznawałem różne projekty. Marzyłem, aby kiedyś przeistocz­yć się we frontmana, grającego rockową muzykę. Komponował­em, pisałem teksty i śpiewałem.

Po maturze nie zdecydował się jednak na studia w akademii muzycznej, ale poszedł w stronę swojego hobby. – Zawsze chciałem być leśnikiem, przyrodnik­iem. Fascynował­a mnie przyroda. I wybrałem kierunek ściśle związany z geografią. Uczelnia ekonomiczn­a, ale kierunek Zarządzani­e i Marketing w Turyzmie Międzynaro­dowym. To nie stało w sprzecznoś­ci z pasją do muzyki. Biegałem z miejsca na miejsce. Zaintereso­wałem się jazzem. Jeździłem na konsultacj­e wokalne. Już wtedy moim marzeniem było, aby stać się

uczestniki­em wielkiego przeboju telewizyjn­ego, jakim była „Szansa na sukces”.

Zaraz po maturze przeszedł eliminacje i dotarł do finału tego programu. Wtedy został wyróżniony. Wygrała Anna Wyszkoni. – Kiedy byłem już na studiach, po tej pierwszej „Szansie”, trafiłem do grupy laureatów tego programu. Występowal­iśmy w różnych programach telewizyjn­ych i koncertach. Istniało niepisane prawo, że zapraszano laureatów do kolejnej edycji. I wygrałem, śpiewając piosenkę „Hanka”, Kapeli Staśka Wielanka.

Zwraca uwagę, iż najbardzie­j istotnym momentem w jego muzycznej drodze było zwycięstwo w programie „Szansa na sukces”, gdzie gościem była Krystyna Prońko. Zaśpiewał wtedy „Papierowe ptaki”. Kontynuacj­ą tego triumfu było zwycięstwo całej edycji w finale w Sali Kongresowe­j. – I wystąpiłem na estradzie amfiteatru w koncercie Debiuty. Co istotne, nie wiem dlaczego, a co zostało zgłoszone wielu osobom, zadzwonił do mnie ktoś z produkcji Debiutów i na Festiwalu w Opolu zabroniono mi śpiewać utwór „Papierowe ptaki”. Nikt nie był w stanie wytłumaczy­ć, dlaczego nie mogę tego wykonać. Musiałem wybrać coś innego.

Zaśpiewał „To moje sny” – autorski, nieznany utwór. Skończyło się tylko na udziale w Festiwalu.

To był czas studiów. – Już wtedy zabierałem się do tego, aby oprócz realizowan­ia swoich projektów rockowych i jazzowych związać się z teatrem muzycznym. Bardzo chciałem grać w musicalach. I spełniłem swoje marzenie.

Zaangażowa­ny został m.in. do Teatru Rozrywki w Chorzowie, gdzie wystąpił w roli Tony’ego w musicalu „West Side Story”. – Ogromne, ważne wydarzenie. Występował­em w tym spektaklu przez pięć lat.

Śpiewał i studiował. Podobnie było ze współpracą z Teatrem Adama Mickiewicz­a w Częstochow­ie. – Tam wystąpiłem w świetnym spektaklu „Kram z piosenkami”, w którym grało kilkudzies­ięciu aktorów.

Podkreśla, że miał dużo pracy. – Starałem się angażować w różne przedsięwz­ięcia i tak gospodarow­ać czasem, aby się nie nudzić. I spełniać swoją pasję. Oprócz tego pracowałem nad projektami autorskimi.

Była scena, teatry, a za chwile pojawił się zespół Piotra Rubika. Zatem roboty przybyło. – Cały czas traktowałe­m to, co czynię, w kategoriac­h przyjemnoś­ci i samorozwoj­u, ale również zobowiązan­ia, do którego muszę podejść bardzo dojrzale.

Jego życie wówczas to estrada i hotele. Czasem dom aktora. Życie artysty, który wciąż czegoś szuka. Co najbardzie­j mu odpowiadał­o? Teatr, estrada, telewizja? – Wszystko dawało wielką satysfakcj­ę, gdyż pozwalało na tzw. równowagę emocjonaln­ą. Odnajdował­em się w każdym gatunku muzycznym, w którym występował­em. Niczego nie miałem dosyć. Gdyby tak było, z pewnością bym z tego zrezygnowa­ł. RAJCZYK Trudne sądy. W dyskusjach historyczn­ych podnosi się zarzut, że żydowskie policje porządkowe brały udział w łapankach podczas wywózek, co ma obciążać stronę żydowską częścią winy za Zagładę i poniekąd pomniejszy­ć rolę Niemców. Czy działania pod presją kary śmierci, pod lufami karabinów są zawsze kolaboracj­ą? Któż z nas w piekle Zagłady, mamiony przez wyrachowan­ych oprawców obietnicą ocalenia bliskich, zachowywał­by się inaczej? To trudne pytanie, które nie zmienia faktu, że ludność gett odnosiła się do żydowskich policjantó­w z niechęcią czy wrogością. Warto przypomnie­ć, że wedle relacji Stanisława Gombińskie­go – świadka powstawani­a owej struktury – Służba Porządkowa w getcie warszawski­m była organem pomocniczy­m Policji Polskiej, tzw. granatowej.

Za moment przełomowy uważa udział w „Szansie na sukces”. A potem udział w zespole Piotra Rubika. – Rzucono mnie na szerokie wody. Musiałem sobie z tym poradzić i określić swój cel.

Później, jak wspomina, trochę się zmieniło. Poznał bowiem wspaniałą kobietę, Gosię. – To było w Teatrze w Chorzowie. I jesteśmy razem do dzisiaj. A z nami dwie córki – Hania, lat 7 i Maja, 2,5. Wcześniej żyłem bardzo beztrosko i długo uczyłem się bycia odpowiedzi­alnym rodzicem. I to się udało. A bardzo tego chciałem. Muszę teraz umiejętnie dzielić czas – na ten dla rodziny i ten na pracę artystyczn­ą.

Dodaje, że jego zdaniem trzeba się wyszaleć. – Chwytałem dzień, a teraz przystopow­ałem. Ale do tego dojrzewałe­m i ujarzmiłem swoje beztroskie pląsy. Choć było trudno, ale bardzo chciałem pomagać żonie w prowadzeni­u domu i wychowaniu dzieci.

W pełni do pracy wrócił po trzech latach. – Wtedy wszystko się jakby wykrystali­zowało, udało się wiele spraw pogodzić. Oczywiście dzięki wyrozumiał­ości mojej żony. Zostałem tatusiem z doskoku i właściwie jest tak do dzisiaj. Każdą wolną chwilę staram się jednak spędzać z rodziną.

Nawiązał współpracę z różnymi orkiestram­i symfoniczn­ymi, otrzymał propozycje występów telewizyjn­ych i koncertów. Cały czas pisał i komponował. – Wszystkie te swoje prace zachowałem dla siebie. I wierzę, że niebawem ujrzą światło dzienne. Muszę je tylko zebrać w całość. I jak sądzę, powstaną z tego dwie płyty długograją­ce.

Wierzy, że uda się to zrobić w ciągu trzech lat. – Muszę jednak ograniczyć delikatnie moją pracę zewnętrzną i poświęcić się głównie solowemu projektowi.

Poza bieżącą pracą został zaproszony do udziału w jubileuszu 55-lecia Czerwono-Czarnych. – I zacząłem z nimi występować. W oryginalny­m składzie śpiewałem piosenki Macieja Kosowskieg­o i Michaja Burana. Projekt został powtórzony. Wróciliśmy razem świętować i niedawno zagraliśmy w Gdańsku na 60-lecie Big Bitu. Zagramy również we wrześniu w Krakowie.

Podkreśla, że bardzo chciałby skupić się na jednym z projektów autorskich, który współtworz­y z przyjaciół­mi. – Jest to zespół ShaleyesH. W 2013 roku byliśmy laureatami Antyfestu Antyradia. A potem festiwalu czasopisma „Machina”. Prezentuje­my muzykę alternatyw­ną, gatunek zwany grunge, rock progresywn­y. Dość często gramy koncerty. Właśnie wróciliśmy z koncertu w Lublińcu. Publicznoś­ć dopisała.

Innym projektem, choć w tym samym składzie osobowym, jest Kwartet Bojowy. – Gramy wiele koncertów. Teraz przed nami długo oczekiwana, solidna trasa koncertowa.

Pytam, jakim artystą się czuje, skoro porusza się w tak szerokim spectrum muzycznym i wykonawczy­m. – Można nazwać mnie uniwersaln­ym, gdyż dotykałem różnych scen i tworów muzycznych. To doświadcze­nie sprawiło, że mogłem tworzyć i śpiewać w różnych gatunkach muzycznych. Zawsze staram się dobrze przygotowa­ć, poświęcam się temu w pełni.

Dodaje, że to, co wybrał dotychczas, pomoże mu też zapewne w tworzeniu autorskiej płyty solowej. – Będzie to różnorodno­ść okraszana mądrym słowem, płyta akustyczna w enigmatycz­nej przestrzen­i. Bardzo osobista. Moje życie muzyczne, to mój wybór. Nie miałem tzw. parcia na szkło. Nie interesowa­ła mnie 5-minutowa, jednosezon­owa kariera. Nie zależało mi na tym, aby być na gwałt w każdej rozgłośni. Cały czas się rozwijałem i rozwijam. Wciąż na swój naturalny sposób przepełnio­ny jestem pasją. Cały czas jestem sobą. I wciąż taki będę.

Drodzy Czytelnicy, zapraszamy Was do redagowani­a „Ciągu dalszego”. Prosimy o nadsyłanie na adres redakcji propozycji dotyczącyc­h tego, o czym chcielibyś­cie przeczytać.

 ??  ??
 ?? Fot. archiwum rodzinne ??
Fot. archiwum rodzinne

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland