Bitwa o kopalnię
W Niemczech obrońcy klimatu starli się z policją.
Obrońcy klimatu wdarli się do kopalni węgla brunatnego Garzweiler. Doszło do starć z policją, która usiłowała poskromić ekologów za pomocą gazu pieprzowego i pałek. Obie strony oskarżają się o agresję i akty przemocy. Ośmiu funkcjonariuszy zostało rannych.
Za Odrą i Nysą narasta lęk przed zmianami klimatycznymi, które, jak uważa wielu, spowodują apokaliptyczny chaos. W siłę rośnie Partia Zielonych, która może wystawić następnego kanclerza. Rząd Angeli Merkel postanowił, że Niemcy powinny stać się „klimatycznie neutralne” do 2050 roku (gospodarka RFN będzie wtedy pochłaniać tyle samo gazów cieplarnianych, ile ich emituje). Wielu ekologom to nie wystarcza. Gniew obrońców środowiska budzą zwłaszcza wielkie kopalnie odkrywkowe węgla brunatnego w reńskim okręgu wydobywczym. Kopalnie to prawdziwe potwory, które się rozrastają, niszcząc lasy i całe wsie. Garzweiler jest jednym z największych takich obiektów w Nadrenii Północnej-Westfalii, obejmuje powierzchnię 48 km .
Z tym „antyklimatycznym” przemysłem wydobywczym walczy od 2015 roku ruch Ende Gelände (ten zwrot znaczy „Koniec pieśni” albo „Koniec wycieczki”). Po gwałtownych protestach ruchowi udało się opóźnić do jesieni 2020 roku wycinkę pięknego lasu Hambach, planowaną przez koncern energetyczny RWE. Odkąd protesty klimatyczne objęły młodzież, którą zainspirowała szwedzka nastolatka Greta Thunberg, także aktywiści Ende Gelände poczuli wiatr w żaglach. 21 czerwca w położonym w pobliżu Garzweiler Akwizgranie odbyła się niemal 40-tysięczna demonstracja w obronie klimatu, w której wzięli udział uczniowie, ich rodzice, naukowcy i ekolodzy z różnych ugrupowań. Niektórzy aktywiści Ende Gelände prosto z Akwizgranu ruszyli na kopalnię. Akcja była przygotowana. Obrońcy klimatu podzielili się na grupy zwane „palcami”. Ende Gelände operuje na zasadzie palców dłoni. Palce rozłożone są w różnych kierunkach – policja wszystkich nie powstrzyma.
W piątek wieczorem około 700 ekologów z „zielonego palca” zablokowało linię kolejową między Garzweiler a elektrownią węglową Neurath. Niektórzy zdeterminowani obrońcy klimatu przykuli się łańcuchami do torów. „Srebrny palec” zablokował linię kolejową Hambachbahn, w wyniku czego kopalnia Hambach została sparaliżowana. Aktywiści z „czerwonego” i „złotego” palca podeszli pod Garzweiler. Maszerowali z rozwiniętymi flagami. Niektórzy mieli złociste szaliki. Wielu włożyło zapewniające pewną anonimowość i ochronę papierowe kombinezony malarzy.
Ekolożka Sina Reisch tłumaczyła reporterom: – Prąd z węgla brunatnego, produkowany w okręgu reńskim, powoduje największe emisje dwutlenku węgla w Europie. Postanowiliśmy więc zatrzymać pracę kopalni własnymi ciałami.
Dostępu do Garzweiler broniło kilkuset policjantów na koniach i w helikopterze. 22 czerwca ekolodzy próbowali bratać się ze stróżami prawa i uśpili ich czujność. W umówionym momencie, około godziny 14, kilkuset aktywistów rzuciło się ławą i przerwało policyjny kordon. Mundurowi użyli gazu pieprzowego, ale wszystkich nie powstrzymali. Siedem młodych obrończyń klimatu weszło na ogromną koparkę. Wielu zbiegło po stromym zboczu do pozostałego po wydobytym węglu ogromnego dołu. Szefowie koncernu energetycznego RWE skarżyli się, że podpalano pojazdy oraz stację pomp.
W niedzielę rano ogłoszono koniec akcji. Niektórzy ekolodzy wyszli dobrowolnie, innych wywlekła policja. Funkcjonariusze cięli łańcuchy, którymi obrońcy klimatu przykuli się do torów. Widziano mundurowych bezlitośnie tłukących obrońców środowiska. Aktywiści mówili, że przebywali w „policyjnym kotle” 11 godzin na upale i nie dostawali wody. Politycy ustalili wcześniej z przedstawicielami gospodarki, że węgiel brunatny będzie wydobywany w Niemczech do 2038 roku. Protesty jednak są tak silne, że ten termin zapewne zostanie skrócony. (KK) Na podst.: Der Spiegel, Die Welt, Rheinische Post