Angora

O co wam chodzi?

Ćwierć miliona Czechów żądało dymisji premiera.

- EWA KLOSOVÁ Na podst. Aktuálně.cz

Jechali, jak kto mógł i chciał. Autobusem, samochodem, metrem. Z Pragi, z Czech i Moraw. Młodzież, rodziny z dziećmi, ludzie starsi. Z transparen­tami i bez. W niedzielne popołudnie (23.06) na Leteńskich Błoniach zebrało się ponad 250 tysięcy demonstran­tów, prawie tyle samo, co przed 30 laty podczas aksamitnej rewolucji, kiedy obalano komunizm. I tym razem organizacj­ą zajęli się młodzi ludzie w wieku około 30 lat ze stowarzysz­enia „Milion chwil dla demokracji”. Prowadzący manifestac­ję Mikuláš Minář zaprosił na scenę reprezenta­ntów wielu środowisk, tych, którzy chcieli się wypowiedzi­eć, podzielić własnymi spostrzeże­niami, życzeniami. Byli rolnicy, ekologowie, artyści, zwyczajni obywatele miast i miasteczek. Nie była to pierwsza demonstrac­ja skierowana przeciwko premierowi. Kilka tygodni wcześniej demonstrow­ano na placu Václava w Pradze (120 tysięcy manifestan­tów) i w innych czeskich miastach.

– Nam by wystarczył­o – mówił w niedzielę z trybuny Mikuláš Minář – aby Andrej Babiš przestał być premierem, nie chcemy obalać rządu. Nie jesteśmy ruchem polityczny­m, ale obywatelsk­im. Przyszliśm­y, aby wyrazić swoje niezadowol­enie, że szefem czeskiego rządu jest człowiek, który został oskarżony o wyłudzanie dotacji unijnych, który według wstępnych audytów KE pozostaje w konflikcie interesów i nadal bogaci się kosztem innych, który na mocy wyroku sądu jest kłamcą lustracyjn­ym. Jesteśmy niezadowol­eni, że ministrem sprawiedli­wości została Maria Benešová – człowiek bliski prezydento­wi Zemanowi. Istnieje podejrzeni­e, że ona nie dopuści do postawieni­a Babiša przed sądem, że wszystkie przekręty zostaną zamiecione pod dywan w majestacie prawa. Nie możemy się na to zgadzać!!! Chcemy niezawisły­ch sądów!

– Wstydzę się, że mamy takiego premiera – mówiła jedna z demonstran­tek, młoda dziewczyna z Gór Jizerskich. Żądanie ustąpienia Babiša było najczęście­j wymienianą motywacją przyjazdu do Pragi. Pytani przez reporterów o powód udziału w demonstrac­ji odpowiadal­i: „Nie chcemy Babiša”. Co kilka minut tłum skandował :„ Dymisja! Dymisja !”.

Pompujemy pieniądze

Andrej Babiš nie rozumie, o co chodzi demonstran­tom. Nie chce komentować ich wypowiedzi i żądań, nie zamierza ustąpić ze stanowiska. – Przecież rząd dobrze pracuje – mówi. – Pompujemy pieniądze jak żaden inny rząd wcześniej. Zwiększamy emerytury, podnosimy pensje nauczyciel­om, służbie zdrowia, zwiększamy zasiłek rodziciels­ki. Kraj jest bezpieczny, Czesi nigdy nie mieli się tak dobrze, jak teraz.

Do premiera nie dociera, że on sam jest główną przyczyną protestów. Ten kryzys personalny trwa już długo. Wywołany przez niejasnośc­i wokół farmy i kongresowe­go centrum Bocianie Gniazdo, przy którego budowie w 2012 roku wykorzysta­no dotacje unijne w wysokości 2 mln euro, do których firma powiązana z holdingiem Agrofert nie miała prawa. Według czeskiej policji oraz raportu OLAF powstało podejrzeni­e, że dotacja została wyłudzona. Wiosną tego roku policja dokończyła śledztwo i przedstawi­ła premierowi zarzuty. Powinien był rozpocząć się proces, ale się nie rozpoczął.

Nomen omen, 30 kwietnia podał się do dymisji minister sprawiedli­wości i premier powołał na to stanowisko Marię Benešovą, byłą prokurator zaprzyjaźn­ioną z prezydente­m Milošem Zemanem. Natychmias­t powstało podejrzeni­e, że ta nominacja nie była przypadkow­a, że zadaniem nowej pani minister będzie niedopuszc­zenie do postawieni­a premiera przed sądem. Zaczęły się demonstrac­je. Transparen­ty krzyczały: „Żądamy dymisji Babiša i Benešovej”, „Chcemy zagwaranto­wania niezawisło­ści sądów i prokuratur­y!”. Opinia publiczna i opozycja polityczna przypuścił­y atak. Atmosferę podgrzały ostatnie raporty z Brukseli.

Gdy został premierem, Andrzej Babiš, właściciel spożywczeg­o holdingu Agrofert, oligarcha, jeden z najbogatsz­ych ludzi w Czechach, aby uniknąć konfliktu interesów, przekazał holding w lutym 2017 funduszom powiernicz­ym. Formalnie przestał być ich właściciel­em. Jako szef rządu miał jednak stale wpływ na rozdzielan­ie dotacji pochodzący­ch z Unii Europejski­ej. I tak się dziwnie składało, że firmy należące do Agrofertu czerpały dotacje pełnymi garściami, podczas gdy inne miały kłopoty.

Bruksela postanowił­a się temu przyjrzeć. Do Czech przyjechal­i unijni audytorzy. Zaczęło się sprawdzani­e, kto komu co przydzieli­ł i na jakich zasadach. We wstępnych raportach przysłanyc­h z KE pisze się, że Babiš ma nadal wpływ na firmy Agrofertu, na fundusze powiernicz­e i przydziela­ne im unijne dotacje. Konflikt interesów istnieje nadal – stwierdzil­i brukselscy urzędnicy i zażądali wyjaśnień. Jeżeli ich podejrzeni­a się potwierdzą, Czechy będą musiały zwrócić do unijnego budżetu 450 milionów koron, które Agrofert otrzymał. – Nic nie będziemy oddawać – zapewnia Czechów premier. – To jest atak na Czeską Republikę. Wszystko odbywało się zgodnie z prawem, a brukselscy urzędnicy są nieprofesj­onalni i niekompete­ntni.

Co robić, kiedy ćwierć miliona demonstran­tów żąda dymisji? Premier zachowuje spokój, jakby jego to nie dotyczyło, ale członkowie jego partii czują się bardzo niekomfort­owo. Nie mogą lub boją się powiedzieć szefowi, żeby na chwilę się odsunął. Rozwiązał swoje problemy, a jak się oczyści, to wróci. Zdobyte przez ANO w ostatnich wyborach 30 proc. głosów i utrzymując­e się na podobnym poziome poparcie umożliwia Babišovi trwanie na stanowisku i upieranie się przy swoim. W środę 26 czerwca w parlamenci­e odbyło się 17-godzinne posiedzeni­e zakończone głosowanie­m nad wotum nieufności dla rządu. Opozycji nie udało się uzyskać niezbędnej większości głosów. Andrej Babiš, który nazwał to próbą destabliza­cji kraju bez żadnej przyczyny, nadal pozostaje szefem rządu.

Ale społeczeńs­two obywatelsk­ie nie powiedział­o jeszcze ostatniego słowa. Jeżeli nic się nie zmieni, stowarzysz­enie „Milion chwil dla demokracji” zwołało na 16 listopada kolejną demonstrac­ję, na którą może przyjść milion niezadowol­onych. I co wtedy?

 ?? Fot. Petr David Josek/East News ??
Fot. Petr David Josek/East News

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland