Hejtem po oczach
„Wiadomości” TVP w oczach medioznawcy.
Platforma Obywatelska zapowiedziała likwidację „telewizji publicznej” po wygranych wyborach. Do tego jeszcze droga daleka, ale blady strach już padł na dziennikarzy „Wiadomości”. Dorabiają więc do tych planów dziwaczne interpretacje i bardzo chcą w nie wierzyć. Mitycznej likwidacji poświęcili aż dwa długie materiały w kolejnych wydaniach.
W czwartek 27 czerwca Marcin Szypszak (w „Wiadomościach” od 2016) – jeden z „propagandzistów dobrej zmiany” – przekonywał wyborców PiS, że „bliska ludziom Telewizja Polska stała się solą w oku opozycji”. Pominął fakt, że dla wielu innych odbiorców „Wiadomości” już dawno stały się synonimem nierzetelności, stronniczości i braku profesjonalizmu. Śmiech tylko może budzić przytoczona w materiale wypowiedź Michała Karnowskiego z „Sieci” o tym, że „dzisiaj telewizja publiczna jest elementem, który najbardziej pluralizuje rynek”. To oczywisty nonsens, bo przecież misja telewizji publicznej określona w art. 21 Ustawy o radiofonii i telewizji mówi nie o jakimś wymyślonym przez Jacka Kurskiego „pluralizowaniu” rynku, lecz wyraźnie podkreśla, że programy informacyjne i publicystyczne same w sobie mają być „pluralistyczne, bezstronne, wyważone i niezależne”. A koń jaki jest, każdy widzi, i do tego nie trzeba szkiełka i oka medioznawcy. Michał Adamczyk, prowadzący „Wiadomości”, przez dwa kolejne wieczory powtarzał fake newsa i zadawał tendencyjne pytania z fałszywą tezą: „Dlaczego Nowoczesna nie chce, by dzieci w Polsce dostawały 500 plus?”. To jeden z przykładów nadużyć, jakich w TVP nie brakuje.
W piątek 28 czerwca temat „likwidacji TVP” rozpracowywał Konrad Wąż (w TVP Info od 2014) – wpisał on projekt PO w strategię działań opozycji, które mają doprowadzić do „celowego osłabienia państwa polskiego”; oprócz likwidacji mediów publicznych opozycja chce również zlikwidować IPN, CBA i zdecentralizować państwo. Wspomagając się wypowiedzią eksperta politologa, zawyrokował, że likwidacja takich instytucji jak TVP jest początkiem likwidacji państwa polskiego (sic!).
„Wiadomości” wytoczyły potężne kolubryny przeciwko projektowi PO. Widać, że niektórym propagandzistom puszczają nerwy. Tymczasem tak naprawdę strzelili do muchy, albowiem pomysły, co zrobić z tzw. telewizją publiczną w istocie będącą telewizją partyjną, pojawiają się od wielu lat, a ten nie jest znowuż jakąś „perełką”. Odpolitycznienie telewizji publicznej zapowiadało np. w 2015 roku Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, ale gdy zwyciężył PiS, to wielu jego członków zabrało się na pokład, a niektórzy nawet zostali sternikami... Zrezygnowano więc z pomysłu, by telewizja była instytucją pożytku publicznego, i wszystko zostało po staremu. Projekty obywatelskie środowisk twórczych też pozostały tylko śladem na papierze. Teraz PO zaproponowało kolejny projekt: zamiast obecnych spółek TVP, Polskiego Radia i ośrodków regionalnych miałby powstać państwowy holding radiowo-telewizyjny. Abonament zostałby zlikwidowany, a holding byłby finansowany z budżetu państwa. Jego korpus składałby się ze spółek centralnych TVP i PR oraz 16 regionalnych. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zostałaby zachowana i wybierałaby – choć w zupełnie nowym składzie – 15-osobowe rady medialne, a te z kolei decydowałyby o zarządach regionalnych spółek radiowo-telewizyjnych. Struktura jest dość skomplikowana – byłaby jeszcze rada centralna – tak że w sumie nie bardzo wiadomo, na czym miałoby polegać odpartyjnienie mediów publicznych, skoro i tak owe rady (zasiadaliby w nich m.in. przedstawiciele sejmików wojewódzkich) byłyby wybierane przez KRRiT, o której składzie decydowaliby politycy. Likwidacji uległaby Rada Mediów Narodowych, ale to marne pocieszenie, bo przecież i tak obecnie jest to ciało pozbawione znaczenia. Wszystko to każe zapytać: „A gdzież jest tu miejsce na odpolitycznienie (odpartyjnienie) mediów, skoro politycy wciąż mieliby decydować o wyborze kierowniczych gremiów?”. Wniosek jest taki, że kiedy do reformy mediów publicznych zabierają się politycy (w tym przypadku trójka z PO) i dwaj byli szefowie TVP powiązani z politykami, to trudno uwierzyć w ich niepolityczne intencje. I pewnie – jak zwykle – wszystko zostałoby po staremu, tym bardziej że – jak powiedziała dość nieoględnie Ewa Kopacz – „My obsadzimy TVP prezesem i dziennikarzami”...
A tak w ogóle, to po co dzielić skórę na niedźwiedziu, skoro wieści o jego śmierci wydają się mocno przesadzone? Chyba że chodzi o to, by opinia publiczna miała wrażenie, iż opozycja ma jakiś program. W takim razie – następny proszę!