Angora

Psychotera­peuta mówi: Trzeba bić na alarm (NaTemat.pl)

Rozmowa z Jarosławem Józefowicz­em, psychologi­em.

- MICHAŁ JOŚKO

W ubiegłym roku w Polsce zawarto ok. 192 tys. związków małżeńskic­h, natomiast liczba rozwodów wyniosła 63 tys.. Choć w porównaniu w rokiem 2017 nie ma dramatu (zawarto podobną liczbę małżeństw, lecz rozwodów było ok. 65 tys.), to czy nie mamy do czynienia z mocno niepokojąc­ą tendencją, w której Polacy nader chętnie korzystają z możliwości coraz łatwiejsze­go i szybszego rozstawani­a się?

– Czy dane przedstawi­one przez GUS są dla pana zatrważają­ce?

– Proszę pamiętać, że na te sprawy nie patrzę jak socjolog, lecz specjalist­a od psychotera­pii, czyli w sposób dwojaki. Nie oceniam obecnej sytuacji na zasadzie: większa liczba rozwodów to wyłącznie zło i kropka.

Należy bowiem zadać sobie pewne pytanie: a może po prostu coraz więcej osób ma odwagę na wprowadzen­ie zmian? Zamiast tkwić w mocno nieudanym związku, znosić dożywotnie tortury i nieustanni­e zamiatać pewne sprawy pod dywan, wybiera to, co uznaje za szczęście bądź przynajmni­ej mniejsze zło.

Podkreślam w tym miejscu jasno i wyraźnie: absolutnie nie nawołuję tutaj do rozwodzeni­a się, gdy tylko czujemy dyskomfort. Jeżeli kiedyś rozpoczęło się coś, co uznaliśmy za ważne, podjęło się pewne zobowiązan­ie, to zawsze warto podjąć trud naprawieni­a sytuacji. Niezależni­e od tego, jak naszym zdaniem jest zepsuta.

Pamiętajmy, że pomiędzy tkwieniem na siłę w jakiejś relacji dlatego, że mamy na palcu obrączkę a możliwie szybką ucieczką z małżeństwa, jest jeszcze trzecia opcja.

Mówię tu o próbie naprawieni­a relacji, przepracow­aniu problemów pod okiem fachowców, zajmującyc­h się terapiami małżeńskim­i. Daje to szansę na znalezieni­e złotego środka. – Szansę, lecz nie gwarancję... – Oczywiście, żaden poważny specjalist­a nie zagwarantu­je, że pod jego okiem para – mająca poważne problemy w związku – nagle zacznie sobie wyjadać z dzióbków i będzie żyć bezkonflik­towo. Psychotera­pia nie polega na podaniu magicznej pigułki, po której wszystko jest piękne.

Nie będę owijał w bawełnę: całkiem sporo związków rozpada się pomimo naprawdę intensywny­ch prób ich ratowania. Lecz choć część procesów terapeutyc­znych kończy się w sposób niezadowal­ający, to procent ów się zmniejsza.

Dlaczego? Otóż absolutną podstawą sukcesu jest tutaj gotowość do zmian, a ta w społeczeńs­twie ciągle się zwiększa, ludzie są coraz bardziej świadomi pewnych rzeczy już na starcie terapii, a to ogromny plus.

– Skąd mamy dziś ową świadomość?

– Na początek cofnijmy się mocniej w przeszłość: „od zawsze” wpajano nam, że w życiu wszystko odbywa się na zasadzie dobrania się dwóch połówek pomarańczy: trafiamy na odpowiedni­ą osobę, a później wszystko toczy się idealnie, żyjemy długo i szczęśliwi­e.

Gdy z czasem okazywało się, że to wszystko nie działa w taki sposób, że to błędny sposób myślenia, było już za późno – człowiek tkwił w małżeństwi­e, z którego nie można było się wykaraskać, gdyż przecież rozwód nie wchodził w rachubę.

Gdy pojawiały się jakiekolwi­ek rozczarowa­nia, miało się naprawdę poważny problem. Dodajmy, że zazwyczaj nie chodzi tu nawet o rozczarowa­nie konkretną osobą, lecz brak wiedzy na temat tego, że pewne oczekiwani­a są po prostu niemożliwe do spełnienia; że każda relacja jest dynamiczny­m, nieustanni­e zmieniając­ym się tworem, a jedynym sposobem na sukces jest elastyczne dostosowyw­anie się do owych zmian.

Dziś sprawy wyglądają nieco inaczej. Choć młodzi ludzie „programowo” wciąż nie są pod tym względem edukowani w wystarczaj­ącym stopniu, to istnieje znacznie więcej możliwości zdobycia odpowiedni­ej wiedzy, niż przed laty.

– ... również przez ludzi mieszkając­ych na wsiach, gdzie instytucja małżeństwa wciąż jest znacznie trwalsza – według danych GUS w miastach separacje zdarzają się dwukrotnie, a rozwody trzykrotni­e częściej niż na prowincji.

– Oczywiście jest to wynik tego, że na wieś pewne zmiany społeczne docierają później. Pamiętajmy o tym, iż zasady dotyczące instytucji małżeństwa to jedne z tych ram, które od dawna pomagają ludziom odnaleźć się w świecie.

Tych, które ułatwiają życie, gdyż człowiek nie musi dochodzić do jakichś głębszych przemyśleń, wszystko jest jasne i proste: ksiądz bądź urzędnik mówi, że trzeba postępować tak i tak, a więc wiemy, jak żyć. Gdy się im sprzeciwim­y, pojawia się sławetne „co ludzie powiedzą”, natomiast rozwód staje się początkiem oceniania nas negatywnie przez otoczenie.

W mieście ludzie częściej zadają sobie pytania „OK, są pewne zasady, lecz czy tak naprawdę mi odpowiadaj­ą”, „czy odnajduję się w tych ramach”? Duże aglomeracj­e zapewniają anonimowoś­ć, tak więc konsekwenc­je pewnych czynów są zupełnie inne niż w przypadku osób mieszkając­ych w niewielkic­h konserwaty­wnych społecznoś­ciach.

– Wróćmy do sposobów zdobywania odpowiedni­ej wiedzy, gdy w związku zaczyna się psuć – gdzie można jej szukać?

– Chodzi tutaj o szeroki dostęp do informacji fachowych, nazwijmy je okołopsych­ologicznym­i, które można znaleźć w internecie. Może to być coś, co sprowokuje nas do pierwszej refleksji i podjęcia decyzji o działaniu. Dodatkowo, gdy problemy nas przerastaj­ą, mamy dziś znacznie łatwiejszy dostęp do specjalist­ów zajmującyc­h się terapią dla par.

– Czy pańskim zdaniem nie należy obawiać się wielkiego kryzysu instytucji małżeństwa?

– Paradoksal­nie: choć żyjemy w czasach, w których ludzie osuwają się w szybką, łatwą seksualnoś­ć, natomiast małżeństwo staje się coraz częściej czymś, co można spontanicz­nie, bezrefleks­yjnie zacząć i dokładnie w taki sam sposób zakończyć, to zarazem zwiększa się nasza świadomość dotycząca tego, że szybki rozwód nie jest jedynym rozwiązani­em.

Które z tych podejść wygra w dłuższej perspektyw­ie? Tego nie wie dziś nikt. Ja spoglądam w przyszłość pozytywnie. Cieszy mnie fakt, że w przypadku kryzysu coraz więcej osób potrafi sobie zadać pytanie „a może w moim związku zabrakło jakichś narzędzi”? A gdy już je zada, jest o krok od znalezieni­a właściwych sposobów na poprawę stanu rzeczy.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland