Biuro na plaży (Die Welt)
Tysiące dygitalnych nomadów zamieniło biuro w Niemczech na laptopa na plaży
W Niemczech rośnie liczba pracujących zdalnie.
Ben Sattinger starannie zaplanował działalność swojej firmy. Od początku wiedział, że nie będzie wynajmował powierzchni biurowych. Sattinger uwielbia podróże i aktualnie pracuje zdalnie z greckiej wyspy Milos. Także swoich 45 pracowników nie chciał wtłoczyć w codzienną rutynę. Praca w połączeniu z urlopem to według niego najlepsze rozwiązanie.
Sattinger jest jednym z tysięcy digitalnych nomadów, którzy, pracując, podróżują po świecie. Wielu z nich ma stałe umowy o pracę, ale pracodawcom jest obojętne, czy pracownik loguje się z domu w Brandenburgii, czy z hamaka na Bali. Liczy się wydajność.
Firma Sattingera oferuje online certyfikowane kursy trenera fitness, nauczyciela jogi i dietetyka. Jego zespół wyszkolił już ponad 8 tys. klientów. Tylko w ubiegłym roku przedsiębiorstwo osiągnęło obrót trzy miliony euro. Zamiast drogich powierzchni biurowych firma opłaca pracownikom dwie do trzech podróży w roku. Zimą wszyscy wyjeżdżają na trzy tygodnie do Kapsztadu, latem do Maroka, a jesienią do Australii. – Wspólne przeżywanie przygód i poznawanie nowych krajów najlepiej cementuje ludzi – uważa Sattinger. Jako wirtualny szef dba też o dobrą atmosferę w zespole. W każdy poniedziałek o 10 rano łączy się ze swoimi pracownikami na wizji i każdy opowiada, jak spędził weekend. – Osobiste relacje są niezbędne do udanej współpracy w grupie. Najlepiej sprawdza się tu nieformalna wymiana zdań – uważa socjolog i psycholog Werner Eichhorst, naukowiec z Instytutu ds. Przyszłości Pracy (IZA). – Gdy ludzie nawiążą kontakty, mogą twórczo i konstruktywnie pracować daleko ponad granicami państw czy kontynentów.
Według badań IZA 38 proc. osób pracuje obecnie zdalnie. Młodych i technicznie zaawansowanych ludzi nie ciągnie do biura. Jak pokazują statystyki, w grupie wiekowej od 25 do 34 lat liczba osób pracujących zdalnie wzrosła w ciągu ostatniego roku z 34 do 42 proc.
Podobnie jak Ben Sattinger również Raffaela Rein nie chce pracować w biurze. Razem z partnerem założyła firmę, która w sieci sprzedaje suplementy diety. – Teraz mogę pracować z dowolnego miejsca i dysponować czasem, jak mi się podoba.
Jednak zachwyt nad pracą poza biurem ma też swoje granice – twierdzi Nicholas Bloom, profesor Uniwersytetu Stanforda. Jego badania przeprowadzone wśród pracowników chińskiego biura podróży wykazały, że osoby pracujące z domu były bardziej produktywne, robiły mniej przerw, potrafiły się bardziej skoncentrować i były bardziej zadowolone z pracy. Jednak po dziewięciu miesiącach połowa badanych chciała wrócić do biura, ponieważ czuła się odizolowana i mniej doceniana.
Mimo to liczba osób pracujących zdalnie wciąż rośnie. Do nich należy także Julia Kossmann, na stałe zatrudniona w niemieckiej agencji eventowej. – Nie mogłam już wytrzymać w Niemczech – mówi kierowniczka projektów. – Tu jest za zimno, za ciemno i zbyt monotonnie. Rok temu poprosiłam szefa o przeniesienie. Od tej pory pracowała z Peru, Ekwadoru, Kolumbii, Chile i Kostaryki. W międzyczasie awansowała, także zdalnie, i obecnie przygotowuje duży kongres farmaceutyczny w Paryżu. Jej szef René Proske prowadzi biura w Monachium, Nowym Jorku, Releigh w Karolinie Północnej i Rosenheim w Bawarii. Sam mieszka z żoną w Portugalii. Firma zatrudnia 80 osób i ma obroty 25 milionów euro rocznie. Proske organizuje na wszystkich kontynentach kongresy, sympozja naukowe oraz eventy dla klientów i wyjazdy motywacyjne dla pracowników. – Może dlatego odnosimy takie sukcesy, ponieważ nie jestem wciąż obecnym i wszystko kontrolującym szefem – mówi 38-latek. (LS)