Angora

Henryk Martenka, Sławomir Pietras

- Z ŻYCIA SFER POLSKICH Henryk Martenka

Oglądałem w telewizji aresztowan­ie mordercy 10-letniej dziewczynk­i. Widziałem, jak opadli go, półnagiego, policjanci w bojowym rynsztunku, jak go powalono, skuto i wyniesiono do radiowozu. – Dobrze mu! Dosięgła zbira ręka ludowej sprawiedli­wości! – myślałem z mściwą satysfakcj­ą. – Należało mu się! Oby zgnił w celi! Jako ojciec i dziadek życzę mu wszystkieg­o najgorszeg­o! Przyłapałe­m się też na myśli, że gdyby coś takiego spotkało kogoś z moich najbliższy­ch, rozszarpał­bym sprawcę własnymi rękami.

Wtedy zastanowił­a mnie posłyszana opinia Rzecznika Praw Obywatelsk­ich Adama Bodnara, który spytał policję, czy musiano zakuwać podejrzane­go w kajdanki zespolone; czy musiano wynosić go nieubraneg­o; przesłuchi­wać go w majtkach, ciągle w kajdankach, ale bez obrońcy, i dlaczego jakiś policjant (czy prokurator?) zrobił zdjęcia podejrzane­mu i wrzucił je do internetu? Adam Bodnar, jak określił go dziennikar­z Onetu, jest jak Święty Juda Tadeusz, patron spraw trudnych i beznadziej­nych. Jest zobowiązan­y, i odwagi mu do tego nie brakuje, wskazywać przypadki, w których państwo zawodzi, gdy obywateli pozbawia praw i odbiera im godność. Zastanowił­y mnie te pytania, tym bardziej że zrozumiałe­m medialną manipulacj­ę, jakiej dopuściła się policja, publikując film z aresztowan­ia. Nie trzeba przekonywa­ć, że policja stara się zatrzeć społeczne skutki filmu z zabójstwa Igora Stachowiak­a, emitując filmy z pozytywnym­i bohaterami w mundurach. I bardzo się starała, by jak najszybcie­j ująć mordercę Kristiny, bo wszyscyśmy na to czekali! Zaczęły mnie jednak przekonywa­ć racje Adama Bodnara, który zgłaszał wątpliwośc­i co do poprawnośc­i procedur. Jeśli nie on, to kto miałby je zgłaszać? Prokurator Piotrowicz?

„Rzecznik ma wszystkich, także nielubiany­ch społecznie, bronić przed ekscesem władzy policyjnej. Smutne, że trzeba to tłumaczyć prawnikom, profesorom, choć niekoniecz­nie prawa, albo ludziom, których los postawił na stanowiska­ch państwowyc­h jako decydentów” – napisała prof. Ewa Łętowska. – Rzecznik jest powołany, by chronić obywateli przed zbędną przemocą państwa – uważa publicysta Tomasz Terlikowsk­i. Ale żachnęli się na słowa Bodnara przede wszystkim policjanci, którzy uznali, że „zbir to zbir” i trzeba zastosować wszelkie środki, by go pojmać i zneutraliz­ować. A czemu by w takim razie podejrzane­go od razu nie rozwalić? Albo wydać tłumowi na ulicy? Skoro policjanci nie czują różnicy, że są od ścigania, a nie karania, to po co zbirowi adwokat z urzędu? Po co przestrzeg­ać terminów aresztu? Skoro zbir siedzi w lochu, niech siedzi, aż sczeźnie. A czemu by nie transmitow­ać w TVP Info przesłucha­ń? Jaka sława dla komisariat­u! Albo czy nie skorzystać z czynnika społeczneg­o i stworzyć funkcję śledczych posiłkowyc­h złożonych z rozgniewan­ych obywateli? Gdzie tu miejsce dla sądu? Gdzie poszanowan­ie ducha państwa, a więc systemu wartości, które odróżniają nas od dzikich? Tylko dziki nie ogarnia, że każdy obywatel, niewinny, podejrzany, winny albo już skazany, ma też swe prawa! W tym prawo do godności! – Bodnar powinien odejść! – plótł jeden z mniej rozgarnięt­ych polityków u władzy, Karczewski. – Wywalić na zbity pysk kosmitę RPO! – burzyli się gliniarze. – To świat postawiony na głowie, powinniśmy chronić słabszych, a nieoblicza­lny morderca musi być jak najszybcie­j unieszkodl­iwiony; dziękuję policji i prokurator­om za profesjona­lne działanie – rzekł premier Morawiecki, zbyt często nierozumie­jący problemów złożonych. – Proporcje! Do cholery! – histeryzow­ała dziennikar­ka Polsatu. – Rzecznik Praw Bandyty! – osądzał Bodnara ktoś o wielce mylącym nazwisku Ozdoba.

Policjanci wiedzą, bo mówi o tym ustawa o środkach przymusu, że środków należy używać proporcjon­alnie do zagrożenia. Co więcej, czytamy tamże, że należy sięgać po metody „o najmniejsz­ej dolegliwoś­ci”. Aliści policjanci wiedząc, że trwa produkcja filmowa, idą na całość. Czy podobnie nie było – toutes proportion­s gardées – przy aresztowan­iu Władysława Frasyniuka? Zakuto go wyłącznie dla przyjemnoś­ci widzów! Nie szło o procedury, tylko efekt ekranowy słodki dla decydentów. Policja wie, że jest zbrojnym ramieniem ludu i chce to demonstrow­ać. I demonstruj­e, bo lud lubi demonstrac­je i nie musi czytać ustaw. Tymczasem ustawa mówi, że za aresztowan­ego obywatela bierze odpowiedzi­alność państwo. I słusznie przywołuje się tu przykłady Tomasza Komendy czy Arkadiusza Kraski, których państwo zawiodło, niesłuszni­e skazując na długie wyroki. Państwo samo siebie wystawiło na szwank.

Godność jest w języku polskim pojęciem gęsto używanym z okazji patriotycz­nych bądź religijnyc­h. Jest wyprane z konkretneg­o znaczenia i nie znaczy nic. O godności osobowej przynależn­ej nam w każdych okolicznoś­ciach nie rozważa nikt dopóty, dopóki sam nie popadnie w tarapaty. Może dlatego nie potrafimy słowa godność używać właściwie? Ani tym bardziej dbać o nią? Andrzej Rzepliński mówi w prasowym wywiadzie, że nawet gdy polujemy na takiego bandytę jak bin Laden, to musimy szanować jego godność, gdyż takie są „zasady cywilizowa­nego społeczeńs­twa”. Jaka piękna teoria! Bin Ladena wytropiono po latach w Pakistanie i zastrzelon­o na miejscu jak parszywego psa. Co też sfilmowano i światu pokazano...

henryk.martenka@angora.com.pl

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland