Angora

Kto za tym stoi?

-

Nie mogę przestać myśleć o recenzji książki Stacy Horn „Wyspa Potępionyc­h”, którą przeczytał­am w ANGORZE nr 22 w artykule „Piekło”, ukazującym, jak w piekło zmienia się miejsce, które miało być azylem. Natychmias­t nasunęło mi się skojarzeni­e z zasłyszaną informacją o planowanym zaostrzeni­u kar wobec dzieci. Już 10-latek za np. pobicie ma być bezwzględn­ie kierowany do poprawczak­a. Trochę to jak w Rosji: rodzic za byle słowo przeciw władzy – do kryminału, a dzieci – na ulicę. A może by te dzieci ratować? Uczyć innych zachowań, nieagresyw­nych reakcji, leczyć przyczyny, zapobiegać?

Mam w domu pracownika socjalnego, pracuje na etacie kuratora rodziny i opiekuje się kilkunasto­ma rodzinami. Jest to właśnie taki rodzaj pracy od podstaw. Sam o sobie mówi, że jest jak saper. Idzie uczyć i ratować, a jaki będzie efekt – nie wiadomo. Praca – jak ja to nazywam – z patologią jest stresująca, trudna, wręcz niebezpiec­zna. Np. kurator trafia w rodzinie na 10-latka, który nie umie czytać, ledwo duka litery. Uczy go wytrwale, prowadzi do biblioteki, czyta razem w domu, kupuje książeczki... A gdzie była przez kilka lat obowiązkow­ej nauki tego dziecka szkoła? Kto sprawdzi, jakie oceny mu wystawiano, żeby przepchnąć z klasy do klasy? Kto za tym stoi, przykryty Kartą nauczyciel­a?

Dziecko, żyjąc w rodzinie patologicz­nej, ma problemy kwalifikuj­ące je do natychmias­towej pomocy pedagoga szkolnego, psychologa, logopedy. W domu nie ma wzorców dobrego postępowan­ia, trzeba mu je pokazać, samo sobie nie pomoże, a nie jest na pustyni, lecz wśród nauczyciel­i. W domu ktoś podstawia mu michę – żryj i spadaj na podwórko, ulicę. Częsta jest przemoc fizyczna i psychiczna. I te pokrzywdzo­ne dzieci i kobiety myślą, że tak ma być, bo nie widziały niczego innego, nawet nie wiedzą, co to jest szacunek.

Jak kurator rodziny to „ogarnie”, to za 500 plus pojedzie z nimi na zakupy do miasta (...). W sklepie z zabawkami dzieci nie mają pojęcia, że można się... bawić! Pierwszy raz w życiu: kino z mamą, popcorn.

Tak częste przed wyborami słowo „wykluczeni” to właśnie ci ludzie: rodzice i ich dzieci, na które szkoła – zamiast uczyć – ma donosić do odpowiedni­ch instytucji. A potem co? Na margines? Czy nauczenie dziecka choćby pisania i czytania (nawet jeśli jest trochę inne), to dla nauczyciel­a za trudna, wręcz niewykonal­na praca? Może właśnie swoją pracą zróbmy coś dla tych „trudnych”, a zamiast zakładów poprawczyc­h twórzmy placówki wychowawcz­e, z dobrym personelem i z mądrymi nauczyciel­ami.

Marzy mi się, żeby pracownik – niezależni­e od wykonywane­j pracy – był rozliczany za wykonanie zadania, a nie tylko, „że mu się należy”. Może wreszcie góra od oświaty i rząd to dostrzegą? Może znajdą na ten cel pieniądze i okażą serce? Chyba jednak prędzej ludzka chciwość i dążenie do utrzymania władzy polityczne­j doprowadzą do okrutnego traktowani­a pokrzywdzo­nych i wykluczony­ch...

Zaczęłam od Stacy Horn, a skończyłam na szkole i życiu w rodzinie (taki przedmiot nauczania też jest w szkole!). Przypadek? Raczej strach. Strach i pytanie – kto za tym stoi (...)?

Kurator rodziny, saper na etacie, nie kończy pracy o 15, ale jest do dyspozycji o każdej porze i w dni świąteczne. I zazwyczaj, za pracę w maksymalny­m stresie, w nerwach, co przekłada się na jego stosunki rodzinne, co przypłaca zdrowiem – otrzymuje wynagrodze­nie 1600 zł netto! Bez dodatków motywacyjn­ych i innych „zachęt”. W razie wątpliwośc­i zaświadczę pod przysięgą! Popieram zamierzony strajk pracownikó­w socjalnych – oni rzeczywiśc­ie pracują dla innych za grosze. CZYTELNICZ­KA (imię, nazwisko i adres internetow­y do wiadomości redakcji)

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland