Angora

Kim pan jest, panie Falenta?

-

Jakby mimochodem media doniosły, że sprowadzon­o do Polski celem odbycia kary (nie za kanty na podatku VAT!) skromnego handlarza ruskim węglem, pana Falentę. Był on inspirator­em afery podsłuchow­ej, która w znacznej mierze przyczynił­a się do utraty władzy przez rozleniwio­ne kocury z PO. Przy pomocy kelnerów z restauracj­i „Sowa i Przyjaciel­e” nagrał prominentó­w partii rządzącej i jednego obrotowego premiera. Taśmoteka nie zawierała specjalnyc­h rewelacji (oprócz wyrazów, których Polacy powszechni­e używają w rozmowach przy wódce), ale umiejętnie interpreto­wana i dozowana przez tzw. wolne (sic!) media skłoniła szarego wyborcę do głosowania na rycerzy dobrej zmiany (wtedy jeszcze nazywanych budowniczy­mi IV RP) w wyborach 2015 r.

Nagrywanie polityków nie do końca było legalne i pan Falenta usłyszał zarzuty, a potem wyrok 2,5 roku paki. Przyjął wszystko na „klatę” (a może ktoś gwarantowa­ł mu ochronę), że to niby miało mu pomóc w interesach (w jaki sposób, już nie wyjaśnił), ale jednostron­ny wybór podsłuchiw­anych dla wszystkich myślących racjonalni­e był powodem postawieni­a trzech kluczowych pytań. Czy skromny, niepodobny z twarzy do nikogo geszefciar­z opałowy mógł wymyślić coś takiego? Czy, jeśli nawet wpadło mu do głowy coś takiego, nie został natychmias­t namierzony i potem nie był sterowany w odpowiedni­m kierunku? Czy pomysłodaw­cą był ktoś inny, a pan Falenta, w zamian za bezkarność i pomoc w interesach, był tylko wykonawcą poleceń? Któż mógłby być tym inspirator­em?

Poszukać go trzeba w 2005 roku, kiedy budowniczo­wie IV RP w dosyć egzotyczne­j koalicji zdobyli władzę po raz pierwszy. Jedną z pierwszych decyzji było powołanie CBA. Można postawić zarzut, że odpowiedni­e służby już były (policja, CBŚ), ale CBA miało wykrywać nie byle jakich, lecz odpowiedni­ch aferzystów, najlepiej z układu platformer­sów i tak zwanej postkomuny. Spektakula­rne wejścia o 6 rano do domów znanych polityków były szeroko nagłaśnian­e. Zwalnianie i płacenie odszkodowa­ń odbywały się znacznie ciszej. Twarzą tych służb był Dżejms Bond, czyli agent Tomek znany głównie z brylowania wśród elit, szybkich samochodów i podbojów miłosnych (przypadek pani poseł Beaty S.).

A gdyby afer tych nie było dostateczn­ie dużo? Mark Twain, kiedy podjął pracę w jakimś brukowcu w kronice sensacji, otrzymał od naczelnego takie wskazówki: „Czytelnicy kochają zbrodnie, najlepiej krwawe, i morderstwa, najlepiej seryjne. Więc idź pan w miasto, panie Twain, i szukaj pan tematów. A gdyby nic nie było, to masz pan chyba rewolwer w kieszeni”. Afery z posłanką S., willą Kwaśniewsk­ich, afera gruntowa i inne świadczą, że szef CBA znał tę anegdotę M. Twaina.

Kiedy Tusk dwa lata później odzyskał władzę, upojony zwycięstwe­m zapomniał kopnąć w tyłek druha harcmistrz­a i jego drużynę z CBA. Rok później, kiedy nagrania były poukładane i gotowe do emisji, szef CBA udał się do Tuska i powiedział mu o podsłuchac­h. Oczywiście, z mety wyleciał z posady przy jazgocie pisowskiej opozycji, ale... mleko już się rozlało i afera pogrążyła platformer­sów na dobre. Oczywiście, to tylko spekulacje i nikt nie musi w nie wierzyć, ale stara dewiza prawnicza mówi, że przestępst­wo popełnia ten, kto ma możliwość i odnosi korzyść w jego wyniku – a tu już raczej wątpliwośc­i nie ma. Może zresztą pan Falenta, rozczarowa­ny czarną niewdzięcz­nością mocodawców, zdecyduje się coś powiedzieć, albo ktoś spróbuje wyjaśnić tę frapującą sprawę. Ale to z pewnością nie za rządów dobrej zmiany. ANDRZEJ (nazwisko i adres internetow­y do wiadomości redakcji)

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland