Nie zapominaj o biednych!
Chcę, byście poszli na ulice robić raban. Chcę rabanu w waszych diecezjach. Chcę, żeby Kościół wyszedł na ulice. Żeby odrzucił ziemską powłokę, wygodę, klerykalizm, żeby przestał zasklepiać się w sobie... –
Kościół papieża Franciszka oczami polskiego reportera Mirosława Wlekłego.
Kiedy Karola Wojtyłę, biskupa z Krakowa, wybrano na papieża, w Europie Wschodniej zapanowała euforia. Była w niej nadzieja, spełniona nadzieja, że Polak w Watykanie, zwiastujący oczywistą zmianę polityczną, a nie teologiczną, wyrwie Polskę z moskiewskiego jarzma, przywróci jej demokrację, wolność i niepodległość. Jeśli Kościół poza Europą tej euforii nie podzielał, to tylko dlatego, że jej nie rozumiał. Gdy Jorge Bergoglio został papieżem Franciszkiem, w Ameryce Łacińskiej zapanowała euforia budowana na nadziei, że miliony ludzi żyjących w beznadziejnej biedzie, wykluczeniu, braku szans zbliżą się dzięki temu do współczesnego świata. Ale duża część Kościoła, także w Polsce, nie rozumie tej euforii, niekiedy okazując wrogość wobec teologii wyzwolenia. Janowi Pawłowi II udało się świat zmienić, Franciszek stara się zrobić to samo, ale by to mu się udało, musi jednak wołać o raban, o przebudzenie Kościoła, by powstał i zbliżył się do ludzi.
Reportaże Mirosława Wlekłego, pisane w ciągu kilku lat i opowiadające o niełatwych aspektach życia współczesnego Kościoła katolickiego w różnych miejscach na ziemi, czytane razem, kreślą obraz dojmujący, wieloaspektowy, ukazujący życie religijne argentyńskiej czy brazylijskiej biedoty. Los syryjskich uchodźców w Libanie i tragiczne losy Haitańczyków próbujących przetrwać w katastrofalnych warunkach na dominikańskich plantacjach. Dramaty społeczeństw i jednostek łączą szeregowi katoliccy kapłani, pomagający bliźnim nawet za cenę swego życia, nierzadko działając wbrew Watykanowi. Mało znaną ciekawostką w zbiorze są epizody z życia ukrytego Kościoła czeskiego i postulat ekoteologii ukazany w ekstremalnych warunkach Maynmy (Birmy). Gdy jednak osadzić teksty Wlekłego, a jest ich siedem, jak siedem grzechów głównych, w kontekście życia współczesnego polskiego Kościoła, jego uwikłania w politykę, sybarytyzmu i konformizmu, lektura jest jeszcze dotkliwsza i jeszcze bardziej słyszalny staje się postulat papieża Franciszka: – Róbcie raban... Przebudźcie się...
Służba Bogu w Ameryce Łacińskiej jest służbą człowiekowi. Człowiekowi biednemu. Ta krystalicznie czysta definicja, tak ewangeliczna w historycznym słowa znaczeniu, staje się powoli w Kościele instytucjonalnym, szczególnie Europie i Ameryce Północnej, zjawiskiem egzotycznym. Duchowny katolicki w Ameryce Łacińskiej, jak dominikanin Francisco Olveira, żyjący z wiernymi w slumsach Buenos Aires, choć nie jest rzadkim przypadkiem w Kościele, daje wzór życia i wiary w każdej chwili w dzień iw nocy. Ryzykując wszystkim, służy tym, którzy go potrzebują, bez znaczenia, jakiego są wyznania. Ks. Marcelo Ciaramella, Argentyńczyk, nie spekuluje, co mu się opłaci. „Interesuje go myślenie, prawda, wysłuchanie wszystkich”. Do ks. Luisa Emilia Sancheza, duszpasterza prostytutek i osób transpłciowych, gdy obchodził 60-lecie kapłaństwa, podszedł arcybiskup Bergoglio i powiedział: „Luis, dziękuję ci za wszystko, co robisz dla biednych”. Gdy w marcu 2013 roku Bergoglio został papieżem, jego przyjaciel Brazylijczyk, kardynał Hummes, powiedział: „Nie zapominaj o ubogich”. I Franciszek nie zapomina.
Wielu duchownych po prostu zamordowano, gdyż nauki, jakie głosili, były bliższe duchowi Che Guevary niż sztywnych prawd watykańskich dykasterii. Ojca Carlosa Mugicę, ostrzelanego na argentyńskiej ulicy, trafiło czternaście kul. „Na sali, w której lekarze go operowali, mundurowi i mężczyźni w cywilu stali na straży jej niepowodzenia. Dokumentacja medyczna od razu i na zawsze zniknęła”. Wielu
duchownych ginęło w pozorowanych wypadkach, zaś na stopniach ołtarza rozstrzelano arcybiskupa Oscara Romero, salwadorskiego obrońcę biedaków, dziś świętego. I to Franciszek cofnął suspensę Jana Pawła II dla ks. Ernesta Cardenala, poety i lewicowego, jak znacząca część południowoamerykańskiego Kościoła katolickiego, aktywisty w Nikaragui.
Kto nie zna warunków, w jakich funkcjonuje Kościół w Ameryce Południowej, nie jest w stanie zrozumieć jego problemów. Nie zrozumie, czemu kapłan katolicki żegna się z wolontariuszką rewolucyjnym kubańskim zawołaniem: Hasta la victoria, siempre, compañera! Zawsze do zwycięstwa, towarzyszko! Nie zrozumie, jak bardzo w Brazylii brakuje duchownych i dlaczego tak intensywnie tamtejsi wierni proponują odejście od celibatu, postulując kapłaństwo kobiet i żonatych mężczyzn ( viri probati). Co w twardej, konserwatywnej nauce Kościoła, jaką praktykowali Jan Paweł II i Benedykt XVI, nie mieściło się nawet w akademickiej dyskusji, dla Franciszka jest tematem żywym i bolesnym. I dlatego ciągle podejmowanym. Pontyfik bowiem rozumie, że Kościół to nie są watykańskie kongregacje, ale odległe od cywilizacji osady nad Rio Negro. „Amazońska prałatura Xingu to 700 tysięcy katolików w 800 miejscowościach i 27 księży. Niektóre wioski odwiedzają tylko raz w roku”. Ten największy katolicki kraj ze 140 milionami wiernych ma 18 tysięcy księży.
Jesienią br. roku odbędzie się w Brazylii synod poświęcony Amazonii. Wlekły, podróżując po tamtejszych antypodach, ilustruje te wielkie wyzwania konkretnymi przykładami wiary i poświęcenia, dowodząc, jak wielkich zmian wymaga współczesny Kościół katolicki. Najpierw tam, w Amazonii, potem w strefach wojny i ekologicznej zagłady, wreszcie w pełnych dobrobytu zaspokojonych wspólnotach, jak na przykład w Polsce. Notabene, apele polskich hierarchów, by strzec się nadciągającej zagłady w postaci gender, LGBT czy edukacji seksualnej, sugerują, że każdemu z nich przydałby się kilkumiesięczny pobyt w brazylijskim interiorze w służbie wśród tamtejszych katolików. Pół roku u kamedułów, jak urządził się płocki biskup Libera? Cóż za beztroska...
Polakowi, wychowanemu w specyficznym kulcie Kościoła, trudno jest zrozumieć Kościół istniejący gdzie indziej. Reporter rusza więc w podróż. „Miałem się przekonać, że papieża z Argentyny wymyślił (angielski) kardynał tak przychylny gejom, że zgodził się, by w Londynie założyli własne duszpasterstwo. Że w kraju naszych sąsiadów – uważanych za arcyateistów, są ludzie, których wiary nie złamie wieloletnia odsiadka, nawet kłody rzucane przez Watykan. Że są na świecie miejsca, gdzie nabożeństwa odprawiają żonaci mężczyźni, a nawet kobiety. Że libański chrześcijanin wyciągnął rękę do muzułmanów, bo postanowił zostać bojownikiem Chrystusa. Że pośród islamskich terrorystów chodzi afrykański ksiądz i opowiada im o Jezusie”. Zasada Kościoła w drodze, negująca Kościół syty i osiadły, mocno uwypukla różnice, jakie dzieli dziś Kościół rzekomo powszechny.
Choć dla papieża Franciszka Amazonia jest bliższa niż Czechy, to właśnie nad Wełtawą praktyki religijne prowadzili viri probati, mężowie wypróbowani, świeccy, często żonaci i z dziećmi. To skutek komunistycznego rygoryzmu, niespotykanego w Polsce, gdzie nie udało się władzy ludowej zorganizować Kościoła po swojemu. W reakcji na terror w Czechach powstała skryta cirkev, kościół konspiracyjny. Jak bardzo nierozumiany przez urzędników watykańskich, pokazuje przykład z 1974 roku, kiedy czechosłowacki Kościół dostał zgodę znad Tybru, by tajnie wyświęcać biskupów. Gdy to się stało, Czesi poinformowali Watykan, a ten całą listę biskupów opublikował w urzędowym biuletynie. Czeska bezpieka natychmiast ich aresztowała. Historie, jak działał Kościół w konspiracji, są równie ekscytujące jak duchowe życie na geograficznym poboczu świata. Gdy po aksamitnej rewolucji przybył do Pragi kard. Tarcisio Bertone, wolał udawać, że nie wie o istnieniu żonatych księży, gdyż bał się, że gdy zostaną uznani, będą chcieli z tego korzystać. A jak pisze Wlekły, na świecie żyje około stu tysięcy żonatych księży. I są społeczności, jak katolicy z plemienia Ajmara w Brazylii, dla których kapłan kawaler jest budzącym nieufność dziwolągiem.
Fascynującą opowieścią polskiego reportera jest jego relacja z Belgii, z brukselskiej dzielnicy Molenbeek, gdzie katolicki ksiądz, Kameruńczyk, prowadzi Kościół ekumeniczny w skali w Polsce zwyczajnie niepojętej. Tekst Wlekłego winien być czytany na lekcjach religii, bo nie ma lepszych przykładów wyjaśniających, na czym naprawdę polega Kościół i kim jest Bóg. Ks. Aurelien Saniko został skierowany do parafii w belgijskiej stolicy, gdzie zdecydowaną większość stanowili francuskojęzyczni Afrykanie. Miał sukcesy, więc biskup go docenił i posłał w jeszcze trudniejszy zakątek. Zarządzał w centrum Molenbeek trzema kościołami, wyspami w islamskim morzu. Kościoły były puste, a parafia w rozsypce. Ks. Aurelian ruszył więc w arabski tłum, przedstawiał się nieznajomym, mówił, że jest ich bratem, otworzył kościół w dni targowe, poszedł do imama, Marokańczyka, i po rozmowie obaj uznali, że człowieczeństwo, czyli to, co ich łączy, jest ważniejsze od jakichkolwiek różnic.
Opowieść nie jest sielanką. To w tym środowisku wyrośli terroryści, którzy zaatakowali Paryż i zabili 130 ludzi, raniąc setki innych. Ludzie z Molenbeek poczuli się zbrukani tą bezprzykładną zbrodnią, ale ks. Saniko zaprosił muzułmanów, żydów i ateistów na wieczerzę wigilijną. Mówili o Bogu, łączyli się w świątecznym nastroju, utworzyli wspólnotę, która bardziej wyraża ducha chrześcijaństwa niż teatralna powaga katolickich hierarchów. Tego w Polsce nie znamy, by jakiś biskup poszedł do szkoły, jak ks. Saniko z imamem, i wytłumaczył dzieciarni, dlaczego warto przerzucać między ludźmi mosty. A ci skupili się na ludziach młodych, którzy najprędzej mogą się poczuć odtrąceni, bezrobotni i wykolejeni. „Chcieli przywrócić im wiarę w siebie, zaufanie do państwa”. Marzeniem ks. Saniko jest, by każdy obywatel Molenbeek miał ducha obywatelskiego, akceptował inność i był skłonny do dialogu. Czyli posiadł cechy, jakie Kościół katolicki z upływem czasu utracił. Bo jak uczy Franciszek, „ludzie szukają Boga na różne sposoby. Są różne religie, ale jedna rzecz jest pewna: wszyscy jesteśmy dziećmi Boga”. Kto tego nie rozumie, nie nadąża za nauką Franciszka. Trzeba go zbudzić z letargu, trzeba uczynić raban i wyjść na ulice... O to woła Franciszek. Kto go posłucha?
HENRYK MARTENKA
MIROSŁAW WLEKŁY. RABAN! O KOŚCIELE NIE Z TEJ ZIEMI. Wydawnictwo AGORA, Warszawa 2019, s. 400. Cena 44,99 zł.