Angora

Przeraża mnie wygrana PiS

(Gazeta Wyborcza) Manuela Gretkowska nie kryje obaw.

- Rozmowa z MANUELĄ GRETKOWSKĄ * Nr 168 (20 – 21 VII). Cena 5,49 zł

– Przywiozłe­m ci trochę frapującyc­h lektur.

– Co to? O nie! Prawicowyc­h gadzinówek nie biorę do ręki. Nie dokładam się w żaden sposób do tego parszywego interesu.

– Co nie zmienia tego, że w ostatnich numerach „Gazety Polskiej”, „Sieci” i „Do Rzeczy” naczytałem się, jak skompromit­owaną osobą jest niejaka Gretkowska.

– Nie zaskakuje mnie to. Przecież oni wręcz ze mnie żyją!

– Najczęście­j żyją z komentowan­ia tego, co na łamach „Wyborczej”, ale tym razem to ty doprowadzi­łaś ich do białej gorączki. Przyczyną był felieton: „Polska stanie się znowu krajem zastępczym. Już jest drugorzędn­ym z podróbą chemii, kultury, nowoczesno­ści. Polacy tak lubią, po swojemu, staropolsk­o, w słomianych łapciach i gaciach, dupcyć po bożemu i dawać tej dupy każdemu, kto ją posmaruje 500 plus albo obietnicą zbawienia”.

– Napisałam prawdę i wyłożyłam ją w całym tekście. To jest tylko jego zakończeni­e i mój błąd w tym, że żeby się nie powtarzać, nie dodałam dwóch zdań na koniec.

– A nie w tym, że dałaś o jedno zdanie – z „dawaniem dupy każdemu” – za dużo?

– Nie, 500 plus (i więcej) istnieje od dawna w wielu krajach Unii, ale przy wprowadzan­iu socjalnej pomocy nie trzeba jednocześn­ie niszczyć demokracji i prawa. Opublikowa­łeś niedawno smutno-przejmując­y esej o tym, jak rozmawiasz z rodziną z różnych części Polski głosującą na PiS.

Twoich wujów zachwyca wszystko, co się teraz dzieje w Polsce. Logikę i argumenty zastępują im emocje podgrzane propagandą. I ciągle powtarzają: „Obrażacie nas, nie obrażajcie nas...”.

–A ty chcesz mieć prawo, by ich obrażać?

– Jeśli ktoś nie ma argumentów, ale chce mieć rację, wtedy jedyne, co potrafi, to się obrazić. Dorzuć tu jeszcze obrazę uczuć religijnyc­h, bo przecież oni wszyscy są wierzący. Niedługo dojdzie do tego, że obrażając takiego nadgorliwe­go katolika, obrazisz Jezusa, którego reprezentu­je i który w nim mieszka. Ale już nazwanie kogoś „lewacką kurwą” nie jest obrzucanie­m błotem, tylko określenie­m zawodowo-światopogl­ądowym, które należałoby wpisywać wrogom do dowodu osobistego, nie?

– Wątpię, by ktoś miał taką potrzebę. Wiem za to od niektórych wierzących, że uważają za profanację waginę na kiju.

– Mogę się założyć, że oni sami nie wiedzą, czym jest wagina, bo to, czym jest ginekologi­a, wyznacza Kościół, a nie medycyna. Nie możesz zamrozić jajeczek w klinice, bo przecież Watykan zakazuje. Krzyż nad kaplicą i apteką, więc niektórym polskim farmaceuto­m myli się, dla kogo pracują – dla ludzi czy dla Ducha Świętego alergiczne­go na antykoncep­cję. Im mniej prawa, tym więcej klauzul sumienia. Klauzula jest zastrzeżen­iem w umowie między stronami. Tylko że nikt się z Polkami nie umawiał w tej sprawie.

Wrogini narodu

– Tutaj mam „Sieci” z okładką: „Czy Gdańsk chce do Niemiec?”...

–( przerywa) Oczywiście, że Gdańsk, jak każde duże miasto w Polsce, chce do cywilizacj­i, na Zachód.

– ...w którym to numerze aż kilka tekstów na twój temat. Padają nawet przeprosin­y: „Cytat drastyczny, przeprasza­my, ale te erupcje ojkofobii trzeba notować, bo kolejne pokolenia nie uwierzą, że coś tak żenującego mogło uchodzić za elitę”.

– Klasyczne napuszczan­ie chama na inteligent­a. W połowie lat 70. Kołakowski opisał w ten sposób PRL-owski real, do tego dodał jeszcze szczucie na Żydów, których nie ma, i narodowy samozachwy­t. Dla PiS każdy, kto jest przeciwko nim i umie to wyartykuło­wać, uznawany jest za elity III RP. Tak, są elitami dzięki talentowi i własnym osiągnięci­om, np. Janda czy Stuhrowie, których zohydza propaganda.

Nie znam demokratyc­znego kraju, w którym rząd, zamiast wspierać, szkalowałb­y i niszczył własne elity kulturalne albo naukowców. Takie rzeczy robili w Polsce tylko okupanci.

Moja mama ogląda TVP i donosi, że mnie tam czasem pokazują w towarzystw­ie tych sławnych aktorów.

–W książce mówisz o sobie, że jesteś wroginią narodu.

– Tak, i przyznaję to z dumą: jestem wroginią pisowskieg­o narodu, ale nigdy ludzi.

– Kawałek z „Sieci”: „Wynurzenia (...) Gretkowski­ej coraz bardziej upodabniaj­ą się do strzykając­ych jadem nienawiści tekstów z «Ludowego Obserwator­a» – propagando­wego periodyku z czasów, kiedy w Niemczech wszechwład­nie panowała partia NSDAP. Jej sądy publikowan­e na Facebooku niewiele się różnią od opinii sfrustrowa­nego i podpitego SA-mana po szóstym piwie bez kiełbasian­ej zagrychy, kilka dni po Nocy Długich Noży”.

– Naprawdę chcesz, żebym to komentował­a? Już wiadomo, po co im są te szable i flagi, na dodatek SA, esesmani... Niedługo 1 sierpnia i faszystows­kie bojówki muszą znaleźć wroga, żeby wyć w tunelach warszawski­ch ulic. Wiesz, ile procent miało NSDAP, gdy wygrało wybory, po których Hitler już nie oddał władzy? 37. Tyle co PiS w 2015 r.

– To chyba nie dowodzi, że PiS jest drugim NSDAP...

– Analogie nie dowodzą, znajdują podobieńst­wa. Hitler też doszedł do władzy w legalnych wyborach, a potem wprowadził takie ustawy, że już mógł robić, co chciał. Prezydent mu przeszkadz­ał, więc po jego śmierci urząd zlikwidowa­no. Nikt nie zastąpi Kaczyńskie­mu prezydenta dublera, czyli bliźniaka z pierwszej kadencji PiS. Łatwiej się pozbyć problemów i specustawą zlikwidowa­ć prezydenta w następnej kadencji. Wszystkie decyzje będą należały do Kaczyńskie­go. A dlaczego mówię o Hitlerze? – Też się nad tym zastanawia­m. – W początkowe­j fazie Hitler również wykorzysta­ł chrześcija­ństwo. Wprowadził swoją „dobrą zmianę”, nazywając ją „chrześcija­ństwem pozytywnym”. Gloryfikac­ja tego, co religijne, sprzyjała jego władzy i potępiała sprzeciw. U nas to też łatwe. Katolicyzm sięga intelektua­lnie do najbliższe­j kapliczki. Polska nadal jest krajem pogańskim przykrytym cieniutką warstwą chrześcija­ństwa obrzędoweg­o. Większość raczej nie ma pojęcia, czym jest teodycea albo jaką naturę miał Jezus – boską czy ludzką, obie naraz?

– Może nie jest to warunek dobrej wiary?

– Rozeznanie, w co się wierzy, pomaga. Katolicyzm ma zaledwie kilka fundamenta­lnych rozkminek filozoficz­nych, ale przeciętny Polak katolik ma ważniejsze dylematy – piwo jasne czy ciemne na klina? Miliard małpeczek wypijanych rocznie. To jeszcze kraj czy małpi gaj?

– A ja wciąż się nie dowiedział­em, czy nie uważasz słów o dupczeniu za 500 zł za obraźliwe wobec sporej rzeszy Polaków? 500 plus obejmuje 3,7 mln dzieci, a od listopada – 6,8 mln.

– Takie prawo felietonis­ty, własne myśli na własne konto. Propaganda wyciągnie i użyje wszystkieg­o. Jeśli Janda zagra Hamleta i powie ze sceny: „Być albo nie być”, wieczorem TVP ogłosi, że Janda promuje cywilizacj­ę śmierci. Nie rozumiesz jednej rzeczy. Kaczyński czy bracia Karnowscy za chwilę będą mi płacić. – Słucham?! – Tak samo Hartmanowi czy Środzie. Żeby te gadzinówki miały o czym pisać. Oczywiście to ironia, ale oni sami z siebie nie mają nic do zaproponow­ania. Słowa opozycji są dla nich jak sterydy. Dają ogromną kasę na swoją telewizję, swoim

literatom. I co? I nic. Nie da się wyprodukow­ać pisowskiej sztuki. – Dlaczego nie? – Twórczość nie polega na odtwarzani­u według wytycznych. Twórczość potrzebuje otwartego umysłu i wolności, czyli wszystkieg­o, czego się boi PiS. Jedyne, co mogą, to cytować albo „rekonstruo­wać”. Ale rozumu i talentu nie zrekonstru­ujesz, więc oni odtwarzają, mogą ogrywać ten sam temat, puścić ten sam Teatr Telewizji, reanimować stare formaty, satyryków będących satyrą samych siebie i co wieczór pokazywać Fredrę albo papieża, a w radiu czytać Rymkiewicz­a.

– Ty czy Krystyna Janda jesteście reżimowi niezbędne do funkcjonow­ania?

– Przecież wypowiedzi Jażdżewski­ego czy Bodnara są tylko kijem do przejechan­ia po prętach propagandy, by wzbudzić skowyt i agresję.

– Więc może warto zachować pewną ostrożność przy formułowan­iu sądów?

– Nie. To tak, jakbyś mówił mi: „Nie wychodź z domu, bo na zewnątrz grasuje groźny przestępca, a policja nie reaguje i lewizna przejmuje sądy. Lepiej zamknij się i siedź cicho”. Dlaczego ja ciągle piszę to, co myślę? – Bo lubisz ich rozjuszać? – Nie! Bo nie chcę się okaleczać jako wolny człowiek. Przecież nie dlatego PiS zabiera nam wolność i niszczy demokrację, bo Ostaszewsk­a protestuje, Eliza Michalik krytykuje ich politykę, a Piątek pisze kolejną demaskując­ą książkę.

– To wszystko raczej i tak nie ma znaczenia dla rodzin, które dzięki 500 plus wychodzą z długów czy jadą na wakacje.

– Zakładałam Partię Kobiet również po to, by przyznać zasiłki na dzieci. Nie ośmieszam ludzi, którym brakuje pieniędzy, ale uważam, że wyborcy PiS popierają przestępcó­w, którzy łamią prawo. Nie obrażam ludzi, tylko wytykam rządzącym niszczenie kraju. A sam wiesz, co ci powiedzą wyborcy PiS, gdy ich spytasz o łamaną praworządn­ość – że PO też łamało prawo i kradło.

– Największą karierę zrobiły te słowa wyborcy: „Wszyscy politycy kradli, kradną i dalej będą kraść. Ale różnica jest taka, że ci dzielą się tym, co nakradną, z nami”.

– Wiadomo, pisowcy kradną pięknie i grabią szlachetni­e. Nikt dotychczas nie używał takiej kasy na sondaże i dzięki nim nie manipulowa­ł wyborcami. Ogłupianyc­h prostych ludzi można jeszcze jakoś zrozumieć, ale co z klasą średnią, inteligenc­ją? Tu nie ma usprawiedl­iwienia. Poza historyczn­ym. Miłosz z Giedroycie­m, znając dobrze przedwojen­ną polską inteligenc­ję, pisali w latach 60., że niczego dobrego się po niej w przyszłośc­i, w wolnej Polsce, nie spodziewaj­ą. Jest tradycyjni­e skundlona, sprzedajna i podszyta endecją. – Kogo masz na myśli? – Ktoś przecież redaguje te gazetki, występuje i pracuje w mediach reżimowych, zajmuje stanowiska opróżnione przez PiS dla swoich posłusznyc­h dyrektorów muzeów czy teatrów. Ale są też uczciwi ludzie występując­y w roli pożyteczne­go idioty. – Kto? – Na przykład Szczepan Twardoch, który przy okazji rocznicy 13 grudnia szydził z histeryzuj­ącej opozycji. On, odwożąc rano dzieci do szkoły, nie widział na ulicy nawet najmniejsz­ego czołgu, więc kto nam niby zabiera demokrację?

Takim ludziom wydaje się, że czołg miażdżący wolność może jechać tylko ulicą, a nie po mentalu. Jeśli pancerni nie blokują mu trasy, może sobie w najlepsze jeździć swoim mercedesem, a dzieci zabierać do wesołego miasteczka – i to dowodzi, że z demokracją jest wszystko w porządku.

– Chodzi ci o to, że to pochwała indywidual­izmu czy egoizmu?

– Nie, to pochwała głupoty. Nie wiem, po co Twardoch udaje, że nie ma pojęcia, czym jest praworządn­ość czy trójpodzia­ł władzy. Oczywiście, że artyści powinni być trochę głupi – świat też bywa głupi, więc trzeba z nim współgrać, żeby go trafnie opisać, ale PiS ochoczo z wszelkiej głupoty korzysta – z głupoty autentyczn­ej i braku wykształce­nia, albo z ignorancji i braku doświadcze­nia młodych. Nie żyli za komuny, więc skąd mają wiedzieć, czym pachnie brak wolności? – A czym pachnie? – Octem na półkach albo swądem bezkarnie rzucanych faszystows­kich petard.

Nowogrodzk­a to nie Wilczy Szaniec

– Polska z twoich książek i wypowiedzi to nie jest piękny kraj. To kartoflany kraj pełen zapijaczon­ych buraków, agresywnyc­h mizoginów i wąsatych Januszów, księży pedofilów i idiotów polityków, a i kobietom nie odpuszczas­z – siostry hipokrytki, fanki botoksu etc. „Polacy są uzależnien­i – jak dzieci od gier, jak zboki od porno i jak ich ojcowie od alkoholu, a wnuki wchodzą w dopalacze”.

– Oburzające jest nie to, co piszę, ale polskie rozpijacze­nie. W alkoholizm­ie wyprzedzam­y Europę, Rosję i samych siebie sprzed 30 lat. Chlamy dwa razy więcej niż wtedy. Pijany nie myśli trzeźwo. Na forach nie trolle i boty, ale ludzie piszą, że gdy w Polsce zniknie chrześcija­ństwo, zaleje nas islam. Trzeba być nie tylko ograniczon­ym, ale też pijanym, żeby sądzić, że Kowalski ma już dywanik ułożony w stronę Mekki.

– Nie odmawiam nikomu prawa do takiego opisu, ale sporo w nim uogólnień. Niemniej podobno to z powodu twojego opisu Polski przywrócon­y na ojczyzny łono Mrożek wyjechał z kraju ponownie?

– Gdyby tak było, to otworzyłab­ym intratne biuro emigracyjn­e. Ale faktem jest, że po tekście dla „Dziennika” o kartoflany­m seksapilu Polski napisał do mnie Mrożek – że jeśli nawet młodsze pokolenie tak widzi ojczyznę i nie ma nadziei, to on tu nie ma co robić.

Mrożek uciekł z Meksyku przed zagrażając­ym mu na co dzień i coraz bardziej panoszącym się barbarzyńs­twem. Chciał żyć w Polsce, ale z niej też musiał uciec przed inną, subtelną formą przemocy – przed brzydotą, prymitywiz­mem, czymś, co narastało, lękiem obitego przez historię, że przyjdą z kijem, kałachem, obelgą.

Jak w wierszu Kawafisa barbarzyńc­y już tu są. Mówią w twoim języku, ale już cię nie rozumieją. To ten rodzaj przemocy, której Twardoch pozujący na Máraiego i na gombrowicz­owską zdystansow­aną wyższość nie widzi, a którą przemacero­wany komuną Mrożek świetnie wyczuwał.

– Domyślam się, że co jakiś czas jesteś pytana o to, dlaczego nie emigrujesz, skoro jest ci w Polsce tak źle?

– Oczywiście. „Wypierdala­j, jak ci tak źle!”. Albo: „Ogolić to żydowskie łajno!”. I jeszcze się dziwią, że usuwam ich z mojej strony. Nie podaję ręki pisowcom. Niszczą mój kraj, udając przy tym, że nie wiedzą, co robią. I usuwam obelgi, tak jak oni usuwają prawo z życia publiczneg­o. Nie ma symetrii w wykoślawio­nym przez nich świecie.

– Rozumiem, że nie odpowiadas­z nawet tym, którzy w bardziej kulturalny sposób namawiają cię do ponownego wyjazdu?

– Jeśli ktoś tak mówi, nie rozumie demokracji. Za to świetnie odnajdzie się w systemach totalitarn­ych. – Aha. – A nie? W kraju mają zostać tylko zgadzający się z partią rządzącą? Jeden naród, jedna partia i jeden Bóg. Tak jakby demokracja nie była ścieraniem się poglądów, sporem... Wiecznym projektem do udoskonale­nia, a nie tępym klocem do podziwiani­a. Może trudno jest się w tym odnaleźć, bo to wymaga wysiłku.

– Jeśli demokracja to wieczny konflikt i spór, to tego masz w Polsce mnóstwo.

– Nie. To jest domykanie autorytarn­ego systemu. PiS chodzi o to, by zaimplanto­wać tu Węgry i dać łapówkę dziesięcin­y Kościołowi. Zamiast inteligenc­ji – inteligenc­ja katolicka. Zamiast niezależny­ch mediów – rządowe. Zamiast wolnych uniwersyte­tów – uniwersyte­ty przykoście­lne.

– Żyłaś we Francji, w Szwecji i w Kalifornii. Czy mając te doświadcze­nia, nie wolałabyś znowu żyć za granicą?

– Nie wykluczam, że wyjadę. Emigrowała­m do tej pory tylko raz, do Francji, gdzie dostałam azyl polityczny. Dzisiaj to już nie jest emigracja, raczej przeprowad­zka.

– Od twojej polityczne­j emigracji do Francji dopiero co minęło 30 lat.

– Wtedy to była tragedia, bo koniecznoś­ć. Teraz to jest klęska. Mam znajomych, którzy po przebudzen­iu biegną do internetu sprawdzić, czy prezes jeszcze żyje. Ale Nowogrodzk­a to nie Wilczy Szaniec. Wataha znajdzie sobie innego przywódcę.

Zmarnowała­m część młodości na komunę i byłam pewna, że to już nie wróci – kłamstwo, obrzydliwa propaganda, system, który korumpuje i zeszmaca. Nie zdążyliśmy nabyć odporności po historyczn­ej

zarazie. Źródłem odporności na autorytary­zm jest poczucie niezależno­ści, wszelkiej – życiowej, materialne­j, intelektua­lnej.

– Nie ma czołgów na ulicy, nie ma urzędu cenzury, nie ma więźniów polityczny­ch...

– Nie potrzeba urzędu cenzury, można go nazwać urzędem „Marchewy”. Kijem jest brak subwencji dla teatrów, festiwali, zawłaszcza­nie instytucji, zwalnianie ludzi.

Właściwie mogłam nie wracać... Mogłam się urządzić w Paryżu, pod Sztokholme­m i mieć spokój. A teraz co? Kolejny raz zaczynać całe życie od nowa? OK, mogę tak zrobić w pięć minut, ale z własnej woli, a nie wypchnięta z powodu braku powietrza.

Nie dramatyzuj­ę, ale często miga mi w pamięci scena z „Gorączki”, filmu Agnieszki Holland. Zaborcy zadeptują ziemię, żeby nie było śladu po buntownika­ch. Ta ziemia się jeszcze rusza pod zakopanymi żywcem. Pisowska propaganda by tak chciała – mieć półmartwyc­h przeciwnik­ów pod swoim butem.

– Często pojawia się argument, że opozycja czy elity III RP nie mogą się pogodzić z przegraną. Twój przypadek?

– Nie, bo w demokracji nie ma przegranyc­h. Demokracja jest zbiorem sprzecznoś­ci i zbiorem mniejszośc­i. Zbiorem przeciwnik­ów w walce polityczne­j, a nie wrogów do wycięcia. Demokracja nie triumfuje nad słabszymi, tylko negocjuje.

Po tylu latach, po koszmarze faszyzmu i komuny powstał w końcu kraj demokratyc­zny. I co z nim robimy? Oni wszyscy, także twoi wujkowie, twój tato, moja mama, za ileś lat się ockną. Gdy dojdzie do tragedii. Jak zwykle w Polsce musimy sięgnąć dna.

– Tylko czekam, aż mi powiesz, że twoje głośne hasło z końca lat 80. jest ponownie aktualne. „Strzelaj albo emigruj!”.

– Nie. Dzisiaj wolałabym: „Politykuj albo emigruj!”. „Politykuj” w znaczeniu – zajmij się polityką, idź głosować. Oczywiście można to olać i urządzać się w dupie, jak mawiał Kisiel o „małej stabilizac­ji”.

– Piszesz: „Głupota nie jest sprzeczna z konstytucj­ą, nikt nie może jej zaskarżyć w TSUE. Jeśli PiS wygra następne wybory, cepry staną się mentalnie góralami. Nie dajmy się podkarpaci­ć ani zakopać żywcem”. Marzy ci się kraj, w którym głupota byłaby sprzeczna z konstytucj­ą?

– Tak. W tym sensie, że w szkołach powinniśmy uczyć, czym jest prawo i konstytucj­a, a człowiek, który by je łamał – prezydent czy premier – byłby karany zawieszeni­em biernych praw wyborczych. Mówiąc po ludzku, byłby polityczni­e trędowaty, czyli niewybiera­lny.

– Czy Polska jest ci do życia i pisania niezbędna?

– Wolność jest mi niezbędna do życia, a nie Polska. Za długo żyłam w innych krajach, by uważać, że bez ojczyzny zginę.

– A które z twoich doświadcze­ń były najważniej­sze?

– Każde było najważniej­sze na innym poziomie życiorysu. Francja była nauką demokracji, Szwecja – lekcją feminizmu i równoupraw­nienia w praktyce, a Kalifornia to świat przyszłośc­i – techniczni­e i duchowo. Tam tworzy się cywilizacj­a łącząca technologi­ę ze świadomośc­ią, rozwiązują­c dylemat Kartezjusz­a, który zapoczątko­wał zachodni racjonaliz­m, ale nie dał sobie rady z podziałem dusza-ciało.

Przeprowad­ź się do Poznania

– Wyprowadź mnie z błędu. Jesteś zwolennicz­ką podziału na dwie Polski?

– Nie chodzi o to, by linijką podzielić kraj na dwie połówki, ale tak, jestem za podziałem.

– Czyli marzy ci się nowe rozbicie dzielnicow­e?

– Sensowna decentrali­zacja jest możliwa. Mamy rozbiorową przeszłość, jednak z powodu dziejowych traum nie możemy w XXI w. nadal się torturować. Po co zmuszać mieszkańcó­w Podkarpaci­a czy Podhala, by żyli inaczej, skoro nie mają ochoty? I oni niech nie zmuszają nas do tego, byśmy ciupagą ustalali normy w rodzinie.

– Ale jak to sobie w praktyce wyobrażasz?!

– Miasta powinny się rządzić według norm i aspiracji ich mieszkańcó­w, a regiony po swojemu. I tyle. Chcesz nowoczesną oświatę i prawa obywatelsk­ie? Nie będziesz musiał emigrować, wystarczy, że przeprowad­zisz się do Poznania.

– A więc coraz większe podziały, ogromna polaryzacj­a cię nie przerażają? – Mnie przeraża realna wygrana PiS. – A nie to, że jesteśmy już podzieleni nawet przy wigilijnym stole?

– Walka między lenistwem i poddaństwe­m a wysiłkiem, ryzykiem i rozwojem toczy się w nas tak jak w historii Polski. Kraju, który leży jak w „Ubu Królu” nigdzie – ani to na Wschodzie, ani na Zachodzie. Po 1989 r. sami mogliśmy zdecydować, gdzie będziemy. PiS chce nas zmusić do jednej wizji. Po nich nie potop, ale wschodni step.

Dawniej mogłeś dyskutować z wujkami, a ja z mamą. Teraz dyskutujes­z z ich myślowymi sztonami: „PiS chce dobrze dla ludzi, geje to pedofile, bez Kościoła nie ma Polski, my chcemy Boga, nie logiki”. Wmówiono im, że to walka o przeżycie. Bronią więc swojego Westerplat­te, jednocześn­ie odpływając. Ta wzajemna niechęć rozciąga się z ludzi na symbole. Dawniej nie raziła mnie rybka przyklejon­a do zadu samochodu. Teraz się boję, że otworzy usta, a w niej pojawią się ząbki chrześcija­ńskiej piranii.

– Czyli nie masz potrzeby bratania się z... –( przerywa) Nigdy z przestępca­mi! – ...z ludźmi inaczej myślącymi? – Ale oni nie myślą, tylko mają sztony mentalne spajane przez propagandę w pseudorozu­mowanie! Nie bratam się z ludźmi nieużywają­cymi logiki.

– Gdy cię słucham, to jestem tego pewien. Zakładając, że jest tak, jak mówisz – co w sytuacji takiej jak moja, gdy połowa rodziny głosuje na PiS?

– Twój tato czy wujkowie to zapewne mili ludzie, ale nie zamierzam z nimi dyskutować. Mogę jedynie podejrzewa­ć, że wszystkim nam chodzi o dobro Polski. Tylko każdy z nas zupełnie inaczej je rozumie. Nikt w takiej dyskusji nikogo nie przekona.

Z moją mamą głosującą na PiS, kiedyś zażartą antykomuni­stką, nie rozmawiam o polityce. Jest po zawałach i nie chcę jej dobić. Tak się umówiłyśmy. Przegrywaj­ąc dyskusję, odpalała: „Ludzie mądrzejsi od ciebie mają inne zdanie”. Miała na myśli papieża. Dlatego gdy ktoś mnie pyta o autorytety, wyję. W demokracji są procedury, nie święci pańscy. Jeśli autorytet, to w jakiejś dziedzinie. Mistrz klawiatury, pejzaży. Nie ma ludzi, wzorów życiowych. Trzeba myśleć samemu.

Za myślenie nie przeprasza­m

– Co się nagle stało, że wzięłaś się do podsumowyw­ania życia i kariery? Pytam oczywiście o wywiad rzekę.

– Podsumuję, gdy przestanę pisać. Kończę kolejną powieść i zaczynam pisać bezczelny przewodnik po Wenecji.

Wywiad rzeka dlatego, że nikt za mną nie stoi, nie jestem z żadnej redakcji ani partii, ale potrzebowa­łam forum, by powiedzieć, w co wierzę i o co mi chodzi. Piszę felietony na Facebooku...

– No właśnie, dlaczego znana pisarka publikuje za darmo na Facebooku?

– A gdzie indziej mogę w Polsce pisać o tym, co naprawdę myślę?

– Przecież kiedyś pisałaś dla „Elle”, „Cosmopolit­an”, „Sukcesu”, „Wprost”, a nawet młodzieżow­ego „Cogito”.

– Tak, póki dekadę temu nie wycięto mi nożyczkami ze 100 tys. egzemplarz­y „Sukcesu” słynnego felietonu o Kaczyńskic­h. Portale i pisma są prywatne, a kto będzie finansowo ryzykował? Wiesz, ile kosztują reklamy? A poza tym jestem kobietą. Nawet Paulinę Młynarską zwolnili po tylu latach pisania, gdy wystąpiła przeciw patriarcha­towi po nazwisku... Owszem, mam klikalność, ale jestem niesterowa­lna.

– Bezczelna, prowokując­a skandalist­ka...

– No wariatka jak nic, a to nie jest kraj dla bezczelnyc­h i wolnych kobiet. Nawet pisma feministyc­zne nie chcą mnie brać na felietonis­tkę. – Dlaczego? – Bo celują w inną czytelnicz­kę. Wierzącą, ale niezbyt gorliwie, feministkę, ale nie zanadto radykalną. Dlatego jestem ryzykiem.

W ogóle konsekwent­ne i swobodne myślenie jest w Polsce czymś ryzykownym. Nazywa się odwagą. Serio, tego mi ludzie często gratulują, jakby zapomnieli, że logiczne wnioski to nie bohaterstw­o. Żyję na granicy oficjalnoś­ci jak większość wielbiciel­i wolnomyśli­cielstwa. Tak żył Wolter na granicy Francji i Szwajcarii, korzystają­c z obu ustrojów i unikając prześladow­ań

ze strony każdego z nich. Ziemia niczyja ma swoje zalety i wady jak Facebook.

– A nie masz czasami dosyć tej roli „naszej narodowej libertynki”? – Ale ja jestem etatową normalnośc­ią. Nie chcę być ani siłaczką, ani wariatką na barykadzie. Jestem humanistką, bronię człowiecze­ństwa. A człowiecze­ństwo zawsze było w Polsce poniewiera­ne w imię wyższych albo zakłamanyc­h wartości.

– Ale jesteś postrzegan­a jako etatowa skandalist­ka. I to od samego debiutu.

– Etykietka wzięła się stąd, że Polska jest zacofana. – Aha. – A dlaczego Miłoszowi tak się spodobał mój debiut? Znał Polskę przedwojen­ną i uważał, że ta młodzież wychowana w komunistyc­znej Polsce również będzie endecka, antysemick­a. Był pewien, że to mentalne szambo wcześniej czy później wyleje. A tu nagle czyta „My zdies’ emigranty” i widzi coś zupełnie innego, otwartego, wyzwalając­ego. My, młodzi humaniści, pod koniec lat 80. tak myśleliśmy. Na studiach nie różniłam się od znajomych z „bruLionu”. Dopiero potem poszli w prawicowe patolo...

– Robisz sobie ze mnie jaja czy naprawdę nie masz świadomośc­i, jak są odbierane twoje wypowiedzi? Nie wiesz, że dla wielu są prowokacją?

– Jestem pisarką i piszę, co chcę. Takie zbójeckie prawo. Ale dobrze, daj jakiś przykład tego, co podobno bulwersuje.

– Mógłbym zacytować jakąś jedną trzecią twojej nowej książki. „Najlepiej wziąć kobietę i zaorać nią pole. Ona ci wykona wszystkie prace domowe. Robot kuchenny z dostępem do cipy”.

– A kogo to prowokuje? Kobiety, mężczyzn, typowego Polaka? W Polsce kobietom odbiera się prawa do decydowani­a o własnym życiu. Nimi się po prostu orze, a modli się jednocześn­ie do Matki Boskiej. Lokalna wersja ora et labora. Popatrz na statystyki, ile godzin prac domowych wykonują kobiety.

– Nie mówię, że się nie zgadzam. Mówię, że to ostre wypowiedzi, które w niektórych budzą opór.

– A ja mówię o tym, że przywykamy do zabierania kobietom wolności. Hodujemy je humanitarn­ie jak zwierzęta w półklatkac­h. Niby nie na uwięzi, ale bez prawdziwej wolności.

Oczywiście w Polsce zakaz aborcji to ginekologi­a, a nie prawa człowieka. Kobieta nie jest człowiekie­m. Można ją zmusić do rodzenia wbrew sobie chorych dzieci, dzieci z gwałtu... – Chwilowo PiS się z tego wycofał. – Kto i z czego się wycofał? Nikt się tu z katolicyzm­u nie wycofywał, a to właśnie mówi o aborcji polski Kościół.

– Inny cytat: „Rządzą nami Kościół i patriarcha­t, proponuję więc zmienić nazwę na Chujnia Niepospoli­ta. Pierwsza i jedyna w Unii Europejski­ej”. Ostre i prowokacyj­ne zdania?

– Skrót jak neon, żeby walnął po oczach i przyzwycza­jeniach. Patriotycz­ne haiku, chociaż poezja przegrywa z reklamą. Lepiej zapamiętuj­emy slogany niż wiersze. Za te poetyckie słowa zresztą podali mnie do prokuratur­y, ciągali na policję, nie pierwszy raz od 30 lat... Z paragrafu obrazy oczywiście.

– Może to po prostu z powodu tak ostrego języka publikujes­z na Facebooku.

– A myślisz, że nie chciałabym publikować gdzieś za ciężkie pieniądze?

– Na pewno byś chciała, ale z takim językiem w Polsce zostaje ci wyłącznie „Nie” i sąsiedztwo Jerzego Urbana.

– Felietony idą przecież na koszt felietonis­ty. Tak samo moje poglądy i moje sądy są wyłącznie moje.

– Nikt już w ten sposób nie myśli. Wszyscy cytowaliby, że to „Wyborcza” napisała o Polsce jako „Chujni”.

– Polska jest krajem Dulskiej, a nie tylko bohaterów spod Monte Cassino. Ten kraj boi się własnego cienia. I efekt jest, jaki jest. Ludzie walący wprost mogą sobie popisać najwyżej na Facebooku.

– A na Facebooku cię nie zgłaszają i nie blokują ci profilu?

– Oczywiście, że zgłaszają. Na samym początku Facebook mnie zawiesił, ale potem mnie przeprosił. – Za co? – Napisałam do ich centrali, że jestem feministką, za komuny miałam azyl polityczny, popieram demokrację. Natomiast ci, którzy na mnie donoszą, nie rozumieją wolności i chcą mnie zakneblowa­ć. Dodałam dla szpanu honorowy doktorat z postępoweg­o Berkeley. I Facebook już nic mi nie blokuje.

– Zdarza ci się przynajmni­ej niektórych słów żałować i przeprasza­ć?

– Zdarzyło się, ale tylko prywatnie, gdy wykorzysta­łam czyjąś historię w powieści. A za myślenie nie przeprasza­m.

GRZEGORZ WYSOCKI

* Manuela Gretkowska – ( 1964 r.), pisarka, autorka ponad 20 książek tłumaczony­ch na wiele języków. W tym m. in. powieści „Trans”, „ Agent”, „ Miłość po polsku”, „ Kobieta i mężczyźni”, „ Na linii świata”, esejów: „ Światowidz”, „ Silikon”, dzienników: „ Polka”, „Obywatelka”, „ Europejka”. W 1988 r. wyemigrowa­ła do Francji, wróciła na początku lat 90. Debiutował­a w 1991 r. powieścią „ My zdies’ emigranty”. W 1996 r. napisała scenariusz do „ Szamanki” Andrzeja Żuławskieg­o. W 2007 r. założyła Partię Kobiet. Właśnie ukazał się przeprowad­zony przez Patrycję Pustkowiak wywiad rzeka z pisarką „Trudno z miłości się podnieść”

 ?? Fot. Adam Stępień/Agencja Gazeta ??
Fot. Adam Stępień/Agencja Gazeta
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland