Cud w Pakistanie
Niesamowita akcja ratunkowa himalaistów.
30-letni alpinista Francesco Cassardo razem z Carlalbertem „Calą” Cimentim zdobywali dziewiczy wierzchołek GVII w masywie Gaszerbrumów, w paśmie Karakorum. Cimentiemu się udało, a Cassardowi prawie, bo zabrakło mu 150 metrów. Podczas zejścia na nartach popełnił błąd i odpadł od ściany. Leciał w dół przez 450 metrów. Nie mógł się ruszyć i stracił wzrok. Zaopiekował się nim towarzysz, na pomoc ruszyli koledzy. Telewizja RAI okrzyknęła tę akcję ratunkową „cudem w Pakistanie”.
Najpierw była radość Włochów, zaliczenie niezdobytego wcześniej Gaszerbrumu (Gasherbrum VII, 6955 metrów). Do wypadku doszło w sobotę 20 lipca o godz. 12.30 czasu włoskiego. Cassardo – lekarz zatrudniony w szpitalu w Pinerolo – spadając, został bez plecaka i ubrań, w podartym podkoszulku. Był w ciężkim stanie, chociaż nie stracił przytomności. Jego aniołem stróżem okazał się 44-letni „Cala” Cimenti, człowiek rekordów: zdobywca Dhaulagiri, siódmej co do wysokości góry na świecie, i pierwszy Włoch uhonorowany Śnieżnym Lampartem, nagrodą dla alpinistów, którzy zdobyli pięć siedmiotysięczników zlokalizowanych na terenie byłego ZSRR.
Cimenti dotarł do partnera na wysokość 6300 metrów, udzielił pierwszej pomocy, zaimprowizował osłaniający od wiatru śnieżny barłóg, ogrzewał własnym ciałem, zaalarmował służby. Gdy dowiedział się, że pomoc nadejdzie najwcześniej następnego dnia (trwały jeszcze inne akcje), udał się do bazy, żeby zabrać przedmioty niezbędne do przetrwania nocy. Zajęło mu to dwie godziny, podczas których obawiał się, że zastanie partnera martwego. Powiadomił swoją żonę Erikę Siffredi, która przez całą noc zdobywała informacje o rannym, konsultowała się z lekarzami i potem przekazywała mężowi, jak postępować, żeby utrzymać go przy życiu. Siffredi i Cimenti to słynna alpinistyczna para. On wyciągnął pierścionek zaręczynowy w Nepalu, na przełęczy Rendźo, 5417 metrów n.p.m. Ratowanie Cassarda pokazało, jak zgrany jest ich duet.
Była nadzieja, że monitorowanie wydarzeń przez Siffredi, z jej domu w Bra, wystarczy do przylotu helikoptera ratunkowego. Zakładano, że nastąpi to w ciągu kilkunastu godzin. Tak się nie stało. W niedzielę nie wyleciał żaden helikopter przez problemy biurokratyczne, z ubezpieczeniem, organizacją lotu i zbyt ryzykowną wysokością, na której utknęli Cassardo i Cimenti. Stefano Cassardo, brat lekarza, apelował do włoskich władz: „Pomóżcie jak najprędzej!”. W kazus Cassardo zaangażował się minister Moavero, ministerstwo spraw zagranicznych i Ambasada Włoska w Islamabadzie. Czas upływał, a wciąż nie było odpowiednich warunków, aby wysłać helikopter. Na miejscu wypadku było dużo wielotonowych brył lodu.
Gdyby w rejonie nie znaleźli się czterej solidarni wspinacze, Cassardo by nie przeżył. To Denis Urubko, od czterech lat obywatel Polski, jeden z najlepszych himalaistów na świecie, który – żeby pomóc koledze – przerwał swój projekt związany z nowym szlakiem na Gasherbrum II i dostarczył potrzebującemu Włochowi butlę z tlenem (bez której nie miałby on żadnych szans), Kanadyjczyk Dan Bowie oraz Jarosław Zdanowicz i Janusz Adamski. Dwaj ostatni przynieśli narty, z których zmontowano prowizoryczne sanie, na których unieruchomionego Cassarda przetransportowano do obozu bazowego C1. Stamtąd w poniedziałek 22 lipca zabrał go pakistański helikopter, o który żarliwie zabiegał piąty bohater – Marco Confortola. Z Bergamo w kontaktach między Włochami a Pakistanem pomagał Agostino Da Polenza, uczestnik 18 wypraw na ośmiotysięczniki.
Francesco Cassardo trafił do Combined Military Hospital w Skardu. Diagnostyka jego obrażeń trwa; pisano o licznych urazach, lecz na razie potwierdzono tylko złamanie nadgarstka. Odzyskał też wzrok. W Pakistanie przebywał z misją humanitarną; przy okazji tego pobytu zgodził się na wyprawę z Cimentim. (ANS)