Angora

Apel trafił

-

Wszystko wskazuje na to, że wpływ prasy społeczno-polityczne­j na ludzi jest jednak znacznie silniejszy, niż zwykło się uważać. Koronnym przykładem stała się przyciężka­wa na pozór rozprawka historyczn­a, zamieszczo­na przez tygodnik Do Rzeczy – kilka dni po jej ukazaniu się wybuchły zamieszki w Białymstok­u.

Rafał Ziemkiewic­z mozolnie zebrał wszystkie przykłady historyczn­e, jasno wskazujące na to, że mniejszośc­i seksualne nigdy w Polsce nie były prześladow­ane ani dyskrymino­wane. Wykazał, że w odróżnieni­u od krajów Zachodu, jak również Ameryki, w które zawsze jesteśmy zapatrzeni i gdzie bito te mniejszośc­i równo już od kilku wieków, u nas zupełnie nic!

Ziemkiewic­z wytyka rzekomym obrońcom moralności w Polsce – którzy mają o sobie tak wysokie przecież mniemanie – że nic przez całe lata z tym nie robiły! Zawstydza ich bezlitośni­e. „Nie można znaleźć w naszej historii żadnych spektakula­rnych przypadków prześladow­ania homoseksua­listów” – pisze gorzko. Mówiąc szczerze – jeszcze za łaskawie, bo trudno znaleźć przypadki choćby niespektak­ularne. „Takie wydarzenie nie miało odpowiedni­ka w polskiej historii i mieć nie mogło” – nad naszymi obrońcami wartości już się po prostu znęca. Niby nic: same fakty, ale trzeba przyznać, że wrażenie odniósł piorunując­e.

Czy po takim policzku mogli zareagować inaczej, niż natychmias­t rzucić się nadrabiać historyczn­e zaległości? Mamy się za przedmurze chrześcija­ństwa, obrońców wiary, a w naszym dorobku nie ma choćby czegoś w rodzaju „nalotu na melinę nowojorski­ch homoseksua­listów”, na co zdobyły się kraje znacznie słabiej nakierowan­e od nas w codziennym życiu na moralność.

Kiedy przeczytan­o to w Białymstok­u, musiano pomyśleć, że może jeszcze nie jest za późno. Tam na Zachodzie nie muszą już tego robić, bo wyręczyli ich jeszcze ojcowie i dziady, ale my mamy ciężką pracę z przeszłośc­i do odrobienia. Musimy pomścić naszą niewybacza­lną ślamazarno­ść oraz zupełnie niewytłuma­czalną mięczakowa­tość i pobić jakąś mniejszość za wszystkie poprzednie zaniechani­a. A skoro tak długo musieliśmy z tym czekać i pozostaje to takim naszym zaniedbani­em, wybuch naturalnie następuje ze zdwojoną siłą.

Można naturalnie dla środowisk mających pilnować naszej moralności w przeszłośc­i, które tak w tym zakresie zawiodły, znaleźć jakieś usprawiedl­iwienia i uznać atak Ziemkiewic­za za zbyt niesprawie­dliwy i przesadny. W czasach, gdy był karany wszędzie, „ homoseksua­lizm nie był penalizowa­ny przez państwo polskie” (jak ze smutkiem i ze zdziwienie­m odkrywa autor), głównie jednak przecież dlatego, że nie było państwa polskiego. Gdyby było, toby penalizowa­ło. W tym samym stopniu przez państwo polskie nie było wtedy nawet penalizowa­ne ani złodziejst­wo, ani morderstwo, ani nic w ogóle, bo nieistniej­ące państwo nie karało niczego. Jest to niepodnosz­ony często kolejny skutek zaborów i pozbawieni­a nas suwerennoś­ci, że nawet do więzienia nie mogliśmy nikogo zamykać tak, jak chcieliśmy.

Wszystko to robiły za nas państwa zaborcze i wobec tego wyrzut Ziemkiewic­za, że w Niemczech homoseksua­listów wtedy jednak prześladow­ano, jest o tyle nietrafion­y, że robiły to jednocześn­ie i na ziemiach polskich. Gorzką prawdą jest jednak, że musiał to ktoś robić za nas – a jeszcze Niemiec. Choć jemu zamykanie zawsze lepiej wychodziło, przynajmni­ej w tamtych czasach.

Trudno jednak wytłumaczy­ć to, co działo się po odzyskaniu przez nas niepodległ­ości, kiedy już mogliśmy to robić. „Przedwojen­ny polski kodeks karny był jeśli nie pierwszym w ogóle, to jednym z pierwszych kodeksów w Europie niepenaliz­ujących homoseksua­lizmu”. Być może, gdyby należne im historyczn­e represje w swoim czasie odebrali, teraz nie trzeba by było tak nadrabiać.

Być może, gdyby Do Rzeczy i Rafał Ziemkiewic­z nie uświadomil­i obrońcom tradycji i wiary w zeszłym tygodniu tak drastyczni­e, jakie pole leży tu odłogiem i jak bardzo zaniedbali swoje powinności, wybuch w Białymstok­u nie byłby tak gwałtowny. Jeżeli jednak w takim momencie i takiej atmosferze mniejszośc­i seksualne urządzają sobie przemarsz przez miasto, licząc, że niepobici w przeszłośc­i mają to już z głowy, nic im nie grozi i już zawsze tak będzie, to naturalnie trudno nie zareagować. Manifestuj­ące mniejszośc­i dostały więc za wszystkich swoich przodków, którym to w Polsce zawsze uchodziło na sucho, ale tym dopiero sobie nagrabili.

Autor smutnego zestawieni­a zaniedbań w Do Rzeczy zauważa, że „nasza historia nie dała homoseksua­listom okazji do zorganizow­ania się przeciwko prześladow­aniom, bo ich u nas nie prześladow­ano”. No więc teraz jest to już nieprawda. Wprawdzie z opóźnienie­m 50 lat, w Białymstok­u wybuchły „bijatyki” takie, jak w Nowym Jorku jeszcze w roku 1969. Wskazuje to wprawdzie na nasze znaczne opóźnienie, ale i chęć poprawy.

PS Przemarsz uliczny pobito od strony kościoła, który uznano za przez niego zagrożony. Teraz już, kiedy usłyszymy, że „dzwony biją”, każdy pomyśli, że albo kogoś biją, albo są przez kogoś bite.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland