Zabójstwo kwiaciarki z Maślanego Rynku
Panią Stefanię, która handlowała kwiatami na Maślanym Rynku w Nowym Sączu, znali prawie wszyscy. Ta mająca blisko 80 lat kobieta została zamordowana w listopadzie 1999 roku. Choć motyw rabunkowy wydawał się w tej sprawie pierwszoplanowy, to ekspertyzy wskazywały też na... seksualny.
Pani Stefania mieszkała samotnie przy głównej ulicy w Nowym Sączu, w miejscu bardzo atrakcyjnym, w murowanym domu. Z własnymi dziećmi nie miała kontaktu. Dlaczego? Tego nie ma w policyjnych aktach. Nie utrzymywała też bliższych kontaktów towarzyskich z sąsiadami. Była osobą nieufną i skrytą. Niewiele o niej wiedzieli sąsiedzi i znajomi. Jeśli ktoś do niej przychodził, to wychodziła przed bramę, odbierała, co miała odebrać, i zamykała ją. Tak też traktowała listonosza. Utrzymywała się z renty, którą wypracowała jako opiekunka dzieci. Miała także dochody z handlu kwiatami. Zajmowała się też dorywczo handlem książkami i makulaturą.
Z renty kupowała dwie półlitrówki wódki na początku miesiąca, a w środku miesiąca dwie ćwiartki. Lubiła sama pić. Jadła właściwie tylko chleb i margarynę. Miała dwa psy, ale na ogół karmili je sąsiedzi. Bardzo rzadko ktoś ją odwiedzał w domu.
„22 listopada 1999 roku przy głównej ulicy w Nowym Sączu, przy ulicy Tarnowskiej 29, w prywatnej posesji znaleziono skrępowane zwłoki kobiety urodzonej w 1916 roku” – tak brzmi początek notatki sporządzonej przez dyżurnego policji w Nowym Sączu 22 listopada 1999 roku. Sąsiadka zaniepokojona tym, że od dłuższego czasu nie widziała Stefanii, obeszła jej dom dookoła, a kiedy spostrzegła, że od tyłu wybite jest okno, zawiadomiła policję oraz straż pożarną.
Strażacy w pokoju znaleźli zwłoki kobiety. Z obrażeń wynikało, że po skrępowaniu była bita i podpalona. Była roznegliżowana. Nie można było więc wykluczyć tła seksualnego mordu.
Policja przyjęła dwie wersje zabójstwa: jedną na tle rabunkowym, a drugą – seksualnym. Zdaniem ekspertów do morderstwa doszło w nocy z 19 na 20 listopada 1999 roku. Niestety, śledztwo nie przyniosło rezultatu. Niewiele wnieśli do sprawy sąsiedzi i znajomi, a najmniej rodzina, bowiem jako ostatnia z rodziny odwiedziła kobietę siostrzenica, ale dwa lata wcześniej. Syn nie widział matki od 30 lat.
Nie można też powiedzieć, co zginęło. Nikt bowiem dokładnie nie wiedział, co starsza pani miała w domu.
Policja ustaliła, że sprawców mogło być dwóch lub trzech. Mimo że do tragedii doszło przy głównej ulicy Nowego Sącza i obok znajdują się firmy, gdzie pracują ochroniarze, niewiele informacji udało się zebrać na temat sprawców. Pojawił się pewien trop... Policja poszukiwała dwóch osób. Mniej więcej 30-letniej kobiety, która 19 listopada otworzyła bramkę posesji własnym kluczem i weszła na jej teren – nie wiadomo, skąd miała klucz. Drugi wątek – dwa tygodnie wcześniej widziany był przy posesji 30 – 40-letni mężczyzna. Stał i obserwował obejście.
Nigdy nie ustalono personaliów tych osób. Jeżeli wiesz coś o tej zbrodni, napisz:
rzecznik@malopolska.policja.gov.pl