Pożegnania z estradą?
Letni sezon koncertów w pełni, ale już mamy wyniki przychodów za pierwsze półrocze. Największą popularnością cieszyły się pożegnalne występy artystów, którzy debiutowali na przełomie lat 60. i 70. ubiegłego wieku, więc wkrótce skończą 70 lat lub już ten wiek przekroczyli. Przyszła dla nich pora na muzyczną emeryturę. Niektórzy już pożegnali się z estradą – jak niedawno zespół Black Sabbath – a inni niedługo zamierzają to zrobić. Przynajmniej tak twierdzą, bo nie brakuje muzycznych powrotów. Nawet nasza Budka Suflera postanowiła się reaktywować.
Pożegnalne tournée ma za sobą Paul Simon. „Jestem wdzięczny za spełnioną karierę” – napisał na Twitterze artysta, kiedy wyruszał w trasę „Homeward Bound” („W drodze do domu”). Jej nazwę zaczerpnięto z tak samo zatytułowanej kompozycji Simona, którą piosenkarz wylansował, kiedy tworzył śpiewający duet z Artem Garfunkelem. Ich współpraca zaowocowała wieloma hitami, z których najsłynniejsze to utwory ze ścieżki dźwiękowej filmu „Absolwent” z Dustinem Hoffmanem w roli tytułowej (m.in. „Mrs. Robinson” i „The Sound Of Silence”). Po rozwiązaniu duetu wokaliści z powodzeniem nagrywali i występowali samodzielnie. W maju tego roku podczas jednego ze swoich solowych koncertów Art Garfunkel pozdrowił ze sceny byłego muzycznego partnera: „On jest moim serdecznym przyjacielem – wyznał”. Przypomniał też dzień, w którym Simon zaprezentował mu po raz pierwszy piosenkę „Homeward Bound”. Początkujący muzyk miał zaledwie kilka własnych utworów w repertuarze, a do światowego sukcesu duetu Simon i Garfunkel było jeszcze daleko. Wydarzenie miało miejsce na Manhattanie w kuchni mieszkania, które zajmował Garfunkel, wówczas jeszcze student architektury. „Musisz to usłyszeć – powiedział Simon, kiedy odwiedził kolegę. – To najlepsza moja piosenka”. Wyjął z futerału gitarę i zaśpiewał właśnie „Homeward Bound”. Tak rozpoczęła się ich przepełniona sukcesami współpraca.
Z estradą rozstaje się formacja KISS, znana z muzycznego stylu łączącego ostry rock z liverpoolskim brzmieniem. Jej członkowie mieli zwykle na twarzach maskujące makijaże, a ich sceniczne popisy obfitowały w efekty pirotechniczne. Od 1983 roku muzycy zmienili nieznacznie styl, kierując się w stronę muzyki pop i na pewien czas zrzucili z twarzy maski. W następnej dekadzie do nich wrócili i ukrywają się pod nimi na estradzie do dziś. Ich finałowa trasa nazywa się „End of the Road” („Koniec drogi”). Na stronie internetowej zespołu trwa do niej odliczanie, a pierwszy koncert już 6 sierpnia w BB&T Center (Sunrise na Florydzie). Później KISS odwiedzą inne miasta w USA, a następnie zagrają w Australii oraz Nowej Zelandii. Wprawdzie grupa odbyła już kilka pożegnalnych tras, jednak jej członkowie zapewniają, że tym razem wyruszają naprawdę w ostatnią. Czy na pewno? Przecież takie „pożegnanie” to świetna reklama, więc warto je powtarzać.
Z estradą żegna się też amerykański piosenkarz Bob Seger. Muzyk ten nie doczekał się u nas dużej popularności, ale w USA uważany jest za gwiazdę. Liczy sobie 74 lata, a debiutował na scenie w połowie lat 60. ubiegłego wieku (pierwszy studyjny album nagrał w 1969 roku). Ma na koncie 18 płyt, które rozeszły się w nakładzie ponad 50 milionów egzemplarzy, a w 2004 roku przyjęto go do prestiżowej Rockandrollowej Izby Sławy. Jego ostatnia trasa zatytułowana jest „Travelin’ Man” od utworu z jego albumu „Beautiful Loser” (1975). Zaczęła się 21 listopada 2018 i obejmuje również miasta, które wykonawca pominął w poprzednim roku, gdyż niektóre koncerty trzeba było wtedy przełożyć.
Zwykle, jeśli tak się dzieje, blisko 10 procent posiadaczy biletów rezygnuje z nich i żąda zwrotu pieniędzy. Wyjątkiem były niedawno przełożone występy grupy The Rolling Stones. Powodem zmiany terminów spotkań z legendarnymi rockmanami była choroba Micka Jaggera. Piosenkarz musiał poddać się wymianie zastawki serca. Fani Stonesów prawie w ogóle nie zrezygnowali z możliwości obejrzenia swoich idoli. Zwroty nie przekroczyły dwóch procent. Zapewne posiadacze biletów obawiali się, że tegoroczne tournée może być ostatnie w karierze twórców megahitu „Satisfaction”, których średnia wieku to 76 lat, więc każdy termin im odpowiadał. Wprawdzie Stonesi o koncertowej emeryturze nie mówią, ale może być różnie. Operacja Jaggera uniemożliwiła zespołowi uzyskanie wysokich przychodów z trasy, ale zapewne wkrótce muzycy nadrobią zaległości i ponownie będą w czołówce.
Tymczasem nadal świetnie radzi sobie Elton John. W pierwszym półroczu przychody z koncertów angielskiego muzyka były najwyższe i otwierają listę najlepiej zarabiających tras. Tournée „Farewell Yellow Brick Road” („Pożegnalna droga z żółtej cegły”), którego tytuł nawiązuje do przeboju Eltona Johna, rozpoczęło się we wrześniu i potrwa trzy lata. Artysta wystąpi blisko 300 razy. Oglądaliśmy go 4 maja w Krakowie. „To ostatni mój koncert w Polsce” – powiedział wtedy artysta, kiedy zasiadł do fortepianu ubrany w ciemny estradowy frak zdobiony świecidełkami. Zaśpiewał w hali Tauron Arena 21 swoich hitów, a dodatkowe dwa zaprezentował na bis. Od „Benny And The Jets” do „Saturday Night’s Alright For Fighting” i z „Goodbye Yellow Brick Road” na finał. Jego występy zaplanowane są do 16 grudnia 2020 roku, kiedy to Sir Elton zaśpiewa w londyńskiej O2 Arena. Obiekt ten wyjątkowo polubili muzycy z całego świata. W pierwszym półroczu 2019 odbywające się tam koncerty przyniosły 104 miliony dolarów brutto. Prawie tyle samo, ile w tym samym okresie zarobiły spotkania z gwiazdami estrady w nowojorskiej Madison Square Garden, która – z wynikiem 105 milionów – jest na czele listy najbardziej dochodowych obiektów. Natomiast Elton John otwiera zestawienie najlepiej zarabiających tras. Jego „Pożegnalna droga z żółtej cegły” zarobiła od 1 listopada 2018 do 30 kwietnia 2019 prawie 101 milionów dolarów (według „Billboard”). Na kolejnych miejscach są trasy Justina Timberlake’a (75,6 mln dolarów), Eda Sheerana (70,8 mln dolarów), Pink (58,9 mln dolarów) i grupy KISS (58,7 mln dolarów).