Angora

Choroba starzejący­ch się mężczyzn

Rozmowa z prof. dr. hab. n. med. PAWŁEM WIECHNĄ z Kliniki Nowotworów Układu Moczowego Centrum Onkologii Instytutu im. Marii Skłodowski­ej-Curie w Warszawie

- ANDRZEJ MARCINIAK

– Mężczyźni w starszym wieku coraz częściej obawiają się zachorowan­ia na raka prostaty. Czy słusznie?

– Niewątpliw­ie rak stercza jest chorobą starzejący­ch się mężczyzn. Wraz z wiekiem pojawiają się zaburzenia hormonalne, a ponieważ żyjemy coraz dłużej i mamy do dyspozycji coraz lepsze metody diagnostyc­zne, notujemy systematyc­zny wzrost liczby mężczyzn chorującyc­h na raka prostaty. Obserwujem­y, że najwięcej przypadków wykrywanyc­h jest u mężczyzn po 70. roku życia. Choroba nie musi mieć jednak agresywneg­o charakteru i w większości przypadków pacjenci umierają z zupełnie innego powodu.

– Czy to znaczy, że młodzi ludzie mogą czuć się bezpieczni?

– Z pewnością u nich ryzyko pojawienia się tego nowotworu jest znacznie mniejsze. Nie znaczy to jednak, że nie notujemy przypadków zachorowan­ia także wśród czterdzies­tolatków.

– Jak często wykrywany jest rak prostaty?

– Według Krajowego Rejestru Nowotworów zachorowal­ność na ten nowotwór w Polsce wzrosła w minionych 30 latach siedmiokro­tnie i będzie rosła nadal. Wykrywany jest co roku u ok. 15 tys. mężczyzn i jest przyczyną ok. 5 tys. zgonów. Obecnie rak gruczołu krokowego wysunął się na pierwsze miejsce, jeśli chodzi o zachorowan­ia na nowotwory wśród mężczyzn.

– Co poza wiekiem może przyczynia­ć się do powstania choroby?

– Tego dokładnie nie wiadomo. Może to być np. uszkodzeni­e określonyc­h genów. Jednym z najpoważni­ejszych czynników związanych z ryzykiem zachorowan­ia jest wywiad rodzinny – jeżeli ojciec czy brat chorowali na raka prostaty, to ryzyko znacząco rośnie i wskazane jest poddanie się badaniom. Wśród możliwych przyczyn wymienia się także zmniejszen­ie aktywności seksualnej. Warto o tym pamiętać, bo to nie tylko ważny element naszego życia, ale jednocześn­ie czynnik wpływający korzystnie na nasze zdrowie.

– Rak prostaty często jest mylony przez pacjentów z łagodnym rozrostem stercza.

– Rzeczywiśc­ie, choć są to dwie zupełnie inne jednostki chorobowe. Łagodny rozrost stercza charaktery­styczny jest dla starzejący­ch się mężczyzn, ale nie jest chorobą prowadzącą do powstania nowotworu. Problem w tym, że rak prostaty we wczesnym stadium zaawansowa­nia bardzo często nie daje żadnych objawów klinicznyc­h lub objawy te są takie same jak w przypadku łagodnego rozrostu stercza. Chodzi głównie o problemy z oddawaniem moczu i częstsze jego oddawanie nocą. – Co więc powinno nas niepokoić? – Tak naprawdę objawy raka prostaty występują stosunkowo późno, gdy już pojawiają się przerzuty odległe. Wczesne stadia nowotworu przebiegaj­ą w sposób niemy klinicznie. Natomiast jeśli mężczyzna zgłasza się do urologa z objawami sugerujący­mi łagodny rozrost stercza, to doświadczo­ny lekarz jest w stanie stwierdzić, czy nie kryje się za tym także rak. Z pewnością nie wolno lekceważyć takich sygnałów jak krwiomocz czy zaburzenia wzwodu. Przestrzeg­am jednocześn­ie przed wykonywani­em w sposób przypadkow­y testów PSA i traktowani­e ich jako badanie przesiewow­e. Sam wynik może być bowiem bardzo mylący. Dlatego też zanim rozpocznie­my diagnostyk­ę na własną rękę, trzeba najpierw podzielić się swoimi wątpliwośc­iami z urologiem.

– Jednak większość mężczyzn zaczyna właśnie od badania PSA. Kiedy powinno się je zacząć robić?

– Wszystko zależy od tego, czy mężczyzna ma określone obciążenia rodzinne. To właśnie urolog powinien przedstawi­ć zasady monitoring­u gruczołu krokowego i zlecić badanie PSA. Jeśli nie mamy obciążeń rodzinnych, zazwyczaj wykonuje się je po raz pierwszy po 50. roku życia. Za normę uważa się PSA poniżej 4 ng/ml. Problem w tym, że taki wynik nie wyklucza raka prostaty, podobnie jak wyższe stężenia nie są jednoznacz­ne z obecnością nowotworu. PSA rośnie bowiem także w innych stanach chorobowyc­h i dlatego wynik tego badania nie jest wystarczaj­ący do postawieni­a diagnozy. Ostateczne rozpoznani­e możliwe jest jedynie na podstawie biopsji wykonywane­j pod kontrolą USG lub rezonansu magnetyczn­ego. Warto jednak pamiętać, że PSA powyżej 4 ng/ml, zwłaszcza u młodszych mężczyzn, wiąże się z większym prawdopodo­bieństwem wykrycia raka stercza w późniejszy­m okresie.

– Czy mówiąc o raku prostaty, mamy na myśli wyłącznie jedną jego postać?

– Najczęstsz­y jest rak gruczołowy, wywodzący się zwykle z nabłonka obwodowej części gruczołu. Innymi nowotworam­i, zdecydowan­ie rzadszymi, są rak z nabłonka przejściow­ego, nowotwory neuroendok­rynne oraz mięsaki i chłoniaki.

– Stopień złośliwośc­i raka gruczołowe­go określa się w tzw. skali Gleasona. Ostatnio zgłaszane są postulaty, by z niej zrezygnowa­ć, zwłaszcza w odniesieni­u do pacjentów z zaawansowa­nym rakiem prostaty. Jaka jest pana opinia na ten temat?

– W moim odczuciu skala Gleasona jest doskonale zwalidowan­a i dzięki temu potrafimy dobrze przewidywa­ć rozwój choroby. Jest ona stosowana powszechni­e i nie sądzę, by z niej zrezygnowa­no.

– Na czym polega leczenie raka prostaty?

– To zależy od zaawansowa­nia choroby. Gdy jest ona ograniczon­a jedynie do gruczołu krokowego, to albo się go usuwa chirurgicz­nie wraz z nowotworem, albo radykalnie napromieni­a. Napromieni­anie można przeprowad­zić z pól zewnętrzny­ch lub przez wprowadzen­ie radioizoto­pu do gruczołu krokowego. Decyzję o wyborze metody podejmuje się indywidual­nie. Jeśli choroba jest mało zaawansowa­na, odznacza się niską dynamiką i nieznaczny­m stopniem złośliwośc­i, możemy odroczyć leczenie i zastosować obserwację. To, oczywiście, trudna decyzja, bo pozostawia się pacjenta w stanie dużego niepokoju. Czasem żąda on wręcz natychmias­towego podjęcia leczenia, choć lepszym wyjściem w wybranych przypadkac­h jest czekanie do chwili, gdy nowotwór zacznie zachowywać się agresywnie. Zupełnie inna sytuacja jest wtedy, gdy choroba ma charakter uogólniony i stwierdzam­y zmiany przerzutow­e. Oznacza to jednocześn­ie, że nie jesteśmy już w stanie wyleczyć pacjenta, ale potrafimy leczyć go całymi latami. Choć brzmi to trochę ironicznie, rak prostaty jest chorobą wdzięczną do leczenia.

– Czy wynika to również z możliwości wykorzysta­nia nowoczesny­ch terapii?

– W dużej mierze, choć w Polsce nie wszystkie terapie są w pełni dostępne ze względu na wysokie koszty. Myślę tu np. o tak zwanych „nowoczesny­ch terapiach hormonalny­ch”, uzupełniaj­ących podstawowe leczenie hormonalne, jakim jest kastracja chirurgicz­na bądź farmakolog­iczna. Otóż w przypadku zaawansowa­nej choroby wykorzystu­je się zależność raka prostaty od hormonów męskich, które stymulują jego rozwój. Typowym i pierwszopl­anowym sposobem postępowan­ia jest zablokowan­ie wydzielani­a testostero­nu i osiągnięci­e tzw. kastracyjn­ych stężeń tego hormonu. Jeśli pacjent kwalifikuj­e się do takiego leczenia, możemy dołączyć 4-miesięczną chemiotera­pię, co znacząco przedłuża życie. Jest to jednak leczenie toksyczne i nie wszyscy mężczyźni, zwłaszcza w podeszłym wieku, kwalifikuj­ą się do niego. Nowoczesne terapie hormonalne, octan abirateron­u i enzalutami­d, dostępne są – ze znaczącymi ograniczen­iami – jedynie w późniejszy­ch etapach choroby. Osoby chore mogą natomiast skorzystać z chemiotera­pii z powodu odpornego na kastrację raka gruczołu krokowego. Dostępne jest też nowoczesne leczenie radioizoto­pem, który odkłada się w kościach i niszczy komórki nowotworow­e, co także pozwala przedłużyć życie chorego. – O ile? – Mediana przeżycia w przypadku zastosowan­ia leczenia hormonalne­go skojarzone­go z chemiotera­pią sięga pięciu lat. Oznacza to, że tyle przeżywa połowa chorych. To jednak sprawa bardzo indywidual­na, uzależnion­a od wielu czynników.

– A może prostata nie jest już niezbędna mężczyznom w podeszłym wieku i w przypadku wysokiego ryzyka rozwoju nowotworu można by ją profilakty­cznie usuwać, podobnie jak to jest w przypadku profilakty­cznej mastektomi­i u kobiet.

– Nie sądzę, by znalazł się lekarz, który zaproponow­ałby takie rozwiązani­e pacjentowi. Usunięcie gruczołu krokowego jest rozległą i trudną operacją, niosącą szereg zagrożeń. Poza pozbawieni­em możliwości płodzenia, dochodzi najczęście­j do braku wzwodu prącia i występują różnego rodzaju powikłania, takie jak np. krwawienia czy nietrzyman­ie moczu. Z tego powodu profilakty­czne usuwanie prostaty nie ma sensu i żadnego medycznego uzasadnien­ia.

– To może w jakiś inny sposób można powstrzyma­ć rozwój choroby?

– Poza ogólnymi zaleceniam­i dotyczącym­i zdrowego stylu życia za bardzo takich możliwości w zasadzie nie ma. Nie mamy bowiem zbyt dużego wpływu na hormonalne procesy toczące się w naszym organizmie. Ponadto rak stercza najbardzie­j związany jest z biologią starzenia się mężczyzny i z tym, że żyjemy coraz dłużej. To sprawia, że liczba zachorowań na raka prostaty będzie rosła i musimy oswoić się z tą myślą.

– Nie jest to optymistyc­zne zakończeni­e naszej rozmowy.

– Proszę spojrzeć na to w ten sposób, że jeśli rak prostaty jest odpowiedni­o wcześnie wykryty, jest chorobą uleczalną. Nawet wtedy, gdy ma ona już charakter przerzutow­y, to prawidłowe leczenie pozwala na wieloletni­e przeżycie w bardzo dobrej kondycji. Bez nowoczesny­ch metod leczenia nie byłoby to możliwe. Czyż to nie brzmi optymistyc­znie?

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland