Nieomylność – choroba nieuleczalna
Bardzo się ucieszyłem, że ANGORA w numerze 28. zamieściła list od Czytelnika, który odniósł się do mojego listu „Dlaczego nie głosujemy?”.
Panie Jaśku! Wbrew temu, co Pan napisał, to nie jest kwestia obrażenia się na wszystkie partie. Jeśli idę na wybory i oddaję głos, to w zamian oczekuję realizowania obietnic wyborczych. Tymczasem wszystkie partie po kolei nie tylko ich nie realizowały, ale swoimi działaniami im zaprzeczały. Miały odbiurokratyzować gospodarkę, uprościć system podatkowy, stworzyć klimat przyjazny dla przedsiębiorców (polskich!), wprowadzić regulacje, które sprawdziły się na Zachodzie, żeby pchnąć kraj do przodu i wreszcie realnie zacząć gonić Zachód. Nie zrobiły nic! Po dojściu do władzy zaczęły zajmować się same sobą.
Przodowała w tym PO, która po drugich wyborach stała się rozleniwioną partią władzy. Wszystkie dotychczas rządzące partie zmarnowały potencjał dany im przez wyborców. Dlatego odchodziły po jednej kadencji. Wyjątkiem była PO, która rządziła 8 lat. Tym bardziej zmarnowany przez nią potencjał boli. Bo mieli wszystko – pełnię władzy łącznie z większością konstytucyjną – i mogli zrobić wszystko, a nie zrobili nic z wyjątkiem polityki „ciepłej wody w kranie”, która w XXI wieku w środku Europy już nikogo nie rajcuje.
To, że głosowałem co cztery lata na inną partię, nie jest wynikiem zmiany moich poglądów. Moje poglądy są stałe od wielu lat. Ale jeśli partia, na którą głosowałem, nic nie zrobiła, no to trudno, żebym znów na nią głosował. I daję szansę innej. I... sytuacja się powtarza.
Pisze Pan, że „Obecna władza robi się nieomylna we wszystkim”. Ma Pan rację! W pełni się z Panem zgadzam!
Swego czasu działałem w różnych stowarzyszeniach związanych z szeroko pojętym budownictwem. Byłem na wielu spotkaniach z różnymi politykami pełniącymi funkcje ministrów, wiceministrów itp. I niech mi Pan wierzy – wszyscy byli nieomylni. W ogóle nas, jako konkretnego środowiska, nie słuchali, mieli tylko swoje, jedynie słuszne rozwiązania.
Widocznie nieomylność jest chorobą nieuleczalną, która trawi klasę polityczną w Polsce.
Na wybory nie chodzimy nie dlatego, że jeszcze mamy co jeść (żadna władza nie pozwoli sobie na sytuację, żeby obywatele nie mieli co jeść, bo natychmiast by ją straciła, i to nie w kolejnych wyborach, ale na ulicy!), tylko dlatego, że po wyborach wygrani mają nas w nosie.
Ma Pan rację, że znak X stawiamy przy konkretnym nazwisku, ale to konkretne nazwisko nie ma swojego programu, tylko realizuje program partii. Więc de facto głosujemy na konkretną partię.
Jeden z moich ulubionych felietonistów napisał, że większość wyborców reprezentuje zdroworozsądkowe podejście do wyborów. Oceniają, czy żyje im się lepiej niż za poprzedników, i czy rządzący „kradną” mniej niż poprzednicy.
I dopóki odpowiedź jest pozytywna, jest już pozamiatane. JACEK (nazwisko i adres internetowy do wiadomości redakcji)