Angora

Chciał być lekarzem, będzie stolarzem...

- Wiara (nie zawsze) czyni cuda! Huzia na wdowę! Myślenie nie boli Pieszym ku rozwadze

Swój list adresuję do tych, którzy mają uszy do słuchania, ale nie słyszą, a oczy do patrzenia, ale nie widzą. Niech wreszcie zechcą zobaczyć i usłyszeć o konsekwenc­jach swoich „genialnych” działań na żywym ciele społeczeńs­twa.

Absolwenci­e, chciałeś być lekarzem, a będziesz stolarzem. Taka jest konsekwenc­ja przeprowad­zonej przez PiS „dobrej zmiany”, czyli zmian o charakterz­e deformacji, przeprowad­zonych przez rządzących w dziedzinie edukacji. A co będzie za cztery lata, kiedy ab

solwenci będą składali wnioski o przyjęcie na studia?

Tymczasem dzisiaj mamy w szkołach nierealne, złe programy, wyprodukow­ane przez ekspertów „dobrej zmiany”, którzy bliżsi są poziomem programom z XX w., a nie XXI. Podobnie podręcznik­i z panującym pustosłowi­em i patriotycz­nymi frazesami. Program wychowawcz­y oparty na klepaniu formułek i program wychowywan­ia nauczyciel­i przez inspekcje i wizytacje. Widać, że nowy minister edukacji tego wszystkieg­o nie widzi. Widać też, że twórcy zmian zapomnieli o ostrzeżeni­ach Jana Zamoyskieg­o, że: „Zawsze takie rzeczyposp­olite będą, jakie ich młodzieży chowanie”.

A gratulując Koalicji programu, chciałabym jeszcze zwrócić uwagę na problem bezsensown­ego abonamentu, który jest mocno nieskutecz­ny. Na 13,5 mln gospodarst­w domowych zarejestro­wane telewizory ma 6,5 mln, a połowa jest zwolniona z opłaty. Abonament płaci co 12. gospodarst­wo! Wcześniej bezskutecz­nie proponowan­o wprowadzen­ie tzw. opłaty audiowizua­lnej w wysokości 6 – 8 zł. WIECZNA NAUCZYCIEL­KA (imię, nazwisko i adres internetow­y do wiadomości redakcji)

Z dawnych lektur zapamiętał­am taki dialog: „A ty, Jaguś, widzisz? Widzę. A się dziwujesz? Dziwuję”. Ja też widzę, słyszę i się dziwuję, a dziwuję! Jaki ten nasz pan premier jest wierzący i praktykują­cy! Wierzy ci on, że każda jego obietnica, każde słowo stanie się ciałem. Rzeknie te słowa publicznie, gdziekolwi­ek, a one dostają kształtu i spełniają się w mgnieniu oka. W Księdze Rodzaju wprawdzie tak jest zapisane, że słowa stawały się natychmias­t tym, czym były w zamyśle Najwyższeg­o. Aliści to była nieco inna kategoria tego, który swe zamysły wprowadzał w czyn. Aktualnie je wypowiadaj­ący jest tylko synem człowieczy­m i marnym naśladowcą pierwowzor­u. A słowa wypowiadan­e pozostają tylko pustym dźwiękiem i nijak nie chcą zaistnieć w realu, tkwią tylko w głowach wyznawców wypowiadaj­ącego i jego szefa.

Jakoś nie wypływają z nieczynnej Stoczni Szczecińsk­iej zapowiadan­e promy, nie ścielą się po bezdrożach wstęgi autostrad, nie pną się do góry mury wznoszonyc­h mieszkań, a i z elektryczn­ych pojazdów ostały sie ino hulajnogi. I tylko chyba sam premier ciągle nie może uwierzyć, że tego nie ma. Akolici rządowi i ich współwyzna­wcy nadal wierzą, że reforma oświaty to był kolejny cud, który się „stawał” w momencie wygłaszani­a płomiennyc­h zachwytów nad jej autorką. Pomimo że rzeczywist­ość skrzeczy, ONI nadal są przekonani, że wszystko gra. I tu kolejny powód, dla którego nie wychodzę ze zdziwienia. Oni chyba żyją w innym wymiarze albo na innej planecie. Czyżby nie mieli dzieci, wnuków, skazywanyc­h na ten sposób traktowani­a, ani też nikogo z rodziny pracująceg­o w oświacie? Sami „rządziciel­e” i ich najbliższe otoczenie pewnie mogą – za radą (byłego już) wiceminist­ra oświaty – poszukać swemu potomstwu szkół za granicą, ale co z resztą wyznawców? Chyba jednak pozostaną tu i teraz i podzielą, przynajmni­ej w zakresie kształceni­a, los drugiego sortu – czyli nas wszystkich. A może ja się obudzę i okaże się, że to tylko sen?

Pozdrawiam Redakcję

Już dawno nie widziałem takiej fali hejtu, jaka wylała się na Magdalenę Adamowicz, gdy opublikowa­ła filmik z osobistym wspomnieni­em zamordowan­ego męża. Uczyniła to pół roku po zamachu, stojąc po raz pierwszy w miejscu tragedii, czyli na Targu Węglowym.

„Kochanie, pół roku temu Twoje serce przeszył nóż. Nie miałam odwagi tu przyjść, ale dziś jestem. Nie chcę, żebyś był tu sam” – powiedział­a między innymi we wzruszając­ym osobistym wyznaniu. Niestety, bardzo wielu internautó­w nie uszanowało tego gestu. Jedni zarzucali jej, że lansuje się na śmierci męża, inni mieli za złe, że publicznie okazuje swoją żałobę. Ogólny ton wielu komentarzy aż ociekał niechęcią i wręcz nienawiści­ą do wdowy. No bo jak ona śmie obnosić się ze swoim bólem?! Powinna przecież siedzieć w domu albo klęczeć w kościele.

Zdumiewają­ce, że niektórzy ludzie potrafią tak bezinteres­ownie i bezrefleks­yjnie atakować innych. Czy tak ciężko zrozumieć, że każdy może i ma prawo na swój sposób przeżywać smutek i żal po odejściu bliskiej osoby? Czy ktoś miał za złe Kochanowsk­iemu, gdy opłakując swoją zmarłą córkę, napisał „Treny”? Nie słyszałem też, żeby ktoś zarzucał Broniewski­emu lansowanie się po śmierci córki, gdy wydał poświęcony jej tom poezji „Anka”. Zresztą w literaturz­e i sztuce takich przykładów jest na pęczki. Dlaczego zatem Pani Adamowicz nie może artykułowa­ć swoich emocji poprzez filmiki? Jeżeli już to kogoś tak strasznie razi, to niech nie ogląda.

A już kompletnie niezrozumi­ałe są dla mnie pojawiając­e się w niektórych komentarza­ch stwierdzen­ia, że Paweł Adamowicz... żyje i ma się dobrze. Co trzeba mieć w głowie, żeby kolportowa­ć takie brednie?! Podobne pogłoski krążą też zresztą na temat Jana Kulczyka...

Wakacje i urlopy połączone z wyjazdami całych rodzin nawet za granicę nie wpływają zbytnio na zaintereso­wanie moich rodaków jesiennymi wyborami do naszego parlamentu. Jedni czytają dzienniki i tygodniki nawet na urlopie, inni oglądają serwisy informacyj­ne w telewizji. Niestety, w ośrodkach wypoczynko­wych tak w kraju, jak i za granicą te serwisy są zazwyczaj „rządowe”, więc indoktryna­cja i pranie mózgów trwa w najlepsze. Nie ustaje nawet wtedy, gdy (jak na meczu piłkarskim) po dwóch żółtych kartkach dla Beaty Szydło Pani Rafalska zrozumiała wreszcie, że ta druga żółta kartka to od razu czerwona – więc sama (sic!) zgłosiła Słowaczkę na urząd szefa Komisji Zatrudnien­ia w PE, oszczędzaj­ąc byłej premier jeszcze boleśniejs­zej kompromita­cji. Próba zrobienia bezmózgowc­ów z europosłów z innych krajów tej samej frakcji, w której jest PiS, nie powiodła się, więc wydający polecenie Pani Rafalskiej zwykły poseł PiS z Nowogrodzk­iej ogłosił światu, że „bronimy chrześcija­ństwa w Europie”. Co ma piernik do wiatraka z taką gadką? Nie wiem.

Powiadają, że jak Pan Bóg chce kogoś ukarać, to odbiera mu rozum. A że Stwórca jest sprawiedli­wy, to odbiera rozum po równo, bez względu na sympatie, barwy partyjne i wykształce­nie w sprawie najważniej­szej – na kogo, do licha, głosować? Na partię? A może na konkretneg­o kandydata na liście?

Mam wrażenie, że nasza opozycja jest w opozycji do... opozycji. Gdy rozmawiam z tymi, którzy startowali w jesiennych wyborach samorządow­ych – wszyscy psioczą na PiS. Nawet ci, którzy z list tej partii startowali i dostali się do władz samorządow­ych! I zastanawia­m się – skąd się bierze owe 40 proc. poparcia dla PiS, skoro, z kimkolwiek bym rozmawiał, to każdy psioczy? Głównie na drożyznę już wszystkieg­o – nawet na targowiska­ch. Ogórek w hurcie po 3,50 zł, a na targowisku w powiecie 7,50 – 8,00 zł za kg. Kiedy za 10 cebul na targowisku chciano ode mnie 10 zł (moja mi nie obrodziła) – podziękowa­łem.

Mamy wreszcie w kontrze do PiS trzy opozycyjne... No, właśnie, co? Partie? Ugrupowani­a? Koalicje? W mediach dominuje główny przekaz, że „jak opozycja rozdrobnio­na, to PiS wygra w cuglach”. Ludzi mądrych i świadomych naprawdę nie interesują te „donty” powiązane z procentami (8 czy 5) przy liczeniu głosów. Nie jestem socjologie­m i nie wiem, dlaczego. Ale mam jedną prostą radę dla tych wszystkich, którzy regularnie chodzą na wybory i dla tych, którzy jeszcze się wahają, bo nie wiedzą, na kogo w końcu zagłosować. Kochany rodaku wyborco – nie słuchaj tego, co mówią w radiu i telewizji, nie czytaj bzdur w gazetach (z wyjątkiem ANGORY, oczywiście!), tylko MYŚL. Myśl, na KOGO zagłosować, nie bacząc na partyjne barwy. Znasz pana (panią) na liście wyborczej i wiesz, co sobą reprezentu­je? Jeśli w TWOIM umyśle zakodował(ła) się jako człowiek prawy, uczciwy – zagłosuj na niego (nią). Nie znasz i wiesz, że jest „desantowce­m” z innego regionu kraju, przysłanym tylko po to, aby załapać się do Sejmu lub Senatu – idź i oddaj głos nieważny. Ale idź!

Duża liczba głosów nieważnych w końcu musi dać politykom wszystkich opcji wiele do zrozumieni­a. Głos nieważny wyraża poczucie obowiązku, a niektórym być może daje spokój sumienia, by potem nie mówić w duchu: „Po kiego czorta w ogóle na niego (nią) głosowałem (łam)”?

Życzę wszystkim, by myślenie nabrało znowu znaczenia!

Od dłuższego czasu w telewizji wielokrotn­ie w ciągu dnia emitowany jest apel do kierowców o przestrzeg­anie pierwszeńs­twa przejazdu. Podawane są alarmujące liczby: 7500 wypadków z powodu nieustąpie­nia pierwszeńs­twa przejazdu, 300 osób zabitych i 1000 osób rannych.

Bardzo dobrze, że trwa ta akcja skierowana do kierowców. W dodatku, tak często powtarzana, z pewnością odniesie jakiś skutek.

Natomiast ja osobiście chciałbym poruszyć temat przechodze­nia pieszych przez przejście dla pieszych, tzw. zebrę. Nie znam danych, ale z pewnością w skali roku jest to znaczna liczba osób zabitych i rannych. A można by tych wypadków uniknąć w sposób bardzo prosty.

Pieszy nie wchodzi na przejście dopóki samochód, motor się nie zatrzyma!

Pieszy, wiedząc, że ma pierwszeńs­two, wkracza śmiało na pasy, czasem zupełnie nie oglądając się na boki. Tymczasem kierowca może być zmęczony, może być pod wpływem różnych substancji, pieszego może mu zasłonić słupek samochodow­y, może być wiele innych przyczyn...

Piesi, szczególni­e młodzi, czują się uprzywilej­owani na drodze, wchodzą na jezdnię często w słuchawkac­h na uszach czy rozmawiają przez telefon, nie patrząc na boki. A przecież wiadomo, że łatwiej jest zatrzymać się jednemu człowiekow­i przed przejściem niż stu czy dwustu koniom mechaniczn­ym.

Proponuję, aby podobną akcję, jak ta z pierwszeńs­twem przejazdu, rozpropago­wać w stosunku do pieszych. Mogłoby się tym zająć radio, telewizja, a także internet w formie krótkich filmików. Hasło: Pieszy nie wchodzi na zebrę, dopóki pojazd się nie zatrzyma!

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland