Sinice nam nie odpuszczą
Rozmowa z PIOTREM PANKIEM, hydrobiologiem z Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska
– Skąd się biorą sinice? – One istnieją na Ziemi od ok. 3,5 mld lat, a więc są starsze niż ludzkość. To cyjanobakterie, a więc bakterie, które żyją jako glony, czyli przypominają rośliny. Mogą występować właściwie w każdych warunkach – w wodzie, na skałach, w glebie, a nawet w gorących gejzerach. – Co sprzyja ich aktywności? – Najbardziej lubią ciepło, a więc temperaturę wody powyżej 18 – 20 st. C. Stąd też, gdy robi się upał, ich populacja gwałtownie rośnie. Sprzyja temu obecność w otoczeniu nawozów, głównie azotu i fosforu. Pierwiastki te przedostają się z pól do rzek i dalej do morza, stając się doskonałą pożywką dla sinic. Nawozy, słońce, dwutlenek węgla i w miarę spokojna woda sprawiają, że można spodziewać się sinicowych zakwitów.
– Najczęściej kojarzymy je z morzem w czasie wakacji. A przecież morze nie należy do akwenów ze spokojną wodą.
– To tylko pozory. Zakwity w Bałtyku zaczynają się najczęściej w jego centralnej części, tam, gdzie falowanie jest mniejsze. Dopiero za sprawą prądów morskich plamy zakwitu docierają do wybrzeża. Problem powstaje najczęściej w zatokach, np. w Zatoce Gdańskiej. Pamiętajmy jednak, że sinice najłatwiej spotkać można w małych stawach, jeziorkach i leniwie płynących rzekach. W ubiegłym roku widziałem piękny zakwit sinic na Odrze we Wrocławiu.
– Dlaczego jednak co roku zamęczają wczasowiczów nad Bałtykiem?
– Nasze morze, wbrew pozorom, wcale nie jest pod tym względem wyjątkowe. Zakwity sinicowe zdarzają się wszędzie. Można na nie trafić choćby nad Morzem Śródziemnym, a w innych morzach mogą pojawić się tzw. czerwone przypływy, wywoływane przez inne, równie nieprzyjemne glony. Oczywiście Bałtyk ma swoją specyfikę ze względu na poziom zanieczyszczenia i niewielką wymianę wody z innymi akwenami.
– Czy wszystkie gatunki sinic w Polsce są toksyczne?
– Nie. Dotyczy to tylko kilku z nich. Problem jest jednak inny. Otóż w ramach tego samego gatunku część osobników może być toksyczna, a część nie. I nie można tego stwierdzić nawet za pomocą mikroskopu. Dlatego też w czasie zakwitu inspekcja sanitarna zamyka dane kąpielisko tak „na wszelki wypadek”. Generalnie jednak większość zakwitów nie jest toksyczna.
– To może strach przed sinicami nie jest uzasadniony?
– Tego bym nie powiedział. Wprawdzie dotychczas nie zanotowano w Polsce śmiertelnego zatrucia sinicami wśród ludzi, ale zdarzały się przypadki dotyczące zwierząt gospodarskich. Informacje na ten temat sięgają XVII wieku, kiedy to jeszcze nie wiedziano o cyjanobakteriach i nie wiązano ich z zatruciami zwierząt. No i możliwe są problemy skórne, przypominające poparzenia, więc choć nie zagrażają życiu, na pewno nie są przyjemne. – Jest sposób, by się ich pozbyć? – To zawsze jest kwestia kosztów. W praktyce metod pozbywania się zakwitów jest dużo, ale żadna nie jest skuteczna. Oczywiście usunięcie ich np. z basenu nie stanowi problemu, z małego jeziorka można ich się pozbyć na jeden sezon, ale nie jest to możliwe w przypadku większego jeziora czy – tym bardziej – morza.
– Czy to znaczy, że letni urlop nad Bałtykiem nierozerwalnie będzie związany z sinicami?
– Wszystko wskazuje na to, że sinice nam nie odpuszczą. W Zatoce Gdańskiej ich zakwit pojawia się regularnie co roku. Coraz częściej obserwujemy takie zjawisko także na otwartym wybrzeżu. W efekcie każdego lata musimy liczyć się z tym, że niektóre kąpieliska będą czasowo zamykane z powodu pojawienia się zakwitu sinic.