Bimber z Czarnobyla „Atomik” podbija rynek trunków na Ukrainie.
Gwarantują to ukraińscy uczeni z Państwowej Agencji ds. Zarządzania Strefą Wysiedlenia oraz ich brytyjscy koledzy z University of Portsmouth. To oni w ramach eksperymentu naukowego upędzili unikalny czarnobylski samogon. Nazwali go „Atomik” i chcą podbić nim rynek.
„Zespołowi uczonych z Wielkiej Brytanii i Ukrainy udało się wyprodukować eksperymentalny, bezpieczny pod względem radioaktywności alkohol z czarnobylskiej wody i pszenicy, wykorzystując tradycyjne metody »home made«” – poinformowała Agencja w wydanym z tej okazji komunikacie. Co prawda w informacji na ten sam temat, którą opublikowali biorący udział w eksperymencie Brytyjczycy, pojawia się słowo wódka, ale to nie do końca tak. Sformułowanie „home made” wyraźnie wskazuje na nawiązanie do produkcji domowej. A ostateczne wątpliwości rozwiewa napis w dwóch językach na naklejce umieszczonej na eleganckiej butelce. Po angielsku brzmi on „grain spirit”, a po ukraińsku – „samogon”. Moc – 40 proc. Autorytatywnie potwierdził to Ołeh Naswit, wiceszef Agencji ds. Zarządzania Strefą Wysiedlenia.
– Nazwałbym to samogonem w najlepszym gatunku, ponieważ Atomik nie ma smaku typowego dla wysoce oczyszczonej wódki oraz ma aromat ziarna będący wynikiem naszych oryginalnych, ukraińskich metod destylacji. Mnie smakuje – ocenił, imponując fachową znajomością tematu. Jak zapewniają naukowcy, „Atomik” to żartobliwa i przewrotna nazwa. Trunek jest bowiem czysty i absolutnie bezpieczny dla zdrowia. To znaczy na tyle, na ile może być zdrowy każdy inny alkohol... Promieniowania nie należy się jednak obawiać. – W gotowym napoju zdołano wykryć jedynie naturalny promieniotwórczy izotop węgla C14 – czytamy w komunikacie Agencji. – Jego stężenie było nie większe niż w każdym innym napoju alkoholowym, mimo że do eksperymentu użyto „nieco skażonego” zboża. Na tym polega jego prawdziwy sukces. Okazało się, że destylacja załatwiła sprawę, a dzięki temu uczeni udowodnili, że nawet w strefie czarnobylskiej można z powodzeniem uprawiać ziemię.
– Nie musimy porzucać ziemi. Można znaleźć dla niej różne zastosowanie i możemy produkować coś, w czym nie ma radiacji – nie ukrywał satysfakcji Hiennadij Łaptiew z ukraińskiego Instytutu Hydrometeorologicznego. On także został współzałożycielem kompanii Chernobyl Spirit Company.
Na stronie internetowej brytyjskiego uniwersytetu opublikowano nawet mapki, z których można się dowiedzieć, z jakiej okolicy pochodziło zboże, a z jakich pokładów woda, z których powstał ten niezwykły napój. Pszenica wyrosła właśnie w tzw. strefie wysiedlenia leżącej za prawdziwą „Zoną”, czyli strefą wykluczenia. A destylowany alkohol rozcieńczono naturalną wodą mineralną z podziemnych warstw wodonośnych znajdujących się pod miastem Czarnobyl. Podobno ma ona skład chemiczny zbliżony do wód gruntowych... w Szampanii. – Nie planujemy uprawiać zboża na przemysłową skalę w strefie wykluczenia, dlatego że jest tam teraz rezerwat dzikiej przyrody. Zamiast tego planujemy działać w strefie przymusowego wysiedlenia, gdzie poziom skażenia jest znacznie niższy – zapowiedział uczestnik projektu Jim Smith, profesor University of Portsmouth.
Chernobyl Spirit Company zademonstrowało publicznie tylko jedną butelkę unikalnego trunku. Ale jeszcze w tym roku chce wyprodukować i wprowadzić do sprzedaży pół tysiąca. Profesor Smith i jego koledzy zamierzają sprzedawać „Atomik” głównie zachodnim turystom odwiedzającym coraz bardziej ostatnio rozreklamowaną „Zonę”. 75 proc. zysków ma wrócić do tego najdotkliwiej poszkodowanego przez katastrofę regionu i jego mieszkańców.
– Głównym problemem jest to, że większość zamieszkałych tam ludzi źle się odżywia, nie ma odpowiednich usług zdrowotnych, pracy i inwestycji – podsumowuje możliwy ekonomiczny wymiar naukowego projektu profesor Smith. – Moim zdaniem, po 30 latach priorytetem dla tych terenów jest rozwój gospodarczy, a nie strach przed promieniowaniem. (CEZ)