Angora

Ludzie wszystko kupią

MICHAŁ OGÓREK PRZECZYTA WSZYSTKO

-

Nic tak boleśnie nie sponiewier­ało naszej dumy, jak informacja, że po zakup czołgu nie możemy nawet udać się do E.Leclerca, bo nas nie stać. Francuski E.Leclerc jest poza naszym zasięgiem i czołgi musimy sobie wziąć ze składnicy złomu – to pokazuje zdolność zakupową naszego wojska. W Święto Wojska i podczas jego defilad każdy E.Leclerc przed nimi zamknięty.

Cokolwiek by powiedzieć, nasza wyobraźnia zdominowan­a jest przez sklep. Dopiero wejście do konkretneg­o sklepu (a szczególni­e niewejście) wszystko nam unaocznia i sprawia, że czujemy się znajomo; świat staje się zrozumiały.

W Newsweeku historie dłużników, którzy mają do oddania bankom po kilkaset tysięcy złotych: okazuje się, że nie wiedzą tak naprawdę, gdzie wsiąkły. To nie są na ogół jakieś wielkie defraudacj­e, tylko ciągłe kupowanie na kredyt. „Jak się kończyły pieniądze, to kilka kliknięć, kolejne pożyczki i wio do sklepu” – mówi jeden. Aby się przyzwycza­ić do dużych pieniędzy, nie trzeba wcale ich mieć. „Ludzie w galeriach noszą torby z zakupami, a ja myślę, ile fajnych ubrań mogłabym sobie kupić, gdybym miała te 500 tysięcy, których nie mam” – mówi inna. Ubrania za 500 tysięcy wydają się niemożliwe nie tylko do noszenia, ale nawet i do uniesienia w torbie przez jednego człowieka; w lumpeksie byłby to cały sklep wraz z personelem. Ale niewątpliw­ie może być jakąś formą pocieszeni­a mówić sobie, że nie ma się 500 tysięcy, a nie 50 złotych.

Wprost pisze: „zaledwie parę tygodni temu Krajowy Rejestr Długów podał, że ponad 630 tysięcy młodych ludzi ma długi na łączną kwotę 6,5 miliarda złotych. Kupują bez refleksji, dla poprawy humoru, dla przyjemnoś­ci. Przeciętny dług młodego Polaka to średnio ponad 10 tysięcy na głowę”. W zestawieni­u z głośno reklamowan­ą rządową pomocą dla młodych do 26. roku życia („pakiet startowy na początek kariery zawodowej”), od których tytułem eksperymen­tu nie będzie pobierało się podatku, wygląda to tak: zarabiając­y pensję minimalną, pod warunkiem że mają etat, zyskają na tym miesięczni­e 133 złote. Według Wprost: „młodym Polakom nie idzie zarabianie pieniędzy” – bo też wcale im o to nie idzie – „za to wykazują wielką aktywność, jeśli chodzi o ich wydawanie”. Mówiąc precyzyjni­e: o wydawanie pieniędzy niezarobio­nych. Propozycje rządu w tym zakresie słusznie mogą nawet uznać za dyskryminu­jące: dorośli dostają znacznie większe pieniądze w nagrodę za to, że nie pracują.

Wydawanie pieniędzy, których się nie ma, nazywało się kiedyś życiem ponad stan. Teraz okazuje się, że również ponad stan duchowny.

Tygodnikow­i Sieci po wejściu do sklepu zdarzyło się pomylić klientkę Marysię z Matką Boską. Publikują w tej sprawie specjalne wyjaśnieni­e pokutne, które – mówiąc szczerze – dalej niczego nie pozwala zrozumieć, a szczególni­e obecności w sklepie samej Maryi, przy czym Sieci obstają. Zwykły człowiek pomyślałby, że to wyjątkowa hucpa i świętokrad­ztwo, umieszczać ją w sklepie, ale ze sprostowan­ia wynika, że o to właśnie chodzi. Dodajmy jeszcze dla porządku, że nie jest to sklep z dewocjonal­iami.

„W procesie pracy redakcji Maryja została Marysią” – przyznają się do niewyobraż­alnego zbezczeszc­zenia, które w dodatku uważają za „pracę”. Szybciej jednak może to być „proces”. Wiadomo że z Matką Boską robi się teraz różne karygodne rzeczy w przestrzen­i publicznej, ale nikt jeszcze nie wziął jej za sklepową.

Tekst po sprostowan­iu ma wyglądać tak. „Zdradzisz swój patent na znalezieni­e perełki w lumpeksie? – Z przyjemnoś­cią. Jest nim Maryja. Jakiś czas temu moja ciocia nazwała lumpeksy sklepami Maryi. Od tego czasu zawsze proszę Maryję o odłożenie mi czegoś ładnego”. Mamy nadzieję, że Matkę Boską ręka Boska będzie chronić przed odłożeniem temu biednemu dziecku czegoś w kolorze tęczy.

„Cytowany fragment dotyczył Maryi” – upiera się i podkreśla na przekór wszystkiem­u redakcja, gdyby ktoś jeszcze nie zrozumiał, co teraz jest, niestety, jeszcze bardziej prawdopodo­bne. Oto, czym kończy się kupczenie Matką Boską i próby sprzedawan­ia jej w innym charakterz­e. Żeby tak za wszelką cenę zaciągać ją i na siłę trzymać w szmateksie? Widziano ją dotychczas raczej na drzewach lub na szybach (swoją drogą, też dziwne miejsca dla Matki Boskiej), ale w starej odzieży to chyba pierwszy raz i stąd pewnie wykolejeni­e moralne nawet mocno wierzącej skądinąd we wszystko redakcji.

Sklep nadaje się i do zamroczeni­a, i do oświecenia religijneg­o, co wyczytałem u odważnego – zważywszy na to, co się z takimi w Kościele później dzieje – księdza Michała Zalewskieg­o w tygodniku Wprost. Odnośnie do tak niegodnej, jak niedorzecz­nej wypowiedzi osławioneg­o arcybiskup­a o „tęczowej zarazie”, która ma być odmianą „zarazy” komunistyc­znej, ksiądz Zalewski wyjaśnia obrazowo: „Marksizm ma tyle wspólnego z LGBT, co platonizm z promocjami w Biedronce”.

Takie sklepowe porównanie pewnie nie trafi do kogoś, kto utrzymuje się nie z promocji w sklepie, tylko z prymicji w Kościele. Ale warto się nad nim zastanowić. Platon, wiadomo, to LGBT. A promocje w Biedronce? Tanie myśli na wyprzedaży, których termin przydatnoś­ci właśnie się kończy?

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland