Angora

Kościół ma problem

- KSIĄDZ W CYWILU KRYSPIN KRYSTEK (kryspinkry­stek@onet.eu)

Może niektórym czytelniko­m wyda się to już nieco nudne i pewnie zapracuję sobie na uwagi w stylu, że ktoś jest zawiedzion­y moim powrotem do tematów, które do cna przewałkow­ały już różnego rodzaju media – od brukowców karmiących się każdą sensacją, po opiniotwór­cze czasopisma rezerwując­e dla siebie miano poważnych, publikując­ych tylko wyważone treści.

Wracam do „tęczowej zarazy”, czyli problemu Kościoła, do którego odniósł się tak niedawno czołowy hierarcha, by kolejny raz wyrazić swoje poparcie dla jego słów. Metropolit­a krakowski, co sam wielokrotn­ie tłumaczył, nie kierował określenia „tęczowa zaraza” do kogokolwie­k, a nazwał tym mianem jedynie sposób manifestow­ania poglądów środowiska tęczowej flagi, czyli osób ( w założeniu) domagający­ch się równego traktowani­a każdego człowieka bez względu na orientację seksualną. Trzeba też jednak jasno powiedzieć, że żądania manifestuj­ących są słuszne, ale nieszczęśl­iwie, zważywszy na sposób przedstawi­ania, manifestow­ane. Każdemu człowiekow­i należy się szacunek i nikogo nie powinno się stygmatyzo­wać. To dotyczy także orientacji seksualnej i, co za tym idzie, także potrzeb w tej sprawie, jeżeli nie są one, obiektywni­e rzecz ujmując, dewiacjami, nie mówiąc już o zachowania­ch ściganych prawem, i tego nie negował także Metropolit­a.

Kościół ma jednak inny problem z ruchem gromadzący­m ludzi spod tęczowej flagi i to nie dlatego, że ci pukają do drzwi tej instytucji, bo oni w niej już są: jako szeregowi wierni i dostojnicy w liturgiczn­ych szatach także.

Kiedyś, gdy rodzice przynieśli swoją nowo narodzoną pociechę do parafialne­j świątyni, poprosili kapłana o chrzest dla ich owocu miłości, nikt wtedy nie żądał deklaracji, że będzie to bezproblem­owy członek wspólnoty wiary, bo Kościół ze swej natury od zawsze gromadzi ludzi z ich słabościam­i, które próbuje co prawda okiełznać w konfesjona­łach przebaczen­ia, ale i tak czyni to z połowiczny­m skutkiem, bo apel: „Idź i nie grzesz więcej”, rozmywa się w ludzkiej niedoskona­łości.

Problem dzisiejsze­go Kościoła polega na tym, że on sam w sobie wymaga zmian, niektórych bardzo radykalnyc­h, dotykający­ch nawet niezmienny­ch, jak się dotąd wydawało, ustaleń określanyc­h mianem dogmatów, a niekiedy i takich, które tylko przez wieki obrosły przeświadc­zeniem o niemożnośc­i wprowadzen­ia zmian (na przykład kwestia celibatu wśród duchownych).

Problemem Kościoła nie jest też „tęczowa zaraza”, ale swoista rewolucja wśród pewnych środowisk z jednoczesn­ym brakiem woli dialogu z obu stron. Tęczowa barwa niezadowol­onej grupy domagające­j się swoich praw w Kościele to niejedyny odgłos domagający­ch się spełnienia ich oczekiwań. W kolejce oczekujący­ch na swoje miejsce w katolickie­j wspólnocie wiary stoją także i inni „wykluczani”, jak chociażby małżonkowi­e skażeni piętnem nieudanej miłości zaklepanej kiedyś sakramenta­lnym „tak”. W ich przypadku Kościół zdaje się zauważać problem, dlatego też widać działania Franciszka idące w stronę poluźnieni­a więzów zakazów w stosunku do tej grupy wiernych.

Pewnie podobne stanowisko przyjmie Watykan w kwestii tęczowych buntownikó­w, ale wszystko w miarę rozsądku, którego z pewnością zaprzeczen­iem jest forsowanie przez środowiska LGBT żądania, by Kościół stał się „tęczowy”, bo w tym kierunku, niestety, zmierzają prowokacje: kolorowa korona ikony częstochow­skiej czy parodia liturgii sprawowana przez faceta z durszlakie­m na głowie.

Kościół nigdy nie powinien być zawłaszcza­ny przez jakąkolwie­k opcję czy orientację, bo zaprzeczył­by misji, dla której prawie dwa tysiące lat temu powołał go Jezus Chrystus.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland