Bieda za kratami
Zadzwoniła do mnie pani, która kończy odsiadywać krótki wyrok w Areszcie Warszawa-Grochów, popularnie znanym jako „Kamczatka”. Jej sytuacja jest bardzo trudna, bo dzieci (dwójka) trafiły do domu dziecka, a kiedy przebywała w areszcie, odebrano jej mieszkanie. Ponieważ warunkiem odzyskania dzieci jest mieszkanie, poprosiła mnie o pomoc. Zgodziłem się, ale żeby zacząć działać, muszę mieć jej pełnomocnictwo. Tymczasem dyrektor więzienia odmówił zgody na moją wizytę w placówce penitencjarnej. Powiedział dosłownie: „Każdy, tylko nie Ikonowicz”.
Funkcjonariusz ten ma uraz związany z moją osobą, bo odsiadywałem tam karę za blokowanie eksmisji i prowadziłem w celi więziennej głodówkę protestacyjną przeciw eksmisjom na bruk. Wiązało się to z dużym zainteresowaniem mediów, zwłaszcza że pod murami aresztu, w namiocie, moja żona Agata również prowadziła głodówkę w sprawie zniesienia prawa zezwalającego na eksmitowanie ludzi na bruk.
Bieda w naszym kraju jest bardzo „skryminalizowana”. Do więzienia może trafić samotna matka, która ogrzewała mieszkanie prądem. Kobieta nie dawała rady płacić bardzo wysokich rachunków. Po wyłączeniu elektryki podłączyła sobie prąd „na lewo”. Tylko po to, żeby dzieci nie marzły. Trafiła wtedy do ogrzewanego więzienia, a dzieci do domu dziecka. Poznałem taką matkę. Kiedy dowiedziała się, że stawki żywieniowe w „biedulu” są jeszcze niższe niż w więzieniu, przestała jeść. Wiele osób trafia do więzienia za długi. Zaciągają w bankach kredyty, których nie są w stanie spłacić. Pożyczają często na życie, na rachunki, na leczenie najbliższych. Ale bank, który tych niemożliwych do spłacenia kredytów udziela, nie ponosi żadnej odpowiedzialności.
Dzienna stawka żywieniowa dla osadzonego wynosi ok. 4,80 zł. Znałem człowieka, który trafił na dwa lata do więzienia za to, że się nie rozliczył z zaliczki na remont mieszkania sprzed 10 lat. W więzieniu dostał zapalenia trzustki, więc groziła mu śmierć. I gdyby nie interwencja Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej i Adama Bodnara, obecnego rzecznika praw obywatelskich, leczenie zapalenia trzustki w więzieniu tak by się właśnie mogło skończyć. Na szczęście po dwieście którymś telefonie z pytaniem: „Jak się czuje pan Stefan?”, dyrektor więzienia we Włodawie w szoku wpadł do celi chorego więźnia z pytaniem: „Panie, kim pan jest?”. „Człowiekiem”, odpowiedział więzień.