Kaucja za niedopałki
Pety papierosowe nie dość, że szpecą nasze otoczenie, to jeszcze są szkodliwe dla środowiska. Pewien berlińczyk wymyślił, jak skutecznie się z nimi uporać, napotkał jednak polityczny opór.
Co roku w Paryżu zbieranych jest 300 ton petów. W całej UE codziennie sprzedawanych jest legalnie 72 mln paczek papierosów. W Niemczech każdego dnia odpalanych jest ponad 200 mln papierosów, ale 140 mln petów nie trafia do śmieci, tylko jest rzucanych, gdzie popadnie. Tu już nie chodzi jedynie o estetykę. Każdy pet oprócz nikotyny zawiera także arsen, ołów, kadm, benzen, kwas cyjanowodorowy i inne szkodliwe dla środowiska substancje. Przez promieniowanie słoneczne i deszcze niedopałki są rozkładane na mniejsze części, zanim ktokolwiek zdąży je posprzątać. W miastach trafiają do studzienek i dalej do rzek. Podobnie jak plastik są zjadane przez wiele ptaków i ryb. Szkodzą glebie i wodom gruntowym.
Stephan von Orlow ma pomysł, aby wprowadzić system zastawu. Zdaniem 49-latka do ceny paczki należy doliczyć cztery euro. Kto odda do sklepu 20 niedopałków, dostanie kaucję z powrotem. Von Orlow jest menedżerem w średniej wielkości firmie. Na problem śmieci i petów zwrócił uwagę, gdy zaczął spacerować z dziećmi po swojej dzielnicy Tegel. Na portalu społecznościowym wezwał sąsiadów, aby codziennie podnieśli chociaż trzy napotkane śmieci i wyrzucili do kosza. Jego inicjatywa „Podnieś z ziemi” się przyjęła. Jednak wtedy zaczął się zastanawiać, co zrobić, żeby śmieci w ogóle nie lądowały na ulicach.
Wiele miast walczy z niedopałkami. Na przyłapanych na gorącym uczynku czekają mandaty. W Düsseldorfie, Hanowerze i Dreźnie za wyrzucenie na ulicę peta grozi kara 10 euro. W Berlinie i Dortmundzie – 35 euro. W Hamburgu i Monachium – 55 euro, w Stuttgarcie – 75 euro, a w Mannheim – 100 euro. Tyle że nikt nie myśli, że zostanie przyłapany i zresztą rzadko ma to miejsce. Wpływy z mandatów są marginalne w porównaniu z wydatkami na sprzątanie i utylizację. Niektóre gminy wprowadziły zakaz palenia na placach zabaw, bo pet połknięty przez małe dziecko może doprowadzić do zatrucia, ale i to nie pomaga.
– Wyrzucanie petów musi zaboleć palaczy finansowo – stwierdził von Orlow, który wymyślił łatwo degradowalną, dwukomorową popielniczkę. Do jednej części palacz będzie strząsał popiół, a do drugiej wrzucał pety. Do każdej paczki obligatoryjnie powinna być sprzedawana taka popielniczka – kto zwróci ją pełną do sklepu, otrzyma zwrot kaucji. Kolejny warunek to oddanie także pustej paczki po papierosach, bo i tam oprócz papieru znajduje się ciężki w utylizacji plastik i aluminium.
Zdaniem 49-latka, aby cały proces oddawania fantów przeprowadzić szybko, higienicznie i automatycznie, należy stworzyć urządzenie przyjmujące. Będzie ono skanowało popielniczkę, żeby oszacować, czy zawiera ona 20 niedopałków. – Jestem przekonany, że wtedy 90 proc. petów nie trafiałoby na ulicę, oszacował berlińczyk. – Jest szansa, że pozostałe 10 proc. niedopałków zbiorą – nazwijmy ich – „niezależni zbieracze” – ocenił von Orlow, który, przewidując, że niektórzy dojrzą w tym niezły interes, zastrzegł, że pety nie mogą być przynoszone w byle plastikowych workach na śmieci. Takim „kolekcjonerom” berlińczyk sprzedawałby popielniczki po dwa euro. I tylko za komplet niedopałków przyniesiony w tym nadającym się do recyklingu opakowaniu zwracałby 4 euro. Zbieranie petów ma jeszcze jeden sens. Filtr w 60 proc. składa się z octanu celulozy. Po oczyszczeniu można go użyć ponownie.
Stephan von Orlow napisał w tej sprawie petycję, którą podpisało już ponad 55 tys. ludzi. Złożono ją na ręce federalnej minister środowiska, jednak Svenja Schulze skłania się bardziej, aby zmusić przemysł tytoniowy do partycypowania w kosztach sprzątania po palaczach. Von Orlow uważa, że to zły pomysł: – Palacze będą wyrzucali jeszcze więcej petów. Nareszcie będą usprawiedliwieni, bo w sumie to oni będą płacić za sprzątanie niedopałków. (PKU)