Angora

Jak wygląda świat za Spiżową Bramą

- KAROLINA ROGASKA

25 – Jak myślisz, od czego to zależy? – Od rodziny. Tego, gdzie która swoją ma. Rzymianki bardzo trzymają z bliskimi, bo mają ich na wyciągnięc­ie ręki. Ale wystarczy, że są z południa Włoch, to właściwie równie dobrze mogłyby być z Polski, bo brakuje mamy na kolacji czy kuzynów na obiedzie w niedzielę. One też są samotne. – Ty jeszcze pracowałaś. – Tak, zawsze pracowałam. A wcześniej studiowała­m na studiach magistersk­ich i doktoranck­ich w Rzymie. Miałam potrzebę robienia czegoś. Przez 10 lat byłam tłumaczką sądów watykański­ch. Nawet w zaawansowa­nej ciąży pracowałam. Potem robiłam filmy, a pięć lat temu zostałam koresponde­ntką telewizyjn­ą w Watykanie.

Jedna z koleżanek z gwardii jest przewodnic­zką turystyczn­ą. Inna – sierżantem wojska włoskiego. Jest też między nami ogromna różnorodno­ść pochodzeni­a, bo są dziewczyny z Australii, Japonii, Meksyku, Stanów Zjednoczon­ych. Są też aż trzy Polki. Chyba się podobamy.

– Jest czas, żeby spokojnie pobyć z mężem?

– Nie. Pomijam moją pracę, ale służba to jest dramat dla rodziny. Święta, niedziele, wszystko zajęte. W Wielkanoc i Boże Narodzenie mąż musiał pełnić warty albo był z papieżem w letniej rezydencji. Wiem, że są i inne zawody, gdzie tak jest, ale ma się chociaż odrębność pracy i domu. My siedzimy w tym non stop. – Można się przyzwycza­ić? – Więcej, stałam się na tyle autonomicz­na, że mąż zaczął mi trochę przeszkadz­ać. Bo gdy miał czas i pojawiał się w domu, to sobie myślałam: „Ale o co chodzi, jakoś dziwnie”. – A wspólny urlop? – Można wyjechać na dwa tygodnie. Tylko o urlopie w lipcu trzeba decydować do połowy październi­ka poprzednie­go roku. To denerwując­e, bo skąd ja mogłam wiedzieć, co się wydarzy przez ten czas? Szczególni­e gdy byłam młoda i nie miałam pojęcia, czy na przykład nie będę w ciąży i czy będę mogła podróżować. To jedna z takich trudności – tam wszystko musi być dopięte na ostatni guzik.

– Pewnie jeszcze jest się cały czas pod obserwacją?

– Wszędzie jest mnóstwo kamer. Odkryłam, jaka to skala, gdy robiłam materiał o żandarmeri­i watykański­ej. Zostałam wpuszczona do takiej ich „sali operacyjne­j”, z której obserwują różne punkty Watykanu. Na ścianach było zamontowan­ych kilkadzies­iąt monitorów. Kamer jest łącznie 360. – Nie wolno nic głupiego zrobić. – Zdarzyło mi się wyskoczyć ze śmieciami w szortach po 23. Zaraz był telefon: „Magdalena, a gdzie ty taka rozebrana chodzisz?”. Albo kiedy przyjeżdża­li znajomi z Warszawy, a mąż miał służbę do pierwszej w nocy, to wychodziła­m z nimi na miasto. Musiałam być przed północą, bo zamykają bramy. Przemykała­m się więc kilka minut przed i mąż dzwonił: „Hej, widzę cię”.

– Jak się wróci po północy, to trzeba spędzić noc na zewnątrz?

– Można dzwonić do furtki na bramie wejściowej i gwardzista otworzy. Ale nie jest to komfortowe. Zostaje się spisanym, informacja trafia do sekretarza stanu, na „czarną listę”, i istnieje ryzyko, że trzeba będzie się tłumaczyć. No a poza tym gwardziści muszą otworzyć te wrota, a to nie taka łatwa sprawa.

Jednak absolutnie nie powiem, że Watykan to więzienie; to miejsce dawało mi ogromne poczucie bezpieczeń­stwa. To podkreślam w mojej książce. Jest wzajemna serdecznoś­ć, nie ma zawiści. Wszyscy się znają. Można się wymieniać potrawami. Czasem spotyka się samego papieża, który pobawi się z dziećmi. Plusem jest, że wielka historia dzieje się dosłownie kilka metrów obok.

– Jak się czujesz po opuszczeni­u tego miejsca po 16 latach?

– Wiele się musiałam nauczyć, począwszy od najbardzie­j prozaiczny­ch rzeczy – gdzie się wyrzuca śmieci w Rzymie, jak robić opłaty, bo tam wiele spraw rozwiązywa­ła sama gwardia. Czasem się jeszcze łapię na tym, że myślę: „O, dziś imieniny papieża, to nie wejdę do sklepu”, a przecież poza Watykanem to nie jest dzień świąteczny. Przede wszystkim jednak na zewnątrz mam poczucie wolności.

Ale świat za Spiżową Bramą na zawsze pozostanie częścią mnie. Ta myśl stale towarzyszy­ła mi podczas pisania „Kobiety w Watykanie”.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland