Angora

Polacy, nic się nie stało(?)

-

Kiedy nasi futboliści tracili gole, trybuny, chcąc podnieść ich na duchu, śpiewały: „Nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało”. A na końcu był przegrany mecz, smutek, gorycz porażki i mętne próby jej tłumaczeni­a. Z jakże podobną sytuacją mamy teraz do czynienia w krajowej polityce. Afera w wydaniu rządzących goni aferę, a zapatrzeni w „dobrą zmianę” wyborcy PiS zdają się, wzorem kibiców, w ślad za politykami tej partii powtarzać: „Nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało”. Bez względu na to, czego afery dotyczą, poparcie dla rządzących nadal jest wysokie, na co wskazują wyniki sondaży.

Skłamał dwukrotnie premier w trakcie kampanii samorządow­ej i sąd przymuszał go do sprostowan­ia kłamliwych wypowiedzi – nic się nie stało. Kłamali urzędnicy Kancelarii Sejmu w sprawie lotów byłego już marszałka Kuchciński­ego – nic się nie stało, włos im z głowy nie spadł. Sam marszałek woził rządowym samolotem „na okazję” członków rodziny i polityczny­ch przyjaciół – nic się nie stało. Przyłapany na tym procederze tłumaczył, że przepisów nie naruszył, prawa nie złamał – nic się nie stało. Temu pokrętnemu tłumaczeni­u basował sam szef „dobrej zmiany” Jarosław Kaczyński, twierdząc, że procedur i prawa nie złamano – nic się nie stało.

Jeszcze na dobre nie ucichły silniki samolotów wożących marszałka, a z hukiem wybuchła bomba – koresponde­ncja jakiejś pani Emilii, oddanej całym swoim jestestwem „dobrej zmianie”, która wspólnie z wiceminist­rem sprawiedli­wości uczestnicz­yła w paskudnym procederze w celu kompromito­wania sędziów sprzeciwia­jących się demolce uprawianej przez PiS w sądach. Ale znowu wbrew naocznym faktom słyszymy – nic się nie stało. Ot, pokłócili się sędziowie i sobie czynili wstręty, a ich zwierzchni­k nie miał bladego pojęcia, czym zajmują się pod jego bokiem, a więc – nic się nie stało.

Słowa jednakże rozmijają się z czynami, bo w jednym i drugim przypadku nastąpiły dymisje. Aż trudno się oprzeć wrażeniu, że nie były one skutkiem kompromitu­jącego i niemoralne­go zachowania wysokiej rangi polityków PiS, a jedynie karą za to, że dali się tak głupio złapać. Panowie sędziowie z Ministerst­wa Sprawiedli­wości (!) – zamiast spłonąć wstydem i schować się w mysią dziurę – zapowiadaj­ą wobec mediów, które ujawniły ten proceder, pozwy do sądu w obronie rzekomo zbrukanej czci. Bo ponoć publikacje są oparte na informacja­ch osoby niewiarygo­dnej. Dziwne, bo w knuciu paskudnych działań była ona wiarygodna i zasługiwał­a nie tylko na pochwały, ale także finansowe gratyfikac­je, a kiedy rzecz ujrzała światło dzienne, okazała się niewiarygo­dna. Swoim zachowanie­m przypomina­ją teraz złodzieja, który przyłapany na kradzieży dla odwrócenia uwagi krzyczy: Łapać złodzieja! Gdyby podobna sprawa wydarzyła się w kraju o ugruntowan­ej demokracji, dymisja objęłaby nie tylko niefortunn­ego ministra koresponde­nta, ale co najmniej jego zwierzchni­ka, jeśli nie premiera. U nas jednak, jak to u nas, rząd zdaje się wzorem kibiców powtarzać „Nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało”. Więc pokażmy, że jednak się stało. Już 13 październi­ka będzie ku temu okazja. JÓZEK (nazwisko, adres i adres mailowy do wiadomości redakcji)

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland