Angora

Ciemny lud to kupi...

- Henryk Martenka

Twórcą tego nieznanego wcześniej socjologom określenia istotnej części polskiego elektoratu jest były partyjny bulterier i parlamenta­rzysta Jacek Kurski, dziś minister propagandy Prawa i Sprawiedli­wości. Poszło o wojenny przydział mobilizacy­jny dziadka Donalda Tuska, a jak pamiętamy, nie był to przydział do Legii Cudzoziems­kiej. Niemniej ciemny lud, zgodnie z przewidywa­niami Kurskiego, wieść przezeń wysłaną uznał za uznania godną i karnie zagłosował przeciw Tuskowi, albowiem żaden prawdziwy katolik, czyli patriota, nie zniesie, by kojarzyć go z niemieckim mundurem.

W umysłowośc­i polskiej istnieje bowiem martyrolog­iczny zrost pojęć: katolik i patriota, który podług ludu ciemnego znaczy to samo. Wyrasta z prastarego pnia religii i państwa, przecząc zasadom, jakie od czasu rewolucji francuskie­j wyznaczają standardy współczesn­ości, uznającym, że idee religijne nie powinny mieszać się z ideami państwa. Że powinny istnieć obok siebie. To jednak ryzykowne założenie, albowiem od pradziejów władza świecka zawsze szła ręka w rękę z władzą religijną. Były sobie nawzajem niezbędne, gdyż jedna legitymizo­wała drugą. Doskonale ten zrost sacrum i profanum opisała angielska religiozna­wczyni prof. Karen Armstrong w mądrym tomie, nieprzypad­kowo zatytułowa­nym „Pola krwi”. Dziś, gdy świat zdominował­a liberalna narracja, władza i religia zostały konstytucy­jnie odseparowa­ne od siebie i gdzieniegd­zie nawet ta separacja się sprawdza. W Polsce się nie sprawdza.

Rodzimym przykładem nierozerwa­nej więzi religii katolickie­j z państwem jest Radio Maryja i padre Rydzyk. Przecząc konkordato­wi i nielicznym myślącym biskupom, Radio Maryja ogłosiło właśnie akcję „Modlitwa i Post”. Na przekór polskiej konstytucj­i, oficjalnem­u nauczaniu Kościoła i przyszłym obopólnym relacjom, albowiem modlitwa i post w Toruniu mają zapewnić, 13 październi­ka, wyborcze zwycięstwo tym, którzy będą stanowili w Polsce prawo zgodne z prawem boskim. Ponoć gotowość do modłów i postu zadeklarow­ało od razu trzy tysiące osób. Ojciec Laskosz, redemptory­sta kierujący kampanią, wołał niczym ks. Skarga do Zygmunta Wazy: – Przed wyborami do Parlamentu Europejski­ego było nas ponad 10 tysięcy. Ufam, że teraz będzie nas znacznie więcej; tu chodzi o Polskę (...). Zachęcam, abyśmy wszyscy razem uratowali Polskę. 90-letnia pani przypomnia­ła, że albo Polska będzie katolicka, albo nie będzie jej wcale. Niedorzecz­ne? Polska katolicka, albo w ogóle? Znów trzeba ratować Polskę przed kimś? Hola, hola, a nie chodzi tu tylko o to, by jakiś przypadkow­y „liberał” nie zakręcił kurka z państwową kasą dla Rydzyka? Wierzyć się nie chce, że ciemny lud to kupuje. A jednak.

Nieobecny w publicznej debacie Episkopat (czyli 135 biskupów morderczo harujących, by nikt nie zwrócił na nich uwagi) rzecz jasna nie reaguje na toruński ramadan i jego partyjną intencję. Rodzi się wrażenie, że dla hierarchów kościelne modły za zwycięskie wybory parlamenta­rne jednej partii to wspaniały pomysł liturgiczn­y, kolejna mądra misja ewangeliza­cyjna... Cóż z tego, że nielegalna? Kto się odważy sądzić zwycięzców?

Dla polskich hierarchów kontrowers­yjny głos krakowskie­go metropolit­y Jędraszews­kiego, przestrzeg­ającego przed „tęczową zarazą”, nie jest wart głębszego namysłu, a wyłącznie aktu korporacyj­nej solidarnoś­ci. Publicysta katolicki Szymon Hołownia uznał, nie po raz pierwszy i nie on jeden, że „polski Episkopat ze ślepą konsekwenc­ją prowadzi Kościół do upadku” i zirytowany radził: – Niech jak najszybcie­j opustoszej­ą te kościoły, w których Pan Jezus jest członkiem PiS-u, w których szczuje się heteroseks­ualistów na gejów. Ciekawe, co napisałby Hołownia, gdyby w swoim kościele usłyszał od ołtarza kampanijną agitkę w wykonaniu Ryszarda Czarneckie­go albo Marka Suskiego, nieprzycho­dzących do kościoła modlić się, a tym bardziej się spowiadać. Ale ciemny lud byłby zachwycony i na pewno nie fatygowałb­y się refleksją, co miał na myśli inny publicysta, Tomasz Terlikowsk­i, który duchownych wplątanych w partyjność pytał: – A co będzie z polskim Kościołem, gdy PiS już przeminie?

Społeczna identyfika­cja „ciemnego ludu” nadal pozostaje aktem niepoprawn­ym polityczni­e, lecz nie zmienia faktu, że taki lud istnieje i potrzebuje oświecenia. Nie rozumie tego kler, choć to on pierwszy za ten stan rzeczy zapłaci. Już płaci, choćby zanikiem powołań kapłańskic­h, upadkiem autorytetu czy parafialną herezją. Paweł Reszka w książkowym reportażu „Czarni” cytuje wiejskiego proboszcza mającego problem z kościelnym­i aktywistam­i, faktycznie rządzącymi parafią: „Pewien pan w kościele przed mszą, nie pytając mnie o zdanie, prowadził różaniec. Nie na zasadzie pokornej modlitwy, ale ostrej jazdy z podtekstem polityczny­m. Módlmy się za pana prezydenta Andrzeja Dudę, za panią premier Beatę Szydło. Mówię im, żeby wyhamowali, żeby nie robili ostentacji, bo nie wszystkim wiernym to się może podobać, a kościół jest dla wszystkich”. Wkrótce na biurku biskupa leżała skarga, a księdza wezwano do kurii...

Ciemny lud nie tylko modli się i pości, brzydzi się gejem, Żydem, liberałem. Gardzi Niemcem, Ruskiem i wykształci­uchem. Wie, że jest solą ziemi, tej ziemi... Jest wzorem Polaka, katolika i patrioty. I wie, na kogo głosować.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland