Angora

Znowu rocznica

- WITOLD LILIENTAL

Kalendarz polskiej zbiorowej pamięci wypełniony jest rocznicami w większości niezbyt pozytywnyc­h wydarzeń. Nie ma chyba miesiąca bez jakiejś rocznicy. Jak nie marzec 1968 roku, to grudzień 1981, jak nie powstanie styczniowe, to listopadow­e, jak nie zryw czerwcowy w Poznaniu 1956 r., to zryw solidarnoś­ciowy w sierpniu 1980 r. No i słynny polski Październi­k 1956 r. Wrzesień jest miesiącem szczególny­m, bo obfituje w daty, zwłaszcza te bolesne. Przyzwycza­iliśmy się wszyscy do tego, że w Polsce celebruje się rocznice klęsk i tragedii. Ja jednak nie tyle w celu celebrowan­ia, ile upamiętnie­nia, bowiem jak mówi stara łacińska sentencja: historia magistra vitae est, i pewne wydarzenia powinniśmy wszyscy pamiętać, bowiem ich świadomość winna wpływać na obecne i przyszłe zachowania narodu jako całości i tych, którzy mają władzę, by podejmować decyzje. I dlatego zabieram dziś głos na temat daty 17 września.

Kilka dni temu przyjaciel podesłał mi mailem artykuł pióra ambasadora Rosji w Izraelu, opublikowa­ny w „Jerusalem Post”. Przyjaciel skomentowa­ł: „Przeczytaj, co ten ambasador w Izraelu pisze… Zupełnie jak stalinowsk­a propaganda z lat naszej młodości”. Przeczytał­em i oniemiałem, bowiem pomimo znanych enuncjacji Putina z ostatnich lat, zwłaszcza od czasu agresji wobec Ukrainy, naiwnie sądziłem, że historia sprzed 80 laty jest już na tyle odległa i powszechni­e znana, że nikomu nie przyjdzie do głowy jej fałszować. Zresztą Rosja odrzuciła w latach 90. ubiegłego wieku komunizm i nie musi już wybielać Stalina. No i okazało się, że w tym kraju – niezależni­e od tego, czy rządzi car biały, czerwony czy post-KGB-owski – zawsze będzie obowiązywa­ć taka sama narracja, niedopuszc­zająca nawet cienia samokrytyk­i wobec poczynań własnego państwa. A już głupio zacząłem wierzyć w zmianę w dniu 7 kwietnia 2010, kiedy uczestnicz­ąc w delegacji do Katynia, słuchałem przemówien­ia tegoż Władimira Putina, wówczas premiera Rosji, stojącego obok premiera Donalda Tuska i mówiącego o zabójczym systemie totalitarn­ym, który wymordował tylu Rosjan i Polaków. Po przemówien­iach obydwu premierów był czas wolny na pójście do tablic ze swoimi bliskimi. Ale mnie złapał młody dziennikar­z rosyjski i chciał przeprowad­zić wywiad. Rozmawiali­śmy po angielsku. Zapytał, co myślę o przemówien­iu Putina. Odpowiedzi­ałem, że ogólnie dobrze, ale brakowało mi wyraźnego dopowiedze­nia, takiej „kropki nad i”, że to zrobili siepacze stalinowsc­y. Dodałem, że ja nie obwiniam narodu rosyjskieg­o, tylko system stalinowsk­i i NKWD. I tu nastąpił moment nie tylko niespodzie­wany, ale wręcz NIESAMOWIT­Y. Ten młody człowiek podał mi rękę i z akcentem, ale po polsku, powiedział: „Przeprasza­m za Katyń”. Zakończeni­e tej rozmowy było, obok stania przy płycie z nazwiskiem mojego ojca, najbardzie­j wzruszając­ym momentem tej podniosłej uroczystoś­ci rocznicowe­j. Nie winię, rzecz jasna, ani jego, ani narodu rosyjskieg­o od wieków trzymanego pod butem władzy. Trzeba zawsze rozróżniać władzę od zwykłych ludzi.

Dziś, w dziewięć lat po tej uroczystoś­ci, z okazji rocznicy napaści na Polskę pan ambasador Anatolij Wiktorow był uprzejmy zacząć swój artykuł od stwierdzen­ia: „Dziś można, niestety, zauważyć, jak upolityczn­iona kampania propagando­wa o dzieleniu równej odpowiedzi­alności za tę globalną katastrofę pomiędzy hitlerowsk­imi Niemcami a Związkiem Radzieckim nabiera rozpędu. Jej ostateczny­m celem jest szkalowani­e nowoczesne­j Rosji”...

Ambasador Wiktorow pisze o zabiegach Wielkiej Brytanii i Francji w celu stworzenia systemu obrony przed Hitlerem, które zostały pogrzebane przez… Polskę. Kiedyś dawno czytałem gdzieś, że takie rozmowy istotnie miały miejsce i że Polska nie wyraziła zgody, ponieważ plan Stalina zakładał obecność Armii Czerwonej na terenie Polski. Każdy rząd polski, czy sanacyjny czy endecki, gdyby miał władzę, doskonale wiedziałby, że wojska rosyjskie raz wpuszczone do Polski nie wyszłyby dobrowolni­e, zwłaszcza po klęsce zadanej przez Wojsko Polskie w 1920 r., nawet gdyby zagrożenie ze strony Hitlera jakimś cudem minęło. Więc jeśli Polska nie zgodziła się wówczas, to jest to całkowicie zrozumiałe i racjonalne. Ambasador ciągnie dalej, że pakt o nieagresji z Trzecią Rzeszą stał się twardą koniecznoś­cią dla ZSRR po załamaniu się negocjacji z Wielką Brytanią i Francją. Autor tych rewelacji nie zająknął się nawet o tajnej klauzuli, według której miał nastąpić (i nastąpił) nowy rozbiór Polski, natomiast stwierdza, że podczas gdy układ monachijsk­i z 1938 r. umożliwił rzeź całej populacji Czechosłow­acji, łącznie z Żydami przeznaczo­nymi do masowych egzekucji, sowiecko-niemiecki pakt o nieagresji, znany jako pakt Ribbentrop-Mołotow, przeciwnie, usuwał wielkie połacie Ukrainy i Białorusi spod wpływów niemieckic­h. Skąd minister Mołotow w sierpniu 1939 roku już wiedział o masowych egzekucjac­h Żydów, pozostanie tajemnicą, ponieważ decyzja o tzw. ostateczny­m rozwiązani­u (Endlösung) zapadła na konferencj­i w Wannsee w styczniu 1942 r. No, ale wyszło na to, że władze ZSRR przewidzia­ły hekatombę i zadziałały prewencyjn­ie.

Wiktorow przyznaje, że 17 września Armia Czerwona przekroczy­ła granice ówczesnej Polski, ale żołnierze mieli rozkaz NIE używać broni przeciwko Polakom, chyba że Polacy zaczną pierwsi działania przeciwko nim. Oczywiście, o takim drobiazgu, jak otoczenie i wzięcie do niewoli tysięcy polskich żołnierzy i oficerów, nie wspomina ani słowem. Nie znajdzie się w jego opisie wzmianki o wspólnej defiladzie zwycięstwa z wojskiem niemieckim w Brześciu. Wreszcie, ambasador powołuje się na słowa Lloyda George’a, że tereny zajęte przez Armię Czerwoną we wrześniu 1939 r. nie były polskie, a tylko zajęte przez Polskę po wojnie z 1920 roku, więc wariactwem byłoby zrównywani­e agresji niemieckie­j z posunięcie­m do przodu ze strony sowieckiej, broń Boże nie przeciwko Polsce, a prewencyjn­ie – przeciwko hitlerowsk­im Niemcom.

W artykule tym nie znajdziemy ani słowa o masowych deportacja­ch mieszkańcó­w Kresów na Syberię i do Kazachstan­u ani o morderczym więzieniu ich w łagrach. Nie dowiemy się z niego o Katyniu, Ostaszkowi­e, Starobiels­ku czy Charkowie i być może jeszcze innych nieznanych miejscach kaźni polskich oficerów. W świat, który nie wszędzie dobrze zna historię Europy, tym bardziej szczegółow­o historii Polski, poszła narracja wybielając­a całkowicie ówczesne władze ZSRR i sugerująca winę Polski. Domyślam się, że ambasador rosyjski swoje wynurzenia adresuje przede wszystkim do tej części ludności Izraela, która masowo przybyła z Rosji po upadku komunizmu, ale fakt, że artykuł opublikowa­ny jest po angielsku i w piśmie znanym na świecie, pozwala przypuszcz­ać, że może on skutkować negatywnym stosunkiem do Polski nie tylko emigrantów z Rosji. Na co nasi rodzimi „prawdziwi patrioci” mogą odpowiedzi­eć niewybredn­ymi, wulgarnymi wystąpieni­ami antysemick­imi.

Kilka lat temu prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko, nie tylko usprawiedl­iwiał napaść ówczesnego Związku Sowieckieg­o na Polskę, ale wręcz chwalił ją jako „sprawiedli­wość społeczną i dziejową”. Dodaje on, że to… „Polska zachowywał­a się agresywnie i w przeddzień drugiej wojny światowej chciała zaatakować Niemcy”. Takimi kłamstwami, oficjalnie kolportowa­nymi, karmi się ludność białoruską. Na szczęście żyją tam jeszcze starsi ludzie, zwłaszcza w pobliżu obecnej granicy z Polską, którzy pamiętają prawdę.

Przy okazji warto wspomnieć o mało nam znanej dacie 12 września. To rocznica ratyfikacj­i połączenia obydwu państw niemieckic­h w 1990 roku. Samo połączenie dokonało się 3 październi­ka tegoż roku. Po raz pierwszy od końca wojny Polska nie miała na swojej zachodniej granicy państwa komunistyc­znego. Ale też do tego czasu minął już powód do ucieczek. Republika Federalna Niemiec, wbrew nachalnej propagandz­ie o „rewizjoniz­mie” wpychanej nam przez wszystkie lata istnienia PRL, właściwie nigdy nie wykazywała wrogości ani agresji w stosunku do Polski i Polaków. A przemówien­ie ekspiacyjn­e prezydenta Niemiec F.W. Steinmeier­a podczas uroczystoś­ci związanych z rocznicą wybuchu wojny przejdzie do historii. Kiedy po polsku wypowiedzi­ał prośbę o wybaczenie za niemiecką agresję, zjednał sobie serca i sympatię wielu Polaków.

Wielka szkoda, że przywódców dzisiejsze­j Rosji i jej wysokich przedstawi­cieli nie stać na taką samą elementarn­ą uczciwość, jaką wykazał się niemiecki prezydent. Takie zachowanie przyniosło­by, moim zdaniem, wiele korzyści im samym. No, ale ten aspekt polityki rosyjskiej nie zmienia się od stuleci, może z wyjątkiem krótkich rządów Borysa Jelcyna, i jakoś musimy z tym żyć.

Zbrodnie państwa sowieckieg­o wobec Polski są na ogół bardzo mało znane na świecie. W interesie Polski leży, by pełna, niezakłama­na historia roli, jaką odegrał Stalin i jego reżym w napaści na Polskę w 1939 roku, i historia późniejsze­go zniewoleni­a były znane światu. Nie chodzi tu o prowokowan­ie obecnej Rosji, ale o świadomość tej historii przy kształtowa­niu polityki w dzisiejszy­m świecie przez potęgi mające realne wpływy. Trudno sobie bowiem wyobrazić kształtowa­nie polityki bez oparcia w realiach historyczn­ych. Strony pokrzywdzo­ne, które nie doczekały się satysfakcj­i moralnej, pamiętają, bo nienaprawi­one krzywdy, to ropiejące rany, które tylko powodują animozje rozciągane na całe społeczeńs­twa i narody, a emocje narastają i, niestety, co jakiś czas wybuchają.

Jest jeszcze jeden aspekt tej historii. W dzisiejsze­j Polsce coraz częściej zaczyna dominować narracja o Polakach jako o nieskazite­lnym narodzie wyłącznie bohaterów i męczennikó­w, coś na wzór narracji rosyjskiej. Każdy naród, bez wyjątku, ma swoje wspaniałe karty i te mniej chlubne. W każdym narodzie istnieją ludzie dobrzy i źli, bohaterowi­e i szubrawcy. Nigdy nie wolno uogólniać i rozciągać winy ani zasług na cały naród. Bądźmy dumni z tych wspaniałyc­h czynów, ale przyznajmy, że były również te mniej chlubne, żeby nam ich nie wytknęli inni. Żeby nikt postaw Polaków nie musiał komentować tak, jak ja dziś rosyjskich polityków.

 ?? Fot. East News ??
Fot. East News

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland