Inspirowana leśna groteska?
W Wodzisławiu Śląskim trwa proces w sprawie zorganizowania obchodów z okazji 128. rocznicy urodzin Adolfa Hitlera
Uczestnikiem imprezy w maju 2017 roku był Adam B. W jego sprawie zapadł już wyrok, bo mężczyzna dobrowolnie poddał się karze i musiał zapłacić ponad 13 tys. zł grzywny oraz ponad 8 tys. zł kosztów sądowych. Teraz występuje jako świadek.
Wyjaśniał, że podczas rozmowy telefonicznej dowiedział się, że będzie w lesie organizowane jakieś ognisko.
– Uznałem, że tam pójdę, bo byłem już trochę wypity. Poszedłem ze znajomymi, po drodze wstąpiliśmy do Żabki i kupiliśmy kilka czteropaków piwa. Szliśmy w stronę lasu i w pewnym momencie zobaczyliśmy na wzgórzu czerwoną flagę i w tym kierunku się udaliśmy. Myśleliśmy, że tam będzie imprezka przy ognisku, a szykowały się jakieś obchody. Na miejscu było już kilka osób – ci, którzy zasiadają teraz na ławie oskarżonych – i jeszcze jakaś nieznana mi dwójka. Później się okazało, że byli to dziennikarze TVN. Od razu wydawało mi się, że coś jest nie tak, ale Mateusz S. uspokajał mnie, że to są jego znajomi z Facebooka.
Najpierw piwo i żarty
Jak zeznaje świadek, zaczęło się od klasycznego spotkania przy piwie, były jakieś rozmowy i żarty. Dopiero za jakiś czas miała się zacząć właściwa impreza.
– Staliśmy rozstawieni w kole, tak jak to pokazano później w telewizji. Było jakieś przemówienie, ale nie byłem w ogóle tym zainteresowany. Skupiałem się raczej na piciu piwa. Po tym były rzymskie pozdrowienia, trzykrotne „Sieg Heil” i w tym to już brałem aktywny udział.
– Dlaczego? – chciał się dowiedzieć sąd.
– Nie ukrywam, że podoba mi się takie oddawanie hołdu. – Długo to wszystko trwało? – Myślę, że z górą pół godziny. Zakończyło się symbolicznym spaleniem swastyki. I wówczas przeszliśmy do normalnego rozpalenia ogniska i świętowania. – To znaczy? – Picia alkoholu, pieczenia kiełbas i wygłupów. Za jakiś czas wszyscy zaczęli się rozchodzić, ale ja zostałem, bo zawsze zostaję, jak jest alkohol i dobra atmosfera. Razem ze mną został ten nieznany chłopak, który okazał się dziennikarzem. Chciał wymusić ode mnie jakieś informacje, chciał aranżować jakieś akcje w miastach o charakterze rasowym. Twierdził, że jest współpracownikiem jakiejś organizacji na Zachodzie, która chce robić porządek z imigrantami. Naciskał na mnie, żebym sam też coś wymyślił. Odpowiedziałem mu, że dopóki w Polsce rządzi PiS, to nie będzie u nas żadnych problemów z imigrantami, że nie mamy się czego obawiać. A później znowu były wygłupy, zabawa i muzyka.
– Co stało się z rekwizytami, których użyto podczas tej imprezy?
– Wszystko zostało ściągnięte i spakowane. Dodam tylko, że nigdy nie uczestniczyłem w ognisku z taką pompą. Ale teraz już wiem, że to było na pokaz, pod telewizję, i mam nadzieję, że prawda wyjdzie kiedyś na jaw.
Kto wychwala III Rzeszę?
Mecenasa Rafała Sucheckiego, obrońcę Mateusza S., interesowało, czy świadek był wówczas pijany.
– Fakt, wypiłem sporo, ale film mi się nie urwał. Nie szedłem też na czworakach...
– Jak by pan określił swoje poglądy polityczne? – to pytanie sędziego Dawida Kopczyńskiego.
– Jestem człowiekiem o skrajnych prawicowych poglądach. Znam generalnie życiorys Hitlera, ale ideologię nazistowską już tylko ogólnikowo.
– Czy był pan indoktrynowany przez oskarżonego Mateusza S. podczas tej imprezy?
– Nie. Ani przez niego, ani przez innych oskarżonych. Nikt mnie nie namawiał do nazizmu.
– A sam pan czytał książki na ten temat?
– Nie czytałem nic takiego: ani żadnych pamiętników przywódców hitlerowskich, ani książek polskich nacjonalistów przedwojennych. Ja raczej tylko takie bieżące informacje o świecie czytam, proszę wysokiego sądu.
Kolejny świadek to Jacek W. On również zaprzeczał, by ktoś z oskarżonych propagował totalitarną ideologię i w jakiś sposób wychwalał Adolfa Hitlera.
– Ta impreza była taką leśną groteską inspirowaną przez telewizję.
– A co było napisane na zaproszeniu, które pan przeczytał? – dociekał sąd.
– Przede wszystkim było napisane, że to będzie impreza niepubliczna i żeby tego nie propagować w internecie. Owszem, nikt nie powie dzisiaj, że to było OK, bo to było przecież żenujące. Dlaczego? Dlatego że tracenie czasu na to, żeby schować się w lesie i powiesić tam flagę ze swastyką, jest dziecinadą. Ale trzeba też pamiętać, że nikt nie dysponuje pełnym materiałem z tego zdarzenia – oprócz tych, którzy to kręcili. Wiele rzeczy można tylko domniemywać.
– Od dawna funkcjonuje pan na prawicowej scenie politycznej?
– Tak bardziej formalnie to od 2013 roku, ale interesowałem się polityką już znacznie wcześniej. Rozklejałem już plakaty, jak było referendum w sprawie wejścia Polski do Unii Europejskiej. A później na studiach napisałem parę publikacji. Na przykład o wyprawie Hessa do Wielkiej Brytanii w 1941 roku oraz o muzułmanach w armii III Rzeszy. Były to jednak tylko analizy przyczynowo-skutkowe. Nie wykluczam, że na podobne tematy rozmawiałem z ludźmi, ale nigdy nie wychwalaliśmy III Rzeszy.
– Jak pan rozumie pojęcie „wychwalanie III Rzeszy”?
– Jeżeli, na przykład, ktoś mówi, że w III Rzeszy spadło bezrobocie, to – w mojej ocenie – nie afirmuje tej ideologii.
Jestem Polakiem i lubię sport i muzykę
Świadek Sławomir D. dostał na Facebooku zaproszenie na imprezę w lesie, ale – jak zeznał – nie wiedział do końca, o co chodzi.
– Przypuszczałem, że szykuje się jakaś inscenizacja czy coś takiego. A potem dowiedziałem się, że są to obchody 128. rocznicy urodzin Adolfa Hitlera.
– Zeznał pan w śledztwie, że rozmawiał kiedyś w barze z Mateuszem S. o Hitlerze – przypomniała prokurator Agnieszka Marcińczyk.
– Faktycznie tak było, ale często rozmawiałem ze znajomymi o drugiej wojnie światowej. Rzeczywiście z Mateuszem rozmawialiśmy konkretnie o Hitlerze, ale nie miało to charakteru faszystowskiego czy coś w tym rodzaju.
– Czy to prawda, że zapraszał pana na różne koncerty?
– Tak, ale nie wspominał, że będą one o jakimś faszystowskim obliczu. Odpowiadałem jednak, że mnie to nie interesuje; nawet nie wiedziałem, jakie zespoły miały występować.
– Z tego, co pan wcześniej zeznał, wynika, że odpowiedział pan, że nie jest faszystą...
– Wydaje mi się, że mu powiedziałem, że nie mam skrajnie prawicowych poglądów i takie rzeczy mnie nie interesują. Powiedziałem mu, że jestem Polakiem i lubię filmy, sport i muzykę, a nie coś, co jest związane w jakikolwiek sposób z Hitlerem. Może wtedy padło też określenie, że nie jestem faszystą...
Świadek Kazimierz P. jest szefem Grupy Rekonstrukcyjno-Historycznej Powstaniec Śląski. Zapewnia, że jego stowarzyszenie nigdy nie współpracowało z „Dumą i Nowoczesnością”, bo jego działalność jest skierowana na edukację historyczną i nigdy nie krzewili żadnej ideologii.
–O tej bulwersującej sprawie, tym chorym sabacie, dowiedziałem się z mediów, ale znam oskarżonego Mateusza S. Poznałem go kilka lat temu podczas wystawy modeli. Później przyszedł do naszej grupy rekonstrukcyjnej i był członkiem stowarzyszenia przez kilka miesięcy. W końcu wypisał się, bo powiedział, że znalazł inną grupę.
To było zwyczajne pajacowanie...
Mecenas Rafał Suchecki chciał się dowiedzieć, czy jego klient bywał agresywny.
– Trudno mi powiedzieć, bo osobiście nie zaobserwowałem u niego takich zachowań. Mogę powiedzieć, że był takim lokalnym patriotą. Był nacjonalistą, ale chyba nikogo nie bił. – A z czego pan to wnioskuje? – Trudno mi się odnieść do tego pytania.
– Czy słyszał pan od oskarżonego jakieś wypowiedzi, które mogłyby go zakwalifikować jako nazistę?
– Przy mnie nic takiego nie było. Nie hajlował, nie krzyczał po niemiecku.
– Czy miał pan kontakt z innymi członkami stowarzyszenia „Duma i Nowoczesność”? – pytał sąd.
– Bodajże w 2017 roku przyszedł do mnie ich człowiek i prosił o pomoc w zorganizowaniu imprezy „Bieg Wilka”. Miał być poświęcony żołnierzom wyklętym z Wodzisławia Śląskiego. Ale, jak go zapytałem, kto to jest żołnierz wyklęty, a on nie potrafił mi nic odpowiedzieć, to mu podziękowałem. Jeżeli ktoś, proszę wysokiego sądu, chce coś zorganizować, to powinien mieć chociaż podstawową wiedzę na ten temat.
– Często spotyka się pan z takimi ignorantami?
– Bardzo wielu młodych ludzi nie ma pojęcia o nazizmie, to jest po prostu brak podstawowej wiedzy. Pasjonują się tym, że niemieckie mundury zaprojektował Hugo Boss, że hitlerowcy dzielili odznaczeniami jak cukierkami i to jest ich cała wiedza na ten temat. Nikt nie przyjmuje do wiadomości, ile cierpień to wszystko przyniosło, również niemieckim rodzinom.
– Czy oskarżony Mateusz S. też miał taką nikłą wiedzę na ten temat?
– Jego wiedza była, można powiedzieć, zerowa. Jak do nas przyszedł w mundurze, to od razu musieliśmy mu go poprawiać. – Dlaczego? – Dlatego, że my odtwarzamy sylwetkę żołnierza, a nie ideologię. Zresztą z programu jego stowarzyszenia od razu wynikało, że mu się coś pomieszało, i to bardzo. Dodam, że ci ludzie, których oglądałem wówczas w tym programie telewizyjnym, nie nadawali się nawet do ubrania w mundur z czasów królowej Jadwigi. Przecież oni nie mają pojęcia, jak trzeba się zachowywać i jak wyglądać. To było zwyczajne pajacowanie. W pierwszym momencie myślałem, że to jakiś żart, a dopiero później zorientowałem się, że to totalna głupota. Przy okazji powiem jeszcze, że emisja tego reportażu była bardzo krzywdząca dla naszego powiatu. Można to było załatwić po cichu i ukarać winnych. A tak pół Polski wpadło w panikę, bo ludzie pomyśleli, że z lasu wyszedł nagle Werwolf, czyli ostatni partyzanci Hitlera ze Śląska.
Następne rozprawy zaplanowano na koniec września i na październik. Wówczas mają zeznawać kolejni świadkowie.
Z kolei na początku sierpnia zapadł wyrok w sprawie delegalizacji stowarzyszenia „Duma i Nowoczesność”, o co wnioskowała prokuratura i starosta wodzisławski. Trwające od stycznia postępowanie w Sądzie Rejonowym w Gliwicach miało m.in. rozstrzygnąć, czy stowarzyszenie złamało prawo, propagując nazizm i gloryfikując Hitlera. Zgodnie z przepisami przesłanki pozwalające na rozwiązanie stowarzyszenia to m.in. rażące i uporczywe naruszanie prawa, a także brak możliwości przywrócenia działania zgodnego z prawem. Według sądu jego przedstawiciele znali program spotkania w wodzisławskim lesie, a głównym organizatorem był szef „Dumy i Nowoczesności” Mateusz S., który rozsyłał zaproszenia. Na obchody zostało zaproszonych 11 członków organizacji. – Charakter tego wydarzenia nie budzi wątpliwości – powiedziała sędzia Bożena Klimaszewska. – Chodziło o czczenie rocznicy urodzin Hitlera, co oznaczało akceptację, wręcz afirmację tej postaci. Dlatego sąd zdecydował o rozwiązaniu „Dumy i Nowoczesności”. Wyrok nie jest prawomocny.