Rzeź osłów w Afryce
Ekolodzy chętnie występują w obronie słoni, nosorożców i innych szlachetnych zwierząt, niewielu jednak słyszało, że w Afryce masowo giną osły. W ciągu trzech ostatnich lat w Kenii zgładzono 300 tysięcy sympatycznych kłapouchów – 15 procent całej populacji.
„W rzeźniach zabija się pięć razy więcej osłów, niż się rodzi w Kenii. Jeśli sytuacja się nie zmieni, w 2022 roku w naszym kraju w ogóle ich nie będzie” – ostrzega Tabitha Karanja z Organizacji Badań nad Rolnictwem i Zwierzętami Hodowlanymi.
Powodem tej szokującej masakry jest ogromny popyt na ośle skóry w Chinach. Ze skór wyrabiana jest żelatyna zwana ejiao. W tradycyjnej medycynie chińskiej uchodzi za świetny afrodyzjak oraz lek odmładzający. Wcześniej na ejiao mogli pozwolić sobie tylko najbogatsi. Obecnie po „cudowną żelatynę” sięgają także coraz liczniejsi przedstawiciele klasy średniej. Ze skóry jednego osła można uzyskać ejiao, które osiąga na chińskim rynku wartość (w przeliczeniu) około 1280 euro.
Chińczycy zdziesiątkowali populację swoich osłów i zaczęli kupować je na Czarnym Lądzie. Początkowo Afrykanie sprzedawali chętnie. Alex Mayers z broniącej kłapouchów brytyjskiej organizacji The Donkey Sanctuary opowiada: „W Botswanie stada osłów rozstrzeliwano z karabinów maszynowych. W rzeźniach Republiki Południowej Afryki zabijano je młotami lub żywcem obdzierano ze skóry”. Okrutne traktowanie wywołało protesty. Pod ich wpływem władze Tanzanii, Ugandy i Etiopii zamknęły należące do Chińczyków rzeźnie. Obecnie prawdziwa zagłada ma miejsce w Kenii. W 2016 roku w tym kraju otwarto cztery rzeźnie, z których trzy należą do chińskich firm. Według różnych szacunków uśmierca się tam od 500 do 1000 zwierząt dziennie. Świadkowie twierdzą, że importerom zależy tylko na skórach – przewożone do rzeźni osły traktowane są bardzo brutalnie. Popyt znacznie przewyższa podaż, więc w Kenii powstały dobrze zorganizowane bandy złodziei, które kradną rolnikom osły i sprzedają do rzeźni. Złodzieje grasują także w innych krajach, w których zabijanie kłapouchów jest nielegalne. Stamtąd przewożą skradzione zwierzaki do rzeźni kenijskich. Wiele ginie podczas długiego transportu. Dla drobnych rolników utrata osła to prawdziwy dramat, ponieważ są one podstawą egzystencji, służą jako zwierzęta pociągowe i juczne, przewożą drewno opałowe, na ich grzbietach dzieci docierają do szkoły. 40-letni Charles Maina z miasta Naivasha lamentuje: „Miałem pięć osłów, które wynajmowałem ludziom trudniącym się przewozem mebli i wody. Żyłem w dobrobycie. Pewnego dnia znalazłem w buszu okaleczone zwłoki moich zwierząt. Pieniądze się skończyły, musieliśmy zabrać dzieci ze szkoły z internatem. Często nie mieliśmy co do garnka włożyć. Moja żona nie mogła tego znieść i mnie porzuciła”.
23-letni Frederick Oteno mieszkający na przedmieściach kenijskiej stolicy Nairobi miał osła imieniem Zachariasz.
Przewoził na nim wodę w kanistrach i w dobry dzień zarabiał równowartość około siedmiu euro. W marcu br. kłapoucha ukradli złoczyńcy. Przecięli Zachariaszowi ścięgna nóg, żeby nie mógł uciec, poderżnęli mu gardło, oskórowali i uciekli. Od tej pory Frederick jest bezrobotny. Na nowego osiołka nie może sobie pozwolić, ponieważ ceny tych zwierząt znacznie wzrosły. Zrozpaczeni właściciele kłapouchów tworzą grupy samoobrony. Czuwają nocami i strzegą swoich zwierząt, a zamożniejsi wynajmują strażników.