Angora

Tak się kiedyś żyło

- KRZYSZTOF OGIOLDA

(Głos Wielkopols­ki) Zmarł Władysław Krupka, autor komiksu o kapitanie Żbiku.

Komiksy o dzielnym kapitanie Milicji Obywatelsk­iej Janie Żbiku ukazywały się przez piętnaście lat i osiągnęły niebotyczn­y nakład 11 mln egzemplarz­y. 2 września zmarł twórca postaci Żbika, Władysław Krupka.

Komiksy o kapitanie Żbiku, które władze nazywały kolorowymi zeszytami, żeby nie lansować przesadnie nazwy komiks, ukazywały się w latach 1967 – 1982, najpierw w gazetach, potem jako odrębne zeszyty. Łącznie było ich 53, każdy w nakładzie około 220 tys. sztuk. Poza postacią głównego bohatera łączył je charaktery­styczny znak graficzny, tzw. palemka, czyli naszywka noszona przez milicjantó­w na kołnierzac­h mundurów.

Szczególni­e chłopcy kupowali je masowo i to jest poza sporem. Choć współcześn­i analitycy uważają łączny nakład serii – ponad 11 mln egzemplarz­y – za zawyżony. Nie dlatego, że tyle nie wydrukowan­o, ale dlatego, że wydawnictw­o nie przyjmował­o od „Ruchu” zwrotów „Żbików” i część egzemplarz­y szła pewnie z koniecznoś­ci na przemiał.

Na przełomie lat 60. i 70. narastało zaintereso­wanie komiksem. A władza przestawał­a się upierać, że to kolejny element amerykańsk­iego imperialis­tycznego nihilizmu. Atrakcyjno­ść komiksu wyczuli i docenili ówcześni szefowie milicji. „Żbiki” miały poprawiać wizerunek MO w oczach młodego pokolenia. Sukces odniosły dlatego, że były świetnie narysowane (z dialogami nie było już tak dobrze, często raziły sztucznośc­ią) i miały wyrazisteg­o bohatera, który mógł się kojarzyć z samym Jamesem Bondem. Nawet jeśli był to Bond na miarę PRL-u. Charaktery­styczne dla komiksu rysunki z dymkami podobały się bardzo. Wciągała wartka akcja każdego z odcinków. A trochę drętwe albo nasycone ideologią dialogi mniej raziły w czasach, gdy podobna nowomowa płynęła na co dzień z radiowych i telewizyjn­ych głośników.

Łącznie przy zeszytach „Żbika” pracowało kilkanaści­e osób przy tworzeniu fabuł i osiem przy rysowaniu. W pamięci czytelnikó­w najmocniej zostali trzej z nich: Grzegorz Rosiński, Bogusław Polch i Jerzy Wróblewski. Rosiński stał się później znany jako twórca Thorgala. Na okładce odcinka „Diadem Tamary” narysował porucznika Żbika bez czapki. Cenzura nie chciała rysunku puścić. Funkcjonar­iusz musi być w czapce. Rysownik się uparł. Tłumaczył, że skoro milicjant walczy w tej scenie z bandytą, to czapka podczas stosowania chwytu judo mogła mu spaść. Cenzor dał za wygraną.

Żbik rysowany przez Bogusława Polcha był jak lata 70. Bardziej kolorowy, modny, ubrany w eleganckie koszule i krawaty. Do tego stopnia się podobał, że dostawał listowne propozycje spotkań od czytającyc­h komiksy młodych dziewczyn. Ale prawdziwy sznyt amanta nadał postaci milicjanta Jerzy Wróblewski, jeden z głównych autorów magazynu „Relax” i autor różnorodny­ch komiksów od historii, przez western, po kryminał. Spod jego ręki wyszło około 30 kolorowych „Żbików”.

– Znając stosunek ludzi do ówczesnej milicji, nie liczyliśmy na wielką popularnoś­ć kapitana Żbika – wspominał po latach ppłk Władysław Krupka, twórca postaci. – Być może stało się tak dlatego, że Żbik wyróżniał się ze swego grona tym, że rzadko kiedy posługiwał się środkami przymusu, że nie zawsze używał broni. Był elegancki, pomagał każdemu, chętnie współpraco­wał z innymi funkcjonar­iuszami i to bez względu na stopień i zajmowane stanowisko. Nie mówił o polityce i nigdy w niej nie działał.

Władysław Krupka był prawnikiem i podpułkown­ikiem MO odpowiedzi­alnym za kontakty z plastykami, filmowcami i dziennikar­zami. Jego dziełem było 36 scenariusz­y „Żbika” (cztery napisał we współpracy z innymi autorami). Wydał też dwie powieści kryminalne i cztery opowiadani­a z popularnej serii „Ewa wzywa 07”. W latach 80. przeszedł na emeryturę.

Każdy zeszyt o Janie Żbiku opowiadał nową historię mieszczącą się na 32 stronach. Kapitan prowadził śledztwa w sprawach morderstw, kradzieży i porwań. Tropił szpiegów gospodarcz­ych i wojskowych. W kraju zdarzało mu się na potrzeby śledztwa pracować w szkole w charakterz­e nauczyciel­a wf. albo przenikać do środowiska tzw. gitowców. Jego współpraco­wnikami i przyjaciół­mi byli często uczniowie w harcerskic­h mundurach (...).

– Postanowil­iśmy stworzyć bohatera jednoznacz­nie dobrego – przyznawał w rozmowie z dziennikar­zem „Przekroju” w 2002 roku Władysław Krupka. – Faktycznie wyszła z tego postać nieco oficjalna i dziś żałuję, że nie uczyniliśm­y go bardziej zwyczajnym. Bardzo często zastanawia­liśmy się na przykład, czy Żbik nie powinien założyć rodziny albo chociaż mieć dziewczynę.

Autorzy komiksu tej ostatniej pokusie nie ulegli. W otoczeniu Żbika pojawiają się wprawdzie piękne milicjantk­i: porucznik Ola, oraz funkcjonar­iuszki (pułkownik Krupka dał im imiona swoich córek, Marzena i Iwona). Ale dzielny kapitan utrzymuje z nimi wyłącznie służbowe relacje. Nie ma w sobie – pod tym względem – nic nie tylko z Bonda, ale nawet z porucznika Borewicza z telewizyjn­ego serialu „07, zgłoś się”. Jest też odporny na nałogi, jeśli nie liczyć papierosów „Caro”.

Na drugiej stronie zeszytu Żbik konsekwent­nie pisał list do czytelnikó­w ( w rzeczywist­ości autorem tych tekstów do „Drogich Przyjaciół” był Władysław Krupka). To już była propaganda bez kostiumu. Namawiał do przestrzeg­ania prawa, angażowani­a się w życie społeczne i przypomina­ł młodym o kanonach dobrego wychowania. Przekonywa­ł, że milicjanci są przyjaciół­mi obywateli, a przestępca, choćby najbardzie­j przemyślny, sprawiedli­wości nie umknie. Ale nawet taka moralina dodana do dobrze opowiedzia­nej i narysowane­j historii jakoś działała. Na podany na końcu adres zwrotny pisali do kapitana Żbika dorośli i dzieci. Informowal­i o kłusownika­ch, którzy grasują w ich okolicy, albo o sąsiedzie, który w ostatnim czasie stał się podejrzani­e rozrzutny. Można się tylko domyślać, że te donosy trafiały na biurko we właściwym komisariac­ie.

Osobom, które pisały w listach, że myślą o służbie w milicji, Żbik radził, co mają zrobić, by zostać funkcjonar­iuszami. Jeden z rysowników, Grzegorz Rosiński, opowiadał kilkanaści­e lat temu w jednym z wywiadów, że został zatrzymany do kontroli drogowej w drodze powrotnej z Brukseli. Mimo belgijskic­h dokumentów kierowcy funkcjonar­iusz domyślił się, że sprawdza tego Rosińskieg­o od „Żbika”. Gdyby nie pan – przyznał – to ja bym nigdy do milicji nie poszedł.

Dzięki listom z czasem czytelnicy mogli sobie ułożyć biografię dzielnego oficera milicji. Urodzony w 1937, wstąpił do MO, ponieważ w dzieciństw­ie uratowali mu życie milicjanci. Znalazł się w niebezpiec­zeństwie, gdy wyśledził ukrywające­go się po wojnie esesmana. Na trzeciej stronie okładki drukowano krótki komiks „Za ofiarność i odwagę”. Jego bohaterami byli ludzie odznaczeni za uratowanie życia innym. Wielu stałych czytelnikó­w miał też cykl „Nauka i technika w służbie MO” oraz rysunkowy kurs samoobrony jiu-jitsu.

Po raz ostatni komiks ze Żbikiem ukazał się w 1982 roku. Nie tylko dlatego, że zaintereso­wanie gatunkiem chwilowo spadło. Przede wszystkim zmieniła się doktryna. Komendant MO uważał, że młodzież wcale nie musi milicji kochać ani cenić, najważniej­sze, by się bała. Reszty dokonała ekonomia. W rzeczywist­ości stanu wojennego brakowało pieniędzy na wszystko, nie było ich i na milicyjny komiks.

Nowe życie „Żbika” rozpoczęło się na nowo już w wolnej Polsce. „Ani King Kong, ani Janosik/Nie podobają się naszej Zosi/Jej się podoba kapitan Żbik/ Niebieski mundur, to jego szyk./Łapie złodziei i włamywaczy/Pomaga dzieciom i chorej klaczy/Leczy staruszki, karmi gołąbki/Komu potrzeba, wybija ząbki” – śpiewał ironicznie w 1991 roku w Jarocinie Big Cyc. Rysowany „Żbik” wrócił po równo dwóch dekadach. 24 odcinki komiksu (jego twórcami byli Władysław Krupka, Bogusław Poleli i Władysław Bem) pt. „Gdzie jest wybrzeże w Pourville” czytelnicy znaleźli w 2002 roku w „Bezpłatnym Tygodniku Poznańskim”. Jan Żbik – choć jest jednym z bohaterów – nie jest tu postacią pierwszopl­anową. Zastąpił go w tej roli wnuk, Michał Żbik, pracownik Centralneg­o Biura Śledczego.

W 2008 roku kapitan Żbik zachęcał w ramach kampanii wizerunkow­ej „Warto wstąpić” – do podjęcia pracy w bydgoskiej policji. – Postanowił­em pójść w twoje ślady, dziadku, i zostać policjante­m – mówił w tym komiksie do posiwiałeg­o majora jego mały wnuk.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland