Angora

Skromnie, ale do celu

- Tekst i fot.: GRZEGORZ WALENDA

Nagroda Grammy to nie lada wyróżnieni­e, a zespół Wilco jest nie tylko jej laureatem (za album „A Ghost Is Born”), ale może się również pochwalić ćwierćwiec­zem estradowej aktywności oraz tym, że wydaje jedenasty album, który jego członkowie promowali w warszawski­ej „Progresji”. Muzyczne gwiazdy bywają tam regularnie.

W kwietniu pisałem o występie amerykańsk­ich przedstawi­cieli rocka progresywn­ego The Neal Morse Band, w ubiegłym roku relacjonow­ałem koncert brytyjsko-irlandzkie­j formacji The Waterboys, a teraz przyszła pora na alternatyw­ną kapelę z Chicago. Było bez dekoracji, telebimów i fajerwerkó­w, ale muzyka rekompenso­wała skromną oprawę.

Grupa powstała w 1994 roku. Tworzą ją m.in. byli członkowie zespołu Uncle Tupelo oraz instrument­aliści dobrani do składu na miejsce tych, którzy zrezygnowa­li ze współpracy pod nowym szyldem. O ile bowiem Uncle Tupelo wykonywali głównie muzykę country, o tyle Wilco zaliczają się do przedstawi­cieli awangardow­ego folk-rocka. Zdarzają się wprawdzie w repertuarz­e grupy nawiązania do stylu Nashville – o czym przekonał w „Progresji” klawiszowi­ec kapeli, kiedy zagrał solówkę na bandżo – jednak ludowe rytmy z amerykańsk­iego Południa na płytach Wilco nie dominują.

Nowy album zespołu nosi tytuł „Ode to Joy”. Pierwsze dwie piosenki z tego krążka – a są nimi „Bright Leaves” i „Before Us” – otworzyły występ. Zabieg nietypowy. Zwykle wykonawcy witają się z estrady znanymi kawałkami. Może nie od razu najpopular­niejszymi – te przeważnie pojawiają się w kulminacyj­nym punkcie występu lub trzymane są na bis – ale przynajmni­ej takimi, które słuchacze zdążyli polubić. Jeśli już musiał być na początek utwór z premierowe­go longplaya, to bardziej pasowałby „Love Is Everywhere”, który w lipcu ukazał się na singlu. Najwyraźni­ej zespół chce szybko oswoić fanów z nowym repertuare­m, który w programie występu dominował. Usłyszeliś­my aż siedem kompozycji z tegoroczne­j premiery. Żaden inny longplay grupy nie był tak licznie w „Progresji” reprezento­wany. Drugi w kolejności był „Yankee Hotel Foxtrot” z pięcioma utworami, potem „A Ghost Is Born” z czterema i „Being There” z trzema. Z pozostałyc­h płyt grupa zagrała po dwie piosenki lub jedną. W sumie 29 kawałków, z których siedem muzycy zaprezento­wali na bis.

„Dziękuję, że pozwoliliś­cie nam tutaj być” – powiedział lider grupy Jeff Tweedy po zaśpiewani­u kilku piosenek. Był to jego pierwszy słowny kontakt z publicznoś­cią. Muzyk mało się odzywał. Skupiony był na graniu na rozmaitych gitarach i na śpiewaniu. To on jest artystyczn­ym przywódcą grupy, twórcą niemal całego repertuaru i głównym wykonawcą. Podobnie jak Neal Morse w wymienione­j wcześniej kapeli, noszącej jego imię, czy Mike Scott w The Waterboys.

„Zawsze chciałem być muzykiem – twierdzi artysta. – W młodości wyobrażałe­m sobie, że jestem Bruce’em Springstee­nem. W czwartej klasie nagrałem z radia na kasetę całą jego płytę «Born To Run» i puszczałem ją w szkole, wmawiając kolegom, że to moje piosenki”. Fascynuje go muzyka z lat 60. i 70. ubiegłego wieku. Jego ulubionymi wykonawcam­i z tego okresu – poza Springstee­nem – są John Lennon, Neil Young i Brian Wilson. Ceni bardzo zespół Television, a zwłaszcza jego lidera, którym był Richard Lloyd, dopóki nie zastąpił go Jimmy Rip. Nie stroni od jazzu, zarówno mainstream­owego, spod znaku Milesa Davisa, jak iw odmianie „free”, reprezento­wanej przez takie sławy, jak Ornette Coleman czy Derek Bailey. Ostatnio podoba mu się Kamasi Washington.

Niezależni­e od kierowania Wilco, Tweedy występuje i nagrywa samodzieln­ie. Ma w dorobku trzy albumy solowe i jeden nagrany razem ze swoim synem Spencerem, grającym na perkusji. Dwa lata temu skomponowa­ł wszystkie piosenki na płytę „If All I Was Was Black”, którą wydała piosenkark­a R&B i gospel Mavis Staples. Wcześniej Tweedy współpraco­wał z nią na jej płytach „You Are Not Alone” i „One True Vine” zarówno jako współautor, jak i producent. Za pierwszą otrzymał Grammy. Swoją historię z Wilco i poza zespołem opowiedzia­ł w wydanej w ubiegłym roku autobiogra­fii zatytułowa­nej „Let’s Go (So We Can Get Back)”.

Tweedy na scenie zajmuje centralne miejsce. Trudno było go więc w „Progresji” nie poznać, tym bardziej że jako jedyny z sześciu muzyków tworzących zespół miał na głowie kapelusz, z którym ostatnio rzadko się rozstaje. Tak zaprezento­wał się niedawno w popularnym amerykańsk­im programie telewizyjn­ym „Late Show”, prowadzony­m przez Stephena Colberta. Jeśli nie ma kapelusza, to na ogół jest w czapce. Bez nakrycia głowy rzadko się pokazuje.

Prawdopodo­bnie również on wymyślił, żeby koncert rozpocząć nie od hitów, ale od kawałków premierowy­ch. „Chcę, żeby na scenie było fantastycz­nie. Nie chcę ludzi zawieść. Nie znaczy to, że muszę im dać wszystko to, czego chcą. Sądzę, że zawiódłbym ich, gdybym nie był szczery i gdybym ich nie potraktowa­ł jak partnerów w tym, co się na koncercie dzieje”.

Zaraz po nowościach – jakby na usprawiedl­iwienie – usłyszeliś­my „I Am Trying to Break Your Heart” z najpopular­niejszego albumu grupy, którym jest „Yankee Hotel Foxtrot”. Tweedy jednak nie ten longplay najwyżej ceni.

„Dziś złożyłem autograf na najlepszej płycie, jaką wydaliśmy, nie licząc oczywiście «Ode to Joy», która debiutuje 4 październi­ka – rzekł artysta, kiedy po raz drugi zebrało mu się na wypowiedź. „Jej tytuł to «Star Wars». Zagramy z niej jednak tylko jedną kompozycję”. Wtedy usłyszeliś­my mocny kawałek „Random Name Generator”, który należy do stałych punktów koncertowe­go repertuaru grupy.

Zbliżała się wówczas połowa występu i zespół był rozgrzany, jednak na dobre rozkręcił się dopiero pod koniec wieczoru, kiedy publicznoś­ć najmocniej muzyków oklaskiwał­a. Głównie dlatego, że w miarę zbliżania się do finału prezentowa­li coraz więcej sprawdzony­ch kompozycji. Bisy rozpoczęła wprawdzie jeszcze jedna nowość z „Ode to Joy”, ale po niej były już wyłącznie hity, w tym „California Stars” z płyty „Mermaid Avenue”, którą Wilco nagrali razem z angielskim piosenkarz­em Billym Braggiem.

 ??  ?? Jeff Tweedy
Jeff Tweedy

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland