Hejtem po oczach
„Wiadomości” TVP w oczach medioznawcy.
Po wyborach Telewizja Polska odtrąbiła „ogromny sukces” PiS-u. Sukces Jarosława Kaczyńskiego i Zjednoczonej Prawicy. Odnotowała też pomniejsze sukcesy Lewicy, PSL i Kukiza oraz – o dziwo – również Konfederacji. Za przegranego uznała tylko Koalicję Obywatelską i natychmiast rozpoczęła systematyczną walkę z Grzegorzem Schetyną. Bo walka jest tym, w czym „Wiadomości” TVP specjalizują się najbardziej i z czym czują się najlepiej, a Schetyna wrogiem „Wiadomości” jest od dawna.
W 1965 roku dwoje norweskich badaczy mediów, Johan Galtung i Mari Holmboe Ruge, wprowadziło do obiegu pojęcie wartości informacyjnych. Wymienili 12 czynników, ale pominęli konflikt jako cechę wydarzeń newsowych. W sumie jednak uznali go za najważniejszą cechę, bo wszystkie analizowane przez nich wiadomości dotyczyły w istocie ówczesnych konfliktów wojennych w Afryce i w Ameryce. Stwierdzili też, że ludzie lubią wiadomości negatywne, zwłaszcza takie, które odnoszą się do konfliktów, bo pozwalają one przeżywać efekt oczyszczenia (katharsis). TVP przez cały tydzień nagłaśniała konflikt w Platformie; podsycała go, wsadzając kij w mrowisko pytaniami o rezygnację Schetyny ze stanowiska przewodniczącego partii. Aczkolwiek do wyborów w Platformie jeszcze daleko (odbędą się na początku przyszłego roku), to TVP króliczka (czyli Schetynę) już zaczęła gonić. Telewizyjni propagandyści mogli czuć dodatkową satysfakcję; nie tylko partia, której sprzyjali, wygrała wybory, ale „rozbiła w puch” najgroźniejszego rywala. Trudno było im ukryć schadenfreude z porażki Schetyny we Wrocławiu, więc nawet nie próbowali tego czynić, rozkoszując się słodyczą zemsty... I chociaż w sumie PiS zebrał mniejszą liczbę głosów niż opozycja i przegrał też walkę o Senat, to narracja o „największym sukcesie w historii” i „sromotnej klęsce Koalicji Obywatelskiej” dominowała przez cały powyborczy tydzień.
Jednakże obraz zwycięstwa nie był chyba tak bardzo piękny, skoro w samym PiS-ie pojawiły się głosy krytyczne wobec TVP i Jacka Kurskiego. Wicepremier Jarosław Gowin skrytykował jakość dziennikarstwa w telewizji publicznej i stwierdził, że „ton przekazu, który formułuje TVP, wymaga refleksji”. Szukając winnych porażki PiS w wyborach do Senatu, niektórzy politycy tej partii uznali, że Jacek Kurski źle kierował programem w trakcie kampanii wyborczej. Opozycjonista z czasów PRL Krzysztof Wyszkowski zażądał dymisji Kurskiego. Wydaje się jednak, że dopóki prezes TVP będzie miał poparcie prezesa PiS-u (którego na srebrnym ekranie pokazuje od rana do wieczora), to włos z głowy mu nie spadnie.
Do chóru krytyków TVPiS dołączyła także Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE). Według jej raportu media publiczne były w kampanii stronnicze, nacjonalistyczne i homofobiczne. Zarzuciła też rządowi PiS-u, że publiczne środki wykorzystał do partyjnej kampanii. Ale można powątpiewać w to, że cokolwiek może z tego wyniknąć. Sytuacja przypomina scenę z filmu „Miś” Stanisława Barei, kiedy Ryszard Ochódzki próbuje odebrać w szatni swój płaszcz i słyszy: „Nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi?”.