Angora

Czekając na kryzys

Minęło 90 lat od czarnego czwartku na Wall Street.

- Rozmowa z prof. WOJCIECHEM MORAWSKIM, dziekanem Kolegium Ekonomiczn­o-Społeczneg­o Szkoły Głównej Handlowej

– Gospodarcz­e załamania są niemal tak stare jak ludzka cywilizacj­a. Ponad 4 tysiące lat temu ogromna zapaść miała miejsce w Egipcie podczas tzw. pierwszego okresu przejściow­ego. W 33 r. n.e. za panowania cesarza Tyberiusza, zresztą dobrego administra­tora, wystąpiło załamanie ówczesnego systemu bankowego trochę przypomina­jące – z uwzględnie­niem odpowiedni­ch proporcji – to, co działo się na świecie w latach 2007 – 2009. A totalne załamanie gospodarki europejski­ej miało miejsce w XIV wieku, gdy od Krymu po Barcelonę szalała czarna śmierć.

– To nie były klasyczne kryzysy gospodarcz­e, jakie znamy dzisiaj. Ich przyczyną były różne kataklizmy: zmiany klimatyczn­e, chaos polityczny, wojny czy wspomniane epidemie.

– A jak zakwalifik­ować tulipomani­ę z lat 30. XVII stulecia, kiedy to w Niderlanda­ch za pojedynczą cebulkę semper augustus trzeba było zapłacić równowarto­ść czterdzies­toletniego dochodu przeciętne­go Holendra, a potem ceny zawaliły się jak domek z kart?

– Ten kryzys wynikał z finansowej spekulacji, co w zasadzie nie przekładał­o się na realną gospodarkę. Jak ludzie bankrutowa­li, to gospodarka oczywiście też to odczuła. Dopiero od czasów rewolucji przemysłow­ej możemy mówić o gospodarce rynkowej, w której występują kryzysy nadprodukc­ji. Pierwsze takie zjawiska pojawiły się pod koniec XVIII wieku, a na początku XIX w. były już bardzo widoczne. W 1825 r. w Wielkiej Brytanii miał miejsce pierwszy pełnoobjaw­owy kryzys nadprodukc­ji, który był związany z powstaniem niepodległ­ych państw w Ameryce Łacińskiej. Wydawało się, że te nowe rynki są nieogranic­zone, co nakręcało koniunktur­ę w Wielkiej Brytanii. Szybko jednak okazało się, że mają one swoje ograniczen­ia. Do końca XIX wieku kryzysy powtarzały się dosyć regularnie, mniej więcej co 8 – 12 lat. W 1857 r. opisał je Francuz Clement Juglar (1819 – 1905), dlatego ten dziewiętna­stowieczny cykl koniunktur­alny nazywa się cyklem Juglara. W dwudziesty­m wieku amplituda tego cyklu znacznie się wydłużyła i wynosiła około 40 lat (cykl Schumpeter­a/Kondratiew­a). Widać z tego, że współcześn­ie kryzysy pojawiały się rzadziej, ale ich siła była zdecydowan­ie większa.

– Pierwszy wielki kryzys według cyklu Schumpeter­a/Kondratiew­a rozpoczął się 24 październi­ka 1929 r. (czarny czwartek) wielkimi spadkami na nowojorski­ej giełdzie, które wywołały falę spektakula­rnych bankructw.

– Było to tak wielkie załamanie gospodarcz­e, że nazwa Wielki Kryzys słusznie do dziś mu przysługuj­e.

– Po pierwszej wojnie światowej na świecie panowało powszechne odczucie, nawet wśród polityków i finansistó­w, że już więcej nie dojdzie do konfliktów na globalną skalę, a świat czekają lata szczęśliwo­ści. I przez pierwszą dekadę pokoju można było przypuszcz­ać, że tak będzie, gdyż produkcja przemysłow­a rosła, ludzie się bogacili, malały obszary nędzy, nastąpił rewolucyjn­y postęp w nauce, technice, medycynie, sztuce, transporci­e. Co więc się stało, że wszystko zawaliło się tak szybko?

– Z wojny wynikały zobowiązan­ia finansowe, które uniemożliw­iły ustabilizo­wanie światowych finansów. Państwa ententy wyszły z niej z ogromnymi długami. Dlatego podczas drugiej wojny światowej Amerykanie tak pomagali sojuszniko­m, żeby nie powstawał podobny dług (sprzęt wojskowy nie był im sprzedawan­y, tylko dzierżawio­ny). Drugim równie ważnym problemem było nałożenie na Niemcy po pierwszej wojnie światowej ogromnych reparacji (132 mld marek w złocie, czyli 31,5 mld ówczesnych dolarów USA), które nawet teoretyczn­ie były nieściągal­ne.

– Czy przed czarnym czwartkiem były widoczne symptomy zbliżające­go się kryzysu?

–W latach poprzedzaj­ących kryzys ekonomiści (przede wszystkim W.C. Mitchell i M.G. Person – przyp. autora) stworzyli tzw. barometr harwardzki, który miał ostrzegać przed kryzysami i pozwalać na ich unikanie. Swoje nadzieje na to, że takie gospodarcz­e kataklizmy należą już do przeszłośc­i, ekonomiści wiązali z monopolami, które w tamtym czasie kontrolowa­ły rozmiar podaży. Uważano więc, że monopole zawczasu dostrzegą niebezpiec­zeństwo i ograniczą produkcję. Zwróćmy jednak uwagę na słabość tego rozumowani­a. Monopole rzeczywiśc­ie mogły

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland