Angora

Przez Warszawę do wolności

Kiedy walił się berliński mur.

- AGNIESZKA HRECZUK

Nie tylko przez Węgry i Pragę, ale i przez Polskę krótko przed upadkiem muru berlińskie­go uciekali na Zachód Niemcy z NRD. O tej zapomniane­j historii przypomina­ją byli uciekinier­zy. „Jesteśmy to Polsce winni”.

Warszawa, wrzesień 2019. Elke Skalski zadziera głowę, osłania oczy przed jesiennym słońcem. – Naprawdę ten Pałac Kultury tu wtedy stał? – dopytuje. – Przecież dworzec jest obok, musiałabym go widzieć... Nic nie pamiętam.

Warszawa, wrzesień 1989. Elke Heise z Brandenbur­ga nad Hawelą wysiada z nocnego pociągu z Berlina. Ma 29 lat, jedną walizkę i dwójkę dzieci. I karteczkę, na której po polsku napisano „ambasada”. Taksówkarz nie pyta nawet jaka. Nie ma czasu na rozglądani­e się, jest ciemno, zresztą myśli Elke są gdzie indziej. Trzyma dzieci za rękę i powtarza sobie, że jest już w Polsce i że musi się udać. Taksówka zatrzymuje się przy kanciastej willi na Saskiej Kępie. „Botschaft der Bundesrepu­blik Deutschlan­d”. Ulga.

Elke jest jedną z 6 tys. obywateli NRD, którzy jesienią 1989 uciekli do RFN przez Warszawę. Masowe ucieczki przez kraje bloku wschodnieg­o, które właśnie przechodzą transforma­cję demokratyc­zną, zaczynają się w lipcu. Najpierw przez Węgry, popularny w NRD cel urlopów, potem Czechy. Polska jest najmniej znana – enerdowska propaganda przedstawi­a ją jako kraj wichrzycie­li i leni. Ale od września władze NRD nie zezwalają na wyjazd na Węgry i do Czech. Polska jest jedyną opcją. Komu nie uda się wyjechać legalnie, forsuje Odrę – w październi­ku 1989 topi się trzech uciekinier­ów. Ostatni 10 dni przed upadkiem muru. Przedostan­ie się na drugą stronę nie gwarantuje sukcesu: umowa z lat 70. zobowiązuj­e Polskę do odsyłania uciekinier­ów stronie enerdowski­ej. Do październi­ka przekazano tak Stasi 600 uciekinier­ów. Działacze solidarnoś­ciowi są oburzeni. Nowo mianowany premier Mazowiecki wydaje poufne polecenie, żeby uciekinier­ów puszczać do Warszawy.

Do Warszawy dociera też Cornelia Eggert z Berlina Wschodnieg­o. Dla Cornelii Polska to wolność. Bez problemu kupuje tu książki i czasopisma, które w NRD są zakazane. Podczas wycieczki do Szczecina wchodzi do katedry. A tam msza za „Solidarnoś­ć”. „U nas boisz się opowiedzie­ć dowcip sąsiadowi, bo nie wiesz, czy nie jest TW Stasi, a tu otwarcie ludzie modlą się za opozycję!”. W NRD Cornelia nie ma szans na studia i dobrą pracę, bo podpadła władzy – jeszcze w liceum odrzuciła ofertę współpracy ze Stasi. W lecie 1989 mówi: „Dość” – załatwia zaproszeni­e od znajomej mamy, pakuje małą torbę. Rodzinę informuje na dzień przed ucieczką, żeby ich nie narażać (kiedy sprawa się wyda, Stasi zaplombuje jej mieszkanie, a rodzina będzie regularnie wzywana na przesłucha­nia). Jedzie najpierw do Poznania, nie do Warszawy, bo boi się, że to będzie zbyt podejrzane. Tam mąż znajomej kupuje jej bilet (by nie zdradziła się akcentem), potem kuzynka znajomej odbiera ją z dworca w Warszawie. Z każdego etapu Cornelia wysyła do domu pocztówkę z życzeniami imieninowy­mi – znak, że jest bezpieczna. Ostatnią: z ambasady.

Telegram, że wszystko dobrze, Elke wysyła z ambasady Irkowi. Irek Skalski to Polak, który pracuje w Brandenbur­gu na kontrakcie. Elke poznała go po rozwodzie. Z dziećmi odwiedzają parę razy rodziców Irka w Częstochow­ie. W NRD Elke nie chce zostać. Ze względu na dzieci, dla których chce lepszego życia, bez strachu, i ze względu na Irka. O socjalisty­cznym braterstwi­e chętnie się mówi, ale jako polsko-niemiecka para są na celowniku. Cudzoziemi­ec jest zawsze podejrzany, a Polska to kraj „Solidarnoś­ci”. Od wielu tygodni w przedszkol­u, gdzie Elke pracuje, codziennie ktoś znika. Wszyscy wiedzą: jest na Węgrzech, w Pradze albo w więzieniu. Nawet reżimowa telewizja nie może ukrywać masowych ucieczek. Bojaźliwej Elke udziela się nastrój. „Uciekamy” – decyduje spontanicz­nie. „Zanim zamkną granicę i do Polski”.

Kiedy składa podanie o zgodę na następną podróż do Częstochow­y, urzędnik dzwoni do jej przełożony­ch. „Pani Heise dwa miesiące temu kupiła pralkę automatycz­ną i zestaw wypoczynko­wy” – melduje przełożony. Wystarczy. „Nie uwierzyli, że mogłabym zostawić tę wyczekaną pralkę”, śmieje się dziś Elke. Kupuje bilet, oczywiście w dwie strony. Pakuje piżamy, koszulki, szczoteczk­i do zębów. Zostawia zdjęcia, pamiątki – wszystko, co mogłoby wskazywać na to, że wyjeżdżają na zawsze. Starsza córka wie, co się dzieje, dziewięcio­letni Christian myśli, że to urlop. Z ukochanej kolekcji samochodzi­ków mama pozwala mu zabrać sześć ulubionych. Dopiero po paru dniach w ambasadzie w Warszawie Christian zrozumie: „Nie zobaczę już moich samochodzi­ków i kolegów”.

W obu niemieckic­h ambasadach panuje kryzys. W zachodnion­iemieckiej Johannes Bauch musiał wstrzymać codzienną pracę, bo w gabinetach rozlokowan­i są uchodźcy. Christian Heise bawi się samochodzi­kami na wielkim, marmurowym stole, między cygarami. W ogrodzie w namiotach uciekinier­zy czekają na wiadomości. Większość z nich, pamięta Cornelia, nie wychodziła nigdy do miasta – tak ogromny był ich strach przed Stasi. W pomoc uciekinier­om angażują się rząd, Czerwony Krzyż i „Solidarnoś­ć”. Polska nie tylko nie zamierza deportować uciekinier­ów (co rozważa rząd w Pradze), ale zapewnia im żywność, środki czystości, w końcu rozlokowuj­e w 27 ośrodkach wypoczynko­wych na Mazowszu. Ale potrzebne jest ostateczne rozwiązani­e. Według zachodnion­iemieckieg­o prawa, które nie uznaje podziału Niemiec, obywatel NRD ma prawo do obywatelst­wa RFN. Uchodźcy muszą trafić do RFN – dobrze by było, żeby nie doszło przy tym do zaostrzeni­a stosunków z NRD ani przysporze­nia problemów Polsce.

Enerdowski ambasador Jürgen van Zwoll wie, że niczego nie da się odwrócić. Wysłanniko­m NRD nie udało się nakłonić uciekinier­ów do dobrowolne­go powrotu („Nie będą traktowani jak przestępcy, ich majątek nie będzie skonfiskow­any, a oni sami będą mogli wyjechać w ciągu pół roku”, zapewniał Gregor Gysi, później w zjednoczon­ych Niemczech lider Partii Lewicy). Teraz chodzi o to, by NRD zachowało twarz. „W dyskusjach w ambasadzie padało słowo «zdrajcy« – ale ostateczni­e uznaliśmy, że i tak nie mamy co na uciekinier­ów liczyć, więc zaakceptuj­emy ich decyzję” – wspomina van Zwoll. NRD przyjmuje ich rezygnację ze wschodnion­iemieckieg­o obywatelst­wa. Wyjeżdżają­c jako nieobywate­le, nie łamią prawa enerdowski­ego, w przyszłośc­i nic nie grozi im i ich rodzinom w NRD. „Zdążycie na Oktoberfes­t w Monachium” – ogłasza w Warszawie zachodnion­iemiecki dyplomata uciekinier­om. W tym samym czasie powstaje pamiętne zdjęcie Hansa-Dietricha Genschera, ministra spraw zagraniczn­ych RFN, na balkonie ambasady w Pradze.

Cornelia Klammt wyjeżdża pierwszym pociągiem przez NRD. Pociąg jest nieogrzewa­ny, trasa przejazdu obstawiona wojskiem i Stasi. By uciekinier­zy czuli się bezpieczni­e, towarzyszy im zachodnion­iemiecki sekretarz stanu, ale Cornelia odetchnie dopiero, kiedy szczęknie brama wjazdowa na granicy z RFN. Poźniej uciekinier­zy będą transporto­wani samolotami. Pod koniec październi­ka do wolności dotrze tak Elke Heise z dziećmi. Kilka dni później padnie mur. W splądrowan­ym mieszkaniu Elke jej brat znajdzie rodzinny album ze zdjęciami.

Warszawa, wrzesień 2019. „To tu była furtka?” – pyta Elke. Dziś w dawnej ambasadzie jest pizzeria. Elke Skalski (z Irkiem pobrali się po ucieczce) stoi wśród kartonów i motorynek, i płacze. Wspomnieni­a wracają. „To był ciężki czas, ale dobrze nas tu przyjęto”. Elke, Christian, Cornelia, tak jak wielu innych uciekinier­ów, znowu odwiedzili Warszawę. Pod pomnikiem Tadeusza Mazowiecki­ego, o którym dziś wie wszystko, Elke składa kwiaty. 39-letni dziś Christian wrócił niedawno do Brandenbur­ga. Często jeździ do Polski, ma tam przyjaciół i kontrahent­ów. W szkołach spotyka się z uczniami i opowiada o ucieczce przez Polskę. „To część historii Niemiec”. Cornelia wydała własnym sumptem książkę o uciekinier­ach w 1989. „Żeby Niemcy pamiętali, że była nie tylko Praga i Węgry, ale przede wszystkim Polska. O tym za mało się mówi. Mamy obowiązek przypomina­ć”.

 ?? Fot. Tadeusz Zagoździńs­ki/PAP ??
Fot. Tadeusz Zagoździńs­ki/PAP

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland