Na zakupy z własnym słoikiem
Rozmowa z Tomaszem Kulisiem, założycielem sklepu „Na Gramy”.
Szampon kupisz tu w kostce, zamiast w plastikowej butelce, a dezodorant w kremie lub szklanym słoiku. W ścisłym centrum Łodzi powstał pierwszy w mieście sklep, który walczy z wszechobecnym plastikiem. Najważniejszą ideą jest maksymalne ograniczenie jednorazowych opakowań, by zgodnie z ideologią zero waste produkować jak najmniej odpadów, z którymi przestaje sobie radzić nasza planeta.
– Kiedy w mediach społecznościowych pojawiły się informacje o sklepie oferującym produkty sprzedawane na wagę i bez plastikowych opakowań, po które trzeba przyjść z własnym słoikiem, natychmiast chciałem poznać człowieka, który samotnie staje przed plastikową ścianą wygodnego stylu życia i w trosce o lepszy świat stara się ją zburzyć. Co cię do tego skłoniło?
– Moja rosnąca świadomość ekologiczna, która zaczęła się od obserwowania bardzo smutnej geografii zmian zachodzących w klimacie. Najmocniejszym dla mnie bodźcem do działania była lektura książki Marcina Popkiewicza pt. „Świat na rozdrożu”. Uświadomiła mi ona to, że stoimy u progu katastrofy ekologicznej, i to, że ja jako człowiek nic z tym nie robię. Nie przeciwdziałam temu, a mam małe dzieci i ich świat za 30 – 40 lat może wyglądać całkowicie inaczej niż świat, w którym funkcjonuję. Wojny klimatyczne, brak zwierząt, zniszczone środowisko naturalne – to nie są wizje fantastów, tylko coś, na co wskazują twarde naukowe dane. Jeśli niczego nie zmienimy, to właśnie to nas czeka. Postanowiłem działać. – Uwrażliwiłeś się na plastik. – Jeśli człowiek staje się świadomy tego, co dzieje się dookoła niego, to się uwrażliwia. Świadomość trochę przeczy pozornej wygodzie. Stojąc w kolejce do kasy w markecie, każdy z nas widzi, ile foliówek jest opakowywanych w kolejne i kolejne. Jak wiele zupełnie niepotrzebnych opakowań kupujemy, a później wyrzucamy do śmieci. Ludziom mniej świadomym, a zarazem mniej wrażliwym na ten widok, często wydaje się, że problem z folią, pudełkiem kończy się w momencie, gdy trafiają one do kosza na śmieci w ich domu. A tak nie jest.
– Pomysł do Łodzi przywiozłeś z Zachodu?
– Zainspirowały mnie sklepy zero waste, które widziałem w Barcelonie, Londynie, Lizbonie i wielu innych miastach Europy. Bardzo mi się ta idea spodobała i uznałem, że czas otworzyć taki sklep w Łodzi. Trafiłem na różne grupy związane z zero waste w Polsce. Na szczęście temat ten prężnie rozwija się w naszym kraju. To dobrze rokuje. W 2017 roku powstało nawet Polskie Stowarzyszenie Zero Waste. Oprócz chęci przeciwdziałania zmianom klimatycznym uznałem, że jest to ciekawy i bardzo zgodny z moim światopoglądem pomysł na biznes.
– A jak ma się do niego światopogląd klientów? Jesteś w Łodzi pierwszy z takim pomysłem, a ja – biję się w pierś – nie zwykłem chodzić ze słoikiem po kaszę czy ryż.
– To zacznij! Każdy człowiek ma wybór. Zwłaszcza ten świadomy. Ja również nie chodziłem wcześniej z siateczką wielokrotnego użytku po zakupy, jak nasi rodzice, dziadkowie czy babcie. Trochę wracamy do ich realiów. Były one o wiele mniej kolorowe niż nasze, to fakt. Ale ich świat nie był zatruty przez plastik tak jak nasz. Duży odzew na to, że powstał sklep „Na Gramy”, jest dla mnie ogromnie pozytywnym zaskoczeniem. Promocja robi się sama. Ludzie pisali nam na Facebooku, że czekali na takie miejsce, gdzie w zgodzie z własnym sumieniem i środowiskiem mogą zrobić zakupy.
– Rozumiem, że mówisz o młodych ludziach?
– Tak. Ich świadome odchodzenie od bardzo wygodnego, lecz niesamowicie kosztownego dla środowiska stylu życia jest niesłychanie imponujące.