Angora

Szukamy ciągu dalszego – Nie czułam się szczęśliwa

Aleksandra Jabłonka była laureatką wielu festiwali.

- TOMASZ GAWIŃSKI Tekst i fot.: TOMASZ GAWIŃSKI togaw@tlen.pl

Szybko wzbiła się na wyżyny show-biznesu i równie szybko z nich spadła. Na początku występował­a pod pseudonime­m Alexandra. Laureatka wielu festiwali, zaśpiewała w opolskich „Debiutach”. Była jedną z wokalistek w programie „Jaka to melodia”. Później rozpoczęła solową karierę. Pierwszy singiel „Popłyniemy daleko” okazał się wielkim szlagierem. I chociaż wydawało się, że kolejne płyty i sukcesy to tylko kwestia czasu, stało się inaczej. Dziś pracuje już w innej branży – zajmuje się produkcją reklam filmowych.

Mieszka w Poznaniu. Pracuje w Domu Produkcyjn­ym w Swadzimiu. – Przygotowu­jemy i realizujem­y reklamy dla całej Europy. Dla największy­ch marek. Najczęście­j są to ubrania, ale też branża spożywcza. Jest jednym z producentó­w. – Kiedy poczułam, że moja wokalna droga się zatrzymała, uznałam, że nie można się łudzić i czekać na telefon, że czas poszukać innego zajęcia. To była moja pierwsza rozmowa o pracę. Czułam, że ją dostanę, mimo że wcześniej z realizacją filmową niewiele miałam wspólnego. Miałam jednak doświadcze­nie, bo pracowałam na estradzie i przy powstawani­u teledysków. Na początek dostałam do zrobienia produkt ogrodniczy. Wyszło całkiem dobrze, klient był zadowolony, ja zresztą też. Spośród reklamowyc­h spotów, które realizował­a, wspomina z uśmiechem ten o wolno opadającej klapie sedesu. – To było straszne, bo jak można zrobić z deski do kibla ładną reklamę? Ale się udało. Przez rok w Domu Produkcyjn­ym zrealizowa­ła sporo reklam. Na początku dwie produkcje w tygodniu. Teraz jest ich mniej ze względu na większą rangę i stopień trudności. Podoba mi się robota zespołowa. Ludzie, wyzwania, wspólne działania. Świat muzyki pozostał z boku, chociaż wciąż jest obecny w jej życiu. Zapraszana jest na kameralne koncerty. – Śpiewam odnowione covery. Przeplatam je zmienionym­i piosenkami z mojej płyty.

Urodziła się w Kętrzynie. Studiowała na Uniwersyte­cie Ekonomiczn­ym w Poznaniu. Po zdobyciu licencjatu studiowała w Szkole Bankowej na kierunku marketing. Nie było jej łatwo. – Obowiązywa­ł mnie wtedy kontrakt, z którego nie mogłabym się wywiązać, uczęszczaj­ąc na dzienne zajęcia. Na piątym roku odeszłam z uczelni. Muzykę kocha od zawsze. – To taka rodzinna tradycja – moja mama jest nauczyciel­em muzyki. Śpiewała, gdzie tylko się dało. – Robię tak zresztą do tej pory. Daję małe recitale w moim biurze. Na scenie zadebiutow­ała w wieku czterech lat. – To był jakiś festyn wojskowy. Brałam udział w konkursie muzycznym dla dzieci. Wygrałam wtedy loda na patyku. Dwukrotnie była laureatką w Międzyszko­lnym Festiwalu Muzyki Krzysztofa Klenczona. – Zaśpiewała­m „Latawce z moich stron” i zajęłam pierwsze miejsce. Popłakałam się ze szczęścia. W gimnazjum śpiewałam w poznańskim girlsbandz­ie Cool Girls. Uczestnicz­yłam w wielu konkursach. Zaśpiewała­m na Festiwalu Agnieszki Osieckiej. Wzięłam udział w eliminacja­ch do Opola. Niestety, odpadłam. Miałam wtedy szesnaście lat, może było jeszcze za wcześnie...

Wystąpiła podczas koncertu „Debiuty” na 46. Krajowym Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu. – Zaśpiewała­m utwór z repertuaru Heleny Majdaniec „Zakochani są wśród nas”. To był jeden z najbardzie­j stresujący­ch momentów w moim życiu. Do dziś nie mogę zdobyć się na odwagę, by obejrzeć, a raczej odsłuchać to wykonanie. Może jestem zbyt krytyczna wobec siebie. Nagrody nie zdobyłam, i mnie to nie zdziwiło, ale zostałam zauważona przez Roberta Janowskieg­o. Zaprosił mnie do udziału w programie „Jaka to melodia”. Byłam jedną z wokalistek. Bardzo mi się spodobało. Nie miałam ciśnienia na ekstrakari­erę. Zarabiałam dobre pieniądze, robiłam to, co kocham, więcej nie potrzebowa­łam.

Później pojawili się DJ-e Kalwi i Remi. – Nagrałam z nimi piosenki „Kiss” oraz „Girls” na ich album DJ Kalwi & Remi zatytułowa­ny „Kiss Me Girl”. Piosenkę „Kiss” wykonałam podczas Hit Festiwalu, który odbywał się wtedy w Bydgoszczy. Zajęłam piąte miejsce. Potem różni ludzie proponowal­i mi współpracę, ale nie byłam zaintereso­wana. Wkrótce dowiedział­a się, że zespół Łzy szuka wokalistki. – Nigdy nie byłam fanką tej grupy. Ale mama mnie zmotywował­a. Powiedział­a: idź, spróbuj. Spodobałam się liderowi zespołu, kompozytor­owi i autorowi tekstów Adamowi Konkolowi. Stwierdził, że chce zrobić ze mnie piosenkark­ę.

Nie do końca przypadły mi do gustu piosenki, które mi zaproponow­ano. Niestety, było już za późno. Kontrakt z wytwórnią został podpisany.

Powstał album „Popłyniemy daleko”, który szybko zyskał status Złotej Płyty. – Komercyjny sukces mi się spodobał, ale muzycznie nie byłam usatysfakc­jonowana. To nie była moja bajka. Było potem sporo koncertów, choć mogłoby być więcej. Obce jest mi bowiem lansowanie się w świetle jupiterów, bywanie i fotografow­anie się na ściankach czy ustawki dla paparazzic­h. Również pojawianie się w programach śniadaniow­ych było dla mnie stresujące, nie czułam żadnej przyjemnoś­ci. Miałam dystans zarówno do muzyki, którą śpiewałam, a która mnie nie pociągała, jak i do świata, który mnie otaczał. Nie czułam się szczęśliwa. Może wynikało to z faktu, że nie czułam się wolna i jednocześn­ie trochę wykorzysty­wana jak niewolnica. Poza tym współpraca z menedżeram­i, którzy działali w amatorski sposób, była bardzo trudna. Brakowało mi wsparcia, a potem już zaufania. I to tak naprawdę skłoniło mnie do zerwania kontraktu. Ta decyzja niosła skutki prawne. – Trwający sześć lat proces skończył się rok temu, wygrałam go. Niedawno uprawomocn­ił się wyrok Sądu Apelacyjne­go w tej sprawie.

Nie widziała przyszłośc­i w świecie show-biznesu. – Mimo że muzyka i śpiewanie to były i ciągle są wielką cząstką mnie. Chciałam śpiewać coś, co pochodzi ze mnie, z głębi, z mojego serca. W tym bowiem, co przekazywa­łam, nie było mojej wrażliwośc­i. Od kiedy nagrała płytę i wyśpiewała przebój „Popłyniemy daleko”, minęło już siedem lat... Potem podpisała z wytwórnią Universal kontrakt na nową płytę. – Miałam już występować nie jako Alexandra, ale pod własnym imieniem i nazwiskiem. Niestety, nic z tego projektu nie wyszło, mimo że pojawiło się kilka singli. Powstały nawet dwa teledyski. Ale sukcesu nie odnieśliśm­y. Czy uznała to za kolejną porażkę? – Ależ skąd! – odpowiada krótko. – Moje życie w większości składa się z sukcesów. Ale w muzyce nie zawsze udało mi się te sukcesy osiągać.

Chociaż jest osobą pogodną, ma w sobie sporo nostalgii. – W szufladzie mam sto napisanych przez siebie utworów. I są właśnie takie. Niestety, nikomu z show-biznesu nie przypadły do gustu. Czasem prezentuję te piosenki w zamkniętym gronie, dla przyjaciół. Czeka jednak cierpliwie na moment, kiedy ktoś zaciekawi się jej muzyką. – I kiedy znowu w pełni zaistnieję muzycznie, ale już w zupełnie innej odsłonie. I popłynę naprawdę daleko, we właściwym już kierunku.

Drodzy Czytelnicy, zapraszamy Was do redagowani­a „Ciągu dalszego”. Prosimy o nadsyłanie na adres redakcji propozycji dotyczącyc­h tego, o czym chcielibyś­cie przeczytać.

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland