Lepsza jesień życia
Już 8 tys. Niemców mieszka w Alanyi.
W październiku Alanya nie jest już tak gorąca i parna. Ale nadal jest słonecznie. Chmury nie pokrywają nieba jak w Niemczech. Na plażach nie ma już typowych turystów. Dzieci poszły do przedszkoli i szkół, a ich rodzice pracują. Zmieniła się też klientela w barach i restauracjach – donosi z Alanyi Rainer Hermann, reporter „FAZ”.
W knajpie „Willi” znów pojawili się Niemcy, stali goście od lat, którzy gorące tureckie lato spędzają w ojczyźnie. Na stolikach obok tureckiej flagi pojawiła się niemiecka, a w jadłospisie znów widnieją dania, których muzułmanie raczej nie zjedzą: serdelki, kiełbasa z curry i pasztet. Jest też niemieckie piwo. Wieczorami u „Williego” Niemcy grają w skata i oglądają mecze Bundesligi. A bar zdobią proporce i szaliki niemieckich klubów piłkarskich. Właściciel baru w Alanyi Willi Fillbach też jest Niemcem. Pierwszą knajpę otworzył w Duisburgu w 1969 roku. 17 lat później pojechał za rodakami tam, gdzie spędzali urlop. Zaczął na Wyspach Kanaryjskich, ale trzy lata później przeniósł się do Alanyi. Wybór tłumaczy tak: – Tu czuję się jak w domu. A nawet lepiej, bo spotykam więcej Niemców i widzę mniej kobiet w chustach niż w mojej dzielnicy w Duisburgu.
75-latek może sobie już pozwolić na niepoprawność polityczną. Do jego stałych gości należą Kurt i Lisa z Zagłębia Ruhry. Do Turcji przyjechali w 1994 roku. Mieszkają parę kroków od jego knajpy. Blisko do morza, marketu, piekarni i siłowni. Odkąd Kurt w 2010 roku poszedł na wcześniejszą emeryturę, spędzają w Turcji większą część roku. W ubiegłym roku Kurt przeszedł w Alanyi udar. – Tureccy lekarze postawili go na nogi – stwierdziła Lisa. – Lekarz przybył pięć minut po wezwaniu i zabrał go do prywatnego szpitala. Miał tam bardzo dobrą opiekę. Później był jeszcze badany w Niemczech, gdzie doktorzy przyznali, że nie zrobiliby tego lepiej niż Turcy.
Niemcy mają tu swój kościół, który jest też miejscem wymiany informacji i spotkań rodaków. W 2004 roku Ursula Greune założyła ekumeniczną gminę wyznaniową pod wezwaniem św. Mikołaja. W Alanyi niemieckimi chrześcijanami zajmuje się ewangelicki pastor, a w oddalonej o 100 km Antalyi mają do dyspozycji katolickiego księdza. Co miesiąc duchowni zamieniają się miejscami. Na msze przychodzą też katolicy z Polski, irańscy konwertyci oraz tureccy protestanci. Nikomu nie przeszkadza, że w ewangelickim kościele wisi katolicki obraz Maryi oraz prawosławna ikona św. Mikołaja. W ogrodach obu kościołów wszyscy razem spotykają się na kawie. Zawsze ktoś przynosi ciasto. Inni za nie płacą, a te fundusze przekazywane są niepełnosprawnym. Niektórzy narzekają, że cena ciasta nieco wzrosła po wakacjach, ale to i tak nic w porównaniu z turecką inflacją. Większość niemieckich emerytów to dzięki niej tak chętnie mieszka w Alanyi. Tu ich euro ma sześć razy większą wartość nabywczą niż w RFN.
Manfred, mąż Ursuli Greune, zmarł w 2005 roku. Został pochowany pod palmami i cyprysami na chrześcijańskim cmentarzu w Alanyi. Nekropolia powstała 20 lat temu i brakuje już wolnych miejsc. Spoczywają tam – oprócz Niemców – Brytyjczycy, Skandynawowie i Rosjanie. Miasto wyznaczyło już nowe miejsce na pochówki.
Na riwierze Morza Śródziemnego kwitnie też życie kulturalne. 50 km od Alanyi, w Aspendos, w teatrze rzymskim, który powstał w 160 roku po Chrystusie, nadal odbywają się spektakle. Ostatnio pod gołym niebem można tam było zobaczyć „Aidę” Verdiego. W deszczowe dni sztuki teatralne i opery wystawiane są w Antalyi. Alanya jest jedynym miastem w Turcji, które ma „Radę obcokrajowców”, która od 2004 roku dba, by każdy nowy mieszkaniec otrzymał wszelkie niezbędne do życia tu informacje. Ponadto każdy z 10 związków obcokrajowców posyła na zebrania rady swego reprezentanta. Mają wtedy możliwość za jednym zamachem omówić bieżące problemy z kierownictwem szpitala, urzędu ds. obcokrajowców, burmistrzem i szefem policji.
Już co 10 mieszkaniec 320-tysięcznej Alanyi nie jest Turkiem, a żyje w tym mieście na tyle długo, że nie potrzebuje pozwolenia na pobyt. W rękach obcokrajowców jest już ponad 60 tys. mieszkań i domów. Najwięcej mieszka tam Rosjan, ale drugą grupą są Niemcy. Jest ich 8 tys., większość to emeryci. Poza granicami RFN tylko na Majorce żyje ich więcej. Choć jak uważa Greune: – Nie jesteśmy obcokrajowcami, należymy do tej społeczności, jesteśmy po prostu nowymi mieszkańcami Alanyi! A mieszkający od 19 lat w tym mieście Mathias i Inés Goldsteinowie dodają: – Tutejsi Niemcy są inni. Bardziej beztroscy i wyluzowani niż ci w RFN. (PKU) Na podst.