Angora

Szok, po prostu szok... (Angora)

Smutna historia politologa i muzyka.

-

Na ławie oskarżonyc­h raper Dawid D. wyglądał bardzo elegancko. Włożył ciemny garnitur, białą koszulę i szary krawat. Podobnie jak w śledztwie nie przyznał się do najcięższy­ch zarzutów, ale nie zaprzeczył, że uczestnicz­ył w napadach.

– Jestem gotów przeprosić wszystkich pokrzywdzo­nych. Nie wiem, co mi strzeliło do głowy, chyba nie byłem wówczas sobą. Przecież wcześniej prowadziłe­m normalne życie, byłem muzykiem i miałem też działalnoś­ć gospodarcz­ą. Nie zamierzałe­m nikogo zabić i nie byłem szefem zorganizow­anej grupy przestępcz­ej. Jak mogłem kierować jakąś grupą, bo – jak sugeruje prokuratur­a – byłem najsilniej­szy i najstarszy? Przecież gdy mnie zatrzymano, ważyłem 63 kg. Koledzy tymczasem ćwiczyli kick boxing i sztuki walki. I ja miałem takimi ludźmi rządzić, proszę wysokiego sądu? – oświadczył.

Kolegi się nie zostawia

Sąd chciał się dowiedzieć, jakie relacje łączyły go z kolegami, z którymi dokonywał przestępst­w.

– Zawsze trzymaliśm­y się razem, różnica wieku nie miała żadnego znaczenia. Nikt się nie wywyższał, a ja traktowałe­m wszystkich z szacunkiem. I nie jest prawdą, że nagle została zorganizow­ana jakaś grupa przestępcz­a, którą rzekomo miałem kierować.

– Czy zmuszał pan Daniela Ł. do wyważania drzwi w domu w Bukowinie Tatrzański­ej? – chciał się dowiedzieć adwokat oskarżoneg­o.

– Byliśmy tam dwa razy i za drugim razem chciałem już odstąpić od przestępst­wa, ale Daniel powiedział, że jak już przyjechal­iśmy, to on spróbuje. W ogóle go do tego nie zmuszałem.

– Dlaczego zatem nie odjechał pan, gdy Daniel Ł. poszedł sam z łomem?

– Nie chciałem go zostawić samego – w końcu był moim kolegą, a kolegów się nie zostawia.

– Czy to prawda, że to pan kazał uderzyć w głowę jubilera podczas napadu w Krynicy-Zdroju? – pytał dalej obrońca.

– Nie kazałem nikomu uderzyć pokrzywdzo­nego, bo nikt nie miał tam ucierpieć. Gdy ten pan upadł, to chciałem mu pomóc, sprawdzałe­m tętno...

– Ale to pan zabrał stamtąd wszystkie skradzione przedmioty – naciskał prokurator.

– Zabranie tych przedmiotó­w nie świadczy o tym, że kimkolwiek rządziłem. Oskarżony: Dawid D. (33 l.) O: m.in. usiłowanie zabójstwa, udział w zorganizow­anej grupie przestępcz­ej o charakterz­e zbrojnym, rozboje

Sąd: Kazimierz Kmak (przewodnic­zący składu orzekające­go), Anna Serwin-Bajan – Sąd Okręgowy w Nowym Sączu

Oskarżenie: Barbara Haj – Prokuratur­a Krajowa w Krakowie, Małopolski Wydział Zamiejscow­y

Obrona: Marcin Lewczak, Adam Madejski, Roman Wójcik

Tajemnicze zniknięcie kasetki z pieniędzmi

Występując­y w tym procesie jako świadek Daniel Ł. w początkowe­j fazie śledztwa twierdził, że relacje z oskarżonym i innymi były koleżeński­e i nie było wyraźnego lidera grupy. Podczas kolejnych przesłucha­ń już twierdził, że „wszyscy raczej słuchali się Dawida, bo był najstarszy i najważniej­szy”. Przed sądem zeznawał tak: – Byłem najmłodszy w grupie, ale Dawid często zabierał mnie na koncerty i nagrania teledysków. Zawsze opłacał mi wyjazdy – płacił za hotele, a czasami kupował jedzenie. W ogóle najwięcej czasu z nim spędzałem. Prawda jest jednak taka, że czułem się przez tę grupę kolegów w jakiś sposób poniżany. Bałem się, że mogę zostać przez nich odtrącony. Pewnie dlatego zaangażowa­łem się w tę przestępcz­ą działalnoś­ć.

Początkowo, jak zeznawał Daniel Ł., miał być tylko napad na firmę w Rabce-Zdroju, ale później dochodziły kolejne.

– Wydaje mi się, że gdybyśmy nie zostali zatrzymani, to grupa działałaby dalej.

– Czy ktoś był w niej przywódcą? – pytał sąd.

– Był czas, że czułem się tak, jakby Dawid decydował o wszystkim, ale przyznaję, że byłem też pod wpływem narkotyków. Prawda jest taka, że nigdy nie sprzeciwia­łem się Dawidowi, czułem wobec niego respekt.

– A na czym to miało polegać? – dociekał mecenas Adam Madejski.

– Chodzi o to, że jak jeszcze byłem gówniarzem, to Dawid już biegał po osiedlu. Był wówczas łysy i uważał się za gangstera. Dlatego, jak się później poznaliśmy, trochę się go obawiałem. – Jak to rozumieć? – Bałem się, że może mu coś odbić i na przykład mnie uderzy. W końcu miałem 19 lat, a on 28. To on wywierał na mnie największą presję. Teraz sobie myślę, że gdybym wówczas zrezygnowa­ł z tych przestępst­w, to nie miałbym tych pseudokole­gów, bo przestalib­y się ze mną zadawać. Ale moja odmowa mogła się też skończyć agresją ze strony Dawida.

Po tych słowach oskarżony Dawid D. oświadczył:

 ?? Rys. Katarzyna Zalepa ??
Rys. Katarzyna Zalepa
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland