Jak przegonić Dudę?
Nr 42 (18 – 24 X). Cena 4,90 zł
Jaka strategia na wybory prezydenckie? Lepiej wystawić wielu kandydatów czy jednego wspólnego?
Tylko jeden kandydat opozycji na prezydenta – krzyczą już niektórzy zwolennicy Koalicji Obywatelskiej. Kto zgłosi kolejnych kandydatów, ten jest zdrajcą i popiera PiS – ekscytują się inni.
Najwyraźniej strach przed zwycięstwem Dudy w pierwszej turze odbiera rozum. Zastanówmy się na chłodno. Gdyby faktycznie obecny prezydent miał wygrać w pierwszej turze przy trzech lub czterech rywalach z opozycji, to jakim cudem miałby nie wygrać przy jednym? Przecież to absurd. Więcej ludzi pójdzie głosować wtedy, gdy będą mieli bliskich swoim poglądom kandydatów. Mniej pójdzie, gdy będzie jeden. Np. elektorat Lewicy nie pójdzie w całości zagłosować na kandydata PO, podobnie elektorat PSL. A trzeba pamiętać, przepraszam za truizm, że wygrana w pierwszej turze jest możliwa tylko po uzyskaniu ponad 50 proc. oddanych głosów. Zatem jest dokładnie odwrotnie. Im więcej kandydatów, tym mniejsza szansa na zwycięstwo Dudy w pierwszej turze. Zasada bowiem jest taka, że w pierwszej turze wszyscy słabsi kandydaci grają de facto przeciwko najsilniejszemu. Co zyskujemy, ograniczając możliwość „prawyborów” w pierwszej turze?
Odpowiadam: eliminujemy możliwość wytypowania najlepszego kontrkandydata przez miliony wyborców na rzecz decyzji podjętej przez Grzegorza Schetynę samodzielnie lub w porozumieniu z innymi liderami. A, jak uczy nas doświadczenie, liderzy potrafią się mylić, czasem bardzo boleśnie. Pamięć o kandydatce na prezydenta wysuniętej przez Leszka Millera będzie traumą dla Lewicy już na zawsze.
Ale Biedroń odpadnie w pierwszej turze – mówią zwolennicy jednego kandydata całej opozycji.
To odpadnie. Ale nasz elektorat będzie zmobilizowany, zobaczy, że większość wyborców opozycji chce innego kandydata/kandydatki, i miejmy nadzieję w drugiej turze poprze tego, kto dostanie najwięcej głosów.
A może nie odpadnie? Tego nie wiemy. I nie chciałbym, żeby o tym decydował Grzegorz Schetyna, tylko wyborcy. Nawiasem mówiąc, na podstawie czego opozycja miałaby wytypować najlepszego kandydata? Skąd będzie wiadomo, że Trzaskowski czy Kidawa-Błońska są lepsi od Kosiniaka-Kamysza albo od Biedronia? Sięgniemy po wróżbitę Jackowskiego? Zrobimy sondaże (jakże omylne)? A kto za nie zapłaci? Bo, jak wiadomo, kto płaci, ten wymaga. Zdecydują deale zakulisowe? A może lepiej zapytać wyborców?
Nie odnoszę się w ogóle do tego, który kandydat jest lepszy. Nie agituję za Biedroniem, bo Lewica jeszcze nie podjęła ostatecznej decyzji, kto ma ją w wyścigu o fotel prezydenta reprezentować. Starałem się tylko wytłumaczyć, jak wygrać z Dudą. Receptą nie jest jeden kandydat już w pierwszej turze, bo to akurat Dudzie pomaga. Przy dobrych, wielobarwnych i wielośrodowiskowych kandydatach/ kandydatkach opozycji Duda nie wygra pierwszej tury.
Świadczą o tym wyniki wyborów parlamentarnych, w których opozycja w liczbach bezwzględnych uzyskała więcej głosów niż PiS. Na PiS głosowało 8 051 935 wyborców, a na KO, Lewicę i Koalicję Polską razem głos oddało 8 958 824 Polek i Polaków. Teraz tylko nie wolno tych głosów pogubić. A jeden narzucony odgórnie kandydat to najlepsza droga do zniechęcenia części z głosujących na opozycję.
Nie ulega również wątpliwości, że swojego kandydata zgłosi Konfederacja. I on również będzie zmniejszał szansę Dudy na przekroczenie 50 proc. w pierwszej turze. Problemem jest tura druga, do której przejdzie i tak jeden kandydat opozycji. Wtedy wszystkie ręce na pokład! Pełna mobilizacja!
Konkluzja: liderzy sił demokratycznych powinni wystawić do walki o Pałac Prezydencki najlepszych zawodników, jakimi dysponują. Powinni też krwią podpisać zobowiązanie, że w drugiej turze poprą tego kandydata opozycji, który do niej wejdzie. Nawet geja Biedronia.